Miałam przed sobą martwe ciało popielatego basiora. Wymieniłam się spojrzeniem razem z tym, który stał niczym słup soli, wpatrzony w mój sztylet który trzymałam w zębach. Cały zakrwawiony, z którego wciąż kapała gęsta, lepka, czerwona niczym wino ciecz.
- Jakby tu potraktować ciebie? - udawałam, że się zastanawiam. - Najpierw odciąć narząd płciowy, czy może wbić sztylecik w te cudowne szaro-zielone oczka?
- Zapłacisz za to. - warknął, cofając się w tył. Próbował mi uciec? O nie, ma chyba zbyt bujną wyobraźnię. Puściłam mu oko, po czym przeszłam nad zdechłym wilkiem.
- Zagrajmy w grę, dobrze? - usiadłam, i machnęłam ogonem zamiatając piach. - Pozwolę ci uciec, wybiec z poza terenów naszej sfory. Podczas tego gdy ty będziesz biegł, ja będę rzucała w ciebie moimi malutkimi narzędziami tortur. Jeśli przeżyjesz, to będziesz żył. Zgadzasz się? Dziękuję. Już, biegnij. - wyszczerzyłam ząbki, po czym chwyciłam za mój naostrzony kamień, w kształcie shurikena. Wilk posłusznie ruszył w swoją stronę, a ja wzięłam pierwszy zamach. Odczekałam chwilę, po czym rzuciłam. Pudło. Przeleciało za daleko. Ponownie, dałam mu chwilę na oddalenie się. Tym razem ja podeszłam kawałek, i z większym rozmachem rzuciłam kamień. Nagle, krzaki przestały pękać, a w lesie nastała cisza. Czyżbym trafiła? Hah, będę pod wrażeniem jeśli to się uda. Ruszyłam za nim lekkim truchtem, z wielkim uśmiechem na pysku. Byłam przygotowana na widok martwego wilka z kamieniem wbitym w tył głowy. O dziwo! Nie spodziewałam się takiego obrotu tej sprawy.
- Proszę, oszczędź mnie. - błagał, leżąc na prawym boku. Ha! Kamień wbił mu się prosto w dupę! Byłam z siebie dumna. Bardzo dumna. Niezłego mam cela.
- Skarbie, chciałabym, ale naruszyłeś prawa panujące tutaj, zaatakowałeś mnie na mojej ziemi, czyli złamałeś już dwie panujące tu zasady. - powiedziałam z powagą w głosie, po czym zadałam mu ostateczny cios, wbijając zęby w szyję.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz