- Nie proszę Cię o pomoc. Ale skoro Ty nie masz gdzie iść to chodź ze mną. - odparł pies.
- Stan pacjenta jest stabilny. Nie żyje... - charknęła suczka pod nosem.
- Słucham?
- Nie mów "słucham" bo Cię wyr*cham... - rzuciła.
Sasuke uniósł kąciki pyska.
- Nie trzeba, życie już mnie wypieprzyło na lewo i prawo. - po chwili zapytał. - To jak? Idziesz ze mną?
Zawahała się, było to mocno widoczne, wyglądała na bardzo zdezorientowaną i niepewną.
- Pójdę. - Westchnęła, a pies odpowiedział jej kiwnięciem głową. Sam wyprzedził ją i ruszył w stronę gdzie wskazała wcześniej.
- Tak w ogóle. To po co szukasz tej sfory? Możesz przecież dalej podróżować sam.
- Muszę zebrać siły na ostateczne starcie z pewnym psem. - odparł szczerze.
Wiatr rozwiał sierści psów. Do wyznaczonego miejsca było dość daleko.
- Skąd jesteś? - zapytał.
- To nie jest ważne.
- Rozumiem.
Wtem do nosa psa wpadł mocny zapach samca.
- Niedawno tu był pies. - odparł spokojnie. - Ma silny zapach, musi to być przywódca tego stada.
- Co w takim razie robi daleko od swoich terenów?
- Może poszerzają je. Czemu nie mieli by zagarnąć terenów, które są niczyje? Sfory rosną w siłę od kiedy te większe się rozpadły...
- O czym mówisz?
- Nie słyszałaś? Rozpadły się dwie największe sfory, głównie przez zaniedbywanie przez swoich przywódców... Ja jestem z takiej sfory.
- Pies jest na dziesiątej. - urwała nagle Marshmellow.
- Nie chcemy prowokować walki! Kim jesteś? - zawołał Sasuke.
<Malcolm?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz