24 marca 2018

Od Rosalie - "Wesele i seria niefortunnych zdarzeń" [3/3]

TAK TAK! Dzisiaj. Teraz. Zaraz. Jednak nie schrzaniłam aż tak. Zaraz będzie ślub. Yas yas. Tak. Mój brat się żeni, mój brat się żeni, mój brat się żeni, mój brat się żeni, mój brat się żeni, mój brat się żeni, wo. Ale emocje. Jak na grzybobraniu. Nie. Nie. Ros. Ogarnij się. Dobrze, więc. Teraz siedzę w ławce. przynajmniej mam wrażenie, że w ławce i wsłuchuję się w ceremonię ślubną. Wszystko świetnie. Jest czas, na obrączki. Ale nic się nie dzieje. Przynajmniej ja nic nie słyszę. Przychodzi ktoś i szepce, że nie wie gdzie się one zapodziały. Potem Ate, Ray i ksiądz który udzielał im ślubu w śmiech. Okazało się, że ten pies miał obrączki na uszach. Nie wiem jak to zrobił. W każdym razie. Słyszałam tutaj odgłosy morza. Ćwierkanie ptaków. No nie wiem, gdzie byliśmy, ale było pięknie. Znaczy chyba. Nie widziałam. Kurcze. Mam coś dzisiaj dziwny humor. Mama pomogła mi przejść do miejsca, gdzie odbywało się wesele. Wszystko było okej. Siedziałam... Gdzieś i słuchałam. Usłyszałam takie plask, a potem śmiech. Tak oto mój brat wpadł w tort. Chociaż prędzej ja powinnam wpaść. W końcu ja jestem niewidoma. Nie wiem jak do tego doszło, ale gratulacje bracie. Gratulacje. I prawda. W tort. Nieźle brachu. Nieźle. Kiedy tylko dowiedziałam się o tym od mamy, zaczęłam się śmiać. Nieźle, nieźle. Tommen zaprosił mnie do tańca, zgodziłam się. Ale coś było nie tak. Czegoś brakowało. Czegoś dość ważnego. Zgadłeś. Muzyki. Tak. Nie ma DJ. Usłyszałam głośne apsik. Okazało się, że DJ zachorował. Na szczęście Akira był w pobliżu. Jedyny piosenkarz w sforze. On zastąpił DJ własnym głosem. Wszystko było okej. Mimo tego, że ciągle deptałam Tomowi po łapach, to tak. Było wspaniale. Dobrze się bawiłam. Naprawdę. Raz jeszcze odbił mnie ktoś, o ile się nie mylę Kimble, ale nie tańczyliśmy długo, bo usłyszałam okropny krzyk.  Ate złamała łapę, więc Kimble musiał się nią zająć. Zostałam sama. Po omacku powędrowałam do... Czegoś. Nie wiem. Spytał się mnie ktoś, czy chcę kompotu. Poprosiłam. Zaraz potem wyczułam obecność mojego brata. Rozmawiałam z nim aż... Wylałam przypadkiem na niego kompot truskawkowo malinowy.. Tak. Tym bratem był Ray, który niedawno wrócił w czystej koszuli. Świetnie Roska. Oblałaś brat który wcześniej wpadł w tort. Gratuluję ci całym serduszkiem.  Mama zaprowadziła mnie do pokoju. Ale ja nie mogłam zasnąć. Myślałam o... Po prostu myślałam. O tym co teraz będzie. Skoro Ray zostanie alfą, zmieniam miejsce zamieszkania z pałacyku dla młodych alf, na ten dla rodzeństwa alf. Będę musiała od nowa nauczyć się całego mojego pokoju... Wszystkiego. Oh... A może policzymy owce? Jedna owca, druga owca, trzecia owca, czwarta owca, piąta owca... A może to była koza? Dobra. Pierwsza koza, druga koza, trzecia koza, czwarta koza. Nie. Teraz to była krowa. Jedna krowa, druga krowa, trzecia krowa, czwarta krowa... Ouh. Jednak jestem śpiąca. Sen jest potrzebny. Ogromnie potrzebny. Wstałam jeszcze i poprosiłam Toma o herbatę, bo wiedziałam, że on jeszcze nie śpi. On po nocach maluje. Chyba. Jak już napiłam się herbaty, położyłam się i już poszłam spać. Za dużo wrażeń. Za dużo.

Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz