10 marca 2018

Od Lei - Quest #1

Hm... żyło mi się w sforze dobrze. A nawet bardzo. Było co robić, nie nudziło się. Na serio. Zresztą do miasteczka nie było aż tak daleko. A w miasteczku. Naprawdę było co robić. Ringi, garaże, zakłady, burdele, do których akurat nie chodzę. No ogólnie wolałam spać w dzień, a w nocy chodzić to żyjącego wtedy psami miasta. Tak i dzisiaj w nocy miałam iść na taki spacer. Obudziłam się równo o północy i zerwałam z łóżka. Oczywiście ostrożnie, bo nawet jakbym nie obudziła braci czy Roxanne, to Rosalie ma dość dobry słuch. Chwyciłam szarą bluzę i po drodze ją na siebie założyłam. Spacer był miły i przyjemny. Las nocą to najpiękniejszy las. Taki tajemniczy i pełen zagadek. No i niebezpieczeństw. Szłam patrząc się na drzewa w oddali, których było tu od groma i poczułam nagle jak coś wbija mi się w łapę. Udało mi się ją wydostać. Był to wilk. Ale nie wyglądał na jakoś bardzo silnego i ogromnego. Bardziej na wystraszonego. Powaliłam go na ziemię. Wyrywał się, nawet próbował gryźć, ale nic to mu nie dało. Kiedy wgryzałam się w jego tchawicę nie szamotał się, był przygotowany na śmierć. Pewnie został wysłany przez watahę aby zabić jakiegoś psa, no wiecie. Taki sprawdzian, aby "wkroczyć w dorosłość". Coś nie wyszło. Miałam trochę zakrwawioną bluzę, więc zdjęłam ją i położyłam na mchu. Nie chcę być wmieszana w morderstwa. Oj nie. Nawet jeśli to był wilk. Ruszyłam dalej do miasteczka. Mój plan na dziś, znaleźć kogoś kto zajmie się tym ciałem jak najszybciej. Nie ważne co z tym zrobi. Nie chcę mieć problemów z watahą wilków, a mi wisi co kupiec zrobi z ciałem, narządami czy skórą tego wilka. Znalazłam takiego psa. Znaczy, raczej to był pies. Nie widziałam go, był w pelerynie. Wskazałam mu miejsce gdzie leżały zwłoki i odeszłam. Dał mi nową bluzę w zamian. Nikt nic nie zauważy. Wróciłam okrężną drogą do sfory, gdzie skapnęłam się, że z mojej łapy delikatnie krwawi. Na szczęście nie dużo, bo bym dawno się wykrwawiła. Plus małe zadrapania. Ale to nic. Ten wilk musiał być naprawdę okropną ciamajdą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz