Biegłam przed siebie, tak jakbym była ślepa. Mijałam drzewo za drzewem... Wszystko migało mi przed oczami. Tak jakby wszystko znajdowało się za mgłą. Byłam już bardzo daleko od zasięgu kuli. Wiele kilometrów stamtąd, a mimo to wciąż miałam nieodpartą potrzebę biegu. Jakby to on mógł mnie wyzwolić z cierpienia. Tak jakby każdy krok miałby zwalniać ze mnie łańcuchy, łańcuchy strachu i żalu, który przepełniał moje serce. Nie wierzyłam w to, co się stało, że on umarł, że gdzieś tam leży teraz samotnie na śniegu... Mój kochany Paul. To musiał być sen. Musiał, ale podświadomość podsuwała co innego. Krok, za krokiem, skok, posuwałam się coraz dalej - w głąb lasu - praktycznie na ślepo. Nie wiedziałam kompletnie, gdzie się znajduję i w jakim kierunku zmierzam. Dokąd trafię? Niezależnie od tego będę już na zawsze sama.
O łapie zapomniałam. Nadal bolało, ale ignorowałam to uczucie z góry. Nie wiem, jak wyglądała rana: czy kula wyszła na drugą stronę, czy nadal krwawię. Nie to zaprzątywało mi myśli. W ogóle nie myślałam - jeżeli można to tak ująć. Chciałam tylko płakać. Może jednak przesadzałam?
Zatrzymałam się, kiedy trafiłam na leśną ścieżkę. Dyszałam z wysiłku, ale ponowiłam go. Nie uszłam daleko, gdy moich uszu dobiegł dźwięk kroków, w tej samej chwili spostrzegłam przed sobą psa. Była to niewątpliwie suczka. Szła w moją stronę z gracją i wyższością. Zatrzymałam się i pozwoliłam jej do siebie podejść. Zlustrowała mnie wzrokiem. Gotowość do walki już wzbierała we mnie, ale suczka nie miała chyba złych zamiarów. Odezwała się do mnie spokojnym głosem:
- Witaj, kim jesteś? - spytała. Nie odpowiedziałam od razu. Dopiero teraz otrząsnęłam się z głębokiego zamyślenia. - Znajdujesz się na terenach sfory Kingdom of Dogs. - Sfora? Czyli faktycznie musiałam być daleko. Nawet śnieg tu nie zalegał, a i temperatura jakby nieco się zmieniła.
- Jestem Shelby. - odpowiedziałam - A Ty?
- Attheaeldre, ale możesz mówić mi Ate. Chyba krócej, co nie ? - uśmiechnęła się do mnie, a ja skinęłam głową i odwzajemniłam gest.
- Może chciałabyś dołączyć? - zaproponowała - tylko zaprowadzę Cię wpierw do alfy. - Nie powiem, że nie zainteresowała mnie ta propozycją. Potrzebowałam przystanku, miejsca, gdzie mogłabym się zatrzymać. A sfora zapewnia obie te rzeczy. Udałam, że myślę i po chwili odpowiedziałam z namysłem.
- Tak, chyba dołączę. To dobra opcja - jak dla mnie. - Podniosłam się z pozycji siedzącej i wtedy poczułam ostry, pulsujący ból w tylnej łapie. Wcześniej zaschnięta rana, otworzyła się ponownie, a z łapy popłynęła świeża strużka krwi. Cholera, jak mogłam o tym zapomnieć? Teraz będę musiała się tłumaczyć... Momentalnie zauważyła to Ate.
- Shelby... Twoja łapa...
(Ate?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz