Zmiana terenów była nieunikniona, ale czy była przyjemna? Skądże. Czy była uciążliwa? Bardzo. Czy było warto? Musimy się dopiero przekonać. Jakoś się ułoży, ale kiedy? Może już w najbliższych tygodniach? Być może. Może dopiero za kilka pokoleń? Możliwe. Może nigdy? Tak też może się stać. Jak to mówią, Carpe Diem. Cieszmy się tym co jest tu i teraz, bo nie wiadomo kiedy komu bije dzwon. Mniej więcej tym się kierowałem w życiu. Czy słusznie? Kiedyś się przekonam.
- Pomożesz? - przerwała moje rozmyślania jakaś suczka. Uważnie przejrzałem się każdej jej części ciała, ale dopiero po chwili dotarło do mnie, że potrzebuje pomocy w sprawie krwawiącej łapy. Zerwałem się na wszystkie, cztery łapy i z tempem pendolino pospieszyłem na ratunek. Stan suczki pogarszał się z minuty na minutę. Traciła za dużo krwi.
- Nie zasypiaj. Cokolwiek, tylko nie zasypiaj. - Starałem się mówić do niej, a jednocześnie zszywać ranę i tamować krew, jednak nie było to takie proste. Niestety, suczka była zbyt słaba i w końcu straciła przytomność. Na szczęście udało mi się wszystko zrobić na czas...
***
- Gdzie ja jestem? - zapytała
- W moim domu. Konkretnie, w moim łóżku. Chodź, obiad czeka, a przy okazji wszystko ci opowiem.
- Jak długo byłam, spałam?
- Dwa dni.
- I cały czas przy mnie byłeś?
- Na to wygląda.
Husi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz