30 grudnia 2017

Od Leona cd. Suzaan

Był piękny, zimowy poranek. Gdy słońce ogrzało mój grzbiet, postanowiłem potrenować. Najpierw zjadłem pożywne śniadanie, potem wyszedłem. Alfa sfory, Malcolm, kazał mi ćwiczyć w lasku niedaleko gór. Pobiegłem tam więc truchtem, a na miejscu postanowiłem chwilkę pozwiedzać. Wybrałem swoją dróżkę. Przeskakiwałem przez kłody leżące na drodze. Gdy przeskoczyłem jedną z nich, zatrzymałem się. Usłyszałem dziwny dźwięk. Po chwili leżałem już na ziemi. Wpadła na mnie suka.
- O jeny! Bardzo Cię przepraszam, powinienem ćwiczyć na wyznaczonych ścieżkach,a nie wybierać je sobie sam. Nic Ci nie jest?- N-nic się nie stało. Nie spodziewałam się tu nikogo ze sfory. Chyba że nie jesteś tutejszy... -powiedziała suka, otrzepując się z uśmiechem.- Też nie spodziewałem się tu nikogo ze sfory. Należę do Kingdom Of Dogs i jestem mordercą. Miałem tutaj ćwiczyć.- O rany! Naprawdę? Ja też jestem mordercą i też miałam zamiar tu trenować. Jestem Suzaan. A Ty?- Leon, miło mi cię poznać. To może najpierw... pościgamy się?- Zgoda - odpowiedziała Suzaan. Ruszyliśmy do biegu. Wyprzedzałem sukę, jednak ta nie dawała za wygraną. Na swojej drodze mieliśmy wiele przeszkód - musieliśmy biec slalomem między drzewami, które czasem między sobą miały bardzo małe odstępy. Na koniec naszego maratonu, na ostatniej prostej musieliśmy przeskoczyć dosyć wysoką belkę. Nie przechwalając się, wygrałem o włos, ale niestety po przekroczeniu beli, potknąłem się o kamień. Suzaan upadła na mnie.- Ojć, sorki.- Nic nie szkodzi. - odpowiedziałem, a gdy Suzaan się podniosła, wstałem i otrzepałem się.- Chyba starczy nam już tego treningu.- Zmęczyłaś się?- Trochę.- To chodźmy już do domu. - odparłem. Pod domkami, gdy już żegnałem się z Suzaan, poczułem zimno na grzbiecie. Odwróciłem pysk, w który następnie oberwałem śnieżką. - A więc tak się chcesz bawić... - wymamrotałem sobie pod nosem, lepiąc kulkę ze śniegu. I tak rozpętała się wojna.

<Suzaan?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz