*omatko, przepraszam, że takie krótkie, następne będą lepsze, brak pomysłu pozdrawia*
Wracałam właśnie z mamą do osiedla Grande, bo w sumie miałyśmy lepsze zajęcie od pikniku, a w zasadzie mama miała lepsze zajęcie, bo rekrutacje nowego członka. Powoli szłam za nią, ale nagle na plecach poczułam jakąś łapę. To pewnie ten nowy członek. Verde. Słyszałam jak za mną szedł.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział. Odruchowo odwróciłam pysk w stronę dźwięku, któy usłyszałam, w tym przypadku jego głosu. Poczułam jak pieką mnie policzki.
- Dziękuję. - szepnęłam idąc dalej. Chociaż cisza nie trwała długo, bo chwilę potem znowu usłyszałam głos Verde.
- Ślicznie też wyglądasz jak się rumienisz. A tak właściwie, jak masz na imię Ślicznotko? - kontynuował rozmowę. Zastanawiałam się przez chwile, czy przedstawić się jako Rosalie Elizabeth Kelly czy jako Rosalie. Padło na to pierwsze.
- Rosalie Elizabeth Kelly, tak, mam trzy imiona, ale używam tego pierwszego, czyli Rosalie, w skrócie Ros, Rosa, Salie, Alie, czy jak tam jeszcze chcesz. - odpowiedziałam, nadal idąc przed siebie.
- Ładne imiona. - znowu skomplementował. Nie żeby coś, ale cudem to ja nie jestem i tyle komplementów nie jest potrzebnych. - Uważaj! - powiedział. Chwilę potem, dotknęłam czubkiem nosa drzewa. No to bym walnęła.
- Wszystko okej? - jak usłyszałam, podszedł do mnie i spytał. Pomasowałam łapą nos i jak ja to mam w zwyczaju obróciłam pysk w stronę głosu.
- Tak, tak i dziękuję. - odpowiedziałam miłym głosem. Może na początku trochę mnie ten Verde denerwował, ale potem jakoś tak to zdenerwowanie wyparowało. Pies pomógł mi dojść z mamą do pałacu alf, gdzie mogłam nasłuchiwać przebiegu rekrutacji nowego członka. Potem mama podeszła do mnie i powiedziała, abym została z Verde "Bo znowu gdzieś ucieknę i mnie wilk zaatakuję". Chociaż to urocze, nie będę narzekać.
<Verde?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz