Mój pokój coraz bardziej przypominał mój pokój. Może osoba która go niedługo dostanie będzie zadowolona... No cóż. Moja skrytka też już była nieźle ogarnięta. Obłożyłam ściany tapetą, kremową i wsadziłam tam skórę z niedźwiedzia który leżał martwy w lesie. Coś go zaatakowało, zapewne wilk. Nie wiem czemu go zostawił, ale mi to wyszło na korzyść. Zresztą może ten niedźwiedź chciał umrzeć? To dla niego było dobre. Trochę mu zazdroszczę, że umarł i jeszcze się komuś przydał, a nie zgnił. Dobra Mel. Postaraj się ułożyć sobie życie. Myśl, że nic cię z tej sfory nie wyciągnie. Nie jets tak źle. No i wstawiłam tam sobie szuflady. Dużo szuflad. Miałam je wypchać herbatkami, ale jeszcze się za to nie zabrałam. Zresztą moje dziesięć monet dobrze się trzyma, bo kupuję u tej suni, co potrzebuje jedzenia. No i zdałam sobie sprawę, jakie te tereny są zakurzone. Ciągle tylko, aciu, aciu, aciu. To już wkurwia. A, że ogłosili wielkie sprzątanie, postanowiłam pomóc, może jak będzie już po wszystkim, to nie będę tak kichać. Ekipa sprzątająca miała zgłosić się do Suzaan. Także udałam się za tłumem przed hotel, gdzie owa suczka na nas czekała. Dostałam najpierw miotłę i miałam zamiatać korytarze na samej górze hotelu. Zadanie proste, ale trochę przerażające. Korytarze na które nikt nie wchodził były okropnie zaniedbane. Kurz, kurz, wszędzie, pajęczyny co dwa kroki, niedziałające lampy, a może same żarówki... No przerażające. Przydzielili mi też psa, który miał ogarnąć oświetlenie. Miał kosz z żarówkami. Zaczął od pierwszej, drugiej i już łatwiej mi się zamiatało. Było coś widać. Pościągałam pajęczyny i się jeszcze raz rozejrzałam. Wyglądało to o wiele lepiej. Nadal nie było kloszy na lampy, nadal było tu dużo kurzu, ale nie było aż tak okropnie. Ściany były koloru szary granat, czy coś. Było tu bardzo dużo pokoi. Ile psów się tu pomieści. A jeszcze domki są. Sfora jest jeszcze mała, ale tereny ma ogromne. Kiedy pies zamontował już wszystkie żarówki, ocknęłam się i zaczęłam dalej zamiatać. W końcu uporałam się z tą robotą i wróciłam na miejsce z rzeczami i wzięłam jakże lubiną kurzajkę. iałam latać po tym korytarzach co je zamiatałam i odkurzać obrazy, półki, tablice. Wszystko co się dało. Zajęło mi to trochę czasu, bo uwierzcie, obrazów było dużo, a kurzu jeszcze więcej. Byłam zmęczona. Okropnie zmęczona. Położyłam się na ziemi aby odpocząć. Zanim odejdę, chociaż się przydam. Dam kilku osobą herbatki, może się przydam. Tak tak, Mel, rób sobie nadzieję, że się komuś przydasz. Tak tak. Jesteś tu tylko cyferką naliczająca ilość psów w sforze. Tak tak, na pewno ktoś cię polubi. Na pewno. Dobra wstawaj, masz robotę. A w sumie... Skończyłaś kurzajkowanie. No to kolejne. Zakład, że teraz będę myła podłogi? Tak tak, Mel, ale ty wiesz, że to ty wybierasz? Huh? To normalne, że gadam sama ze sobą w myślach? Uh. No tak. To ja. Schodek za schodkiem, tym razem powoli, bo nie chcę już nikogo zwalić ze schodów. No i wzięłam mopa. Taak. Dzisiaj zostanę na poziomie tych pięter. Nie chcę się oddalać. Jeśli mogę tam ogarnąć, to ogarnę dobrze.
Dotarłam na miejsce pracy i zaczęłam myć. Wszystko było wspaniale, tak jak powinno wyglądać sprzątanie. Sprzątanie może być wspaniałe? Dobra, nie ważne. Potknęłam się o wiadro z wodą, rozlałam ją i skończyłam mokra na podłodze. Dziękuje ci ty tam u góry, że nie założyłam dzisiaj bluzy. Mojej jedynej bluzy. Jakaś suczka weszła na piętro i się na mnie spojrzała.
- Wszystko dobrze? Może ci pomóc? - spytała.
<Ate?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz