- Hej, a Rosalie, nie jesteś głodna, bo wybieram się na polowanie?
- Nie, nie, dziękuję - odpowiedziała spokojnie suczka.
- No dobra, więc jak chcesz, to zostań, a jak nie, to mogę pójść i cię zaprowadzić.
- Nie, nie trzeba, usiądę na kamieniu. - Już miałem się rzucać na zdobycz, gdy podleciała Omi, w dziobie miała pełno myszy i ryb, zawołała:
- Witaj Verde, to ta niewidoma?
- Tak, podleć i rzuć mi parę ryb i myszy.
- Jasne, już lecę. A ty nie chcesz ryby, eee...
- Jestem Rosalie i nie, nie jestem głodna, ale dziękuję - odpowiedziała suczka.
- Ej, Ros, uważaj! - Na suczkę rzucił się lis. Pobiegłem ile miałem sił w łapach, od razu zobaczyłem jego zranioną łapę, to musiała być świeża rana. Muszę przyznać, że Ros bardzo dobrze się broniła. No ale tak... Uderzyłem od razu w łapę lisa, po czym on się od niej odwalił. - Nic ci nie jest?
- Nie, nic, bardzo dziękuję Verde - powiedziała suczka, po czym odeszła.
- Wow, Verde, dobra sztuka z tej Rosalie - powiedziała Ominakashi.
- Odwal się - warknąłem, pobiegłem przed siebie nie zwracając uwagi na nic, natknąłem się na tego lisa, więc zacząłem biec jeszcze szybciej. Zobaczyłem polanę, łaziło na niej z pięć dobrych młodych zwierząt, zapolowałem na nie i w pysku miałem już trzy młode króliki. Pobiegłem do alfy, obok której siedziała Ros.
- Dzień dobry - powiedziałem spokojnie.
- Verde, co tam masz?
- Zapolowałem na parę królików, może się przydadzą.
- Tak, daj je tam, ale pytałam się, co cię tak zraniło.
- Na początek lis, ale potem podrapałem się kolcami róży, Wlazłem w pokrzywy, trujący bluszcz i barszcz Sosnowskiego oraz...
- Nie kontynuuj, rozumiem, zaraz jaki lis?
- Chciałem zapolować na króliki, ale lis napadł na Rosalie. No i no walnąłem go w łapę i się odwalił.
Ros podeszła szepcząc:
- Chodź Verde, powiem ci coś.
Rosalie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz