Właśnie wracałam z wizyty w Pałacyku Alf. Spotkałam się Suzanne by uzgodnić moje stanowisko pracy. Było dosyć wiele intrygujących zawodów. Od rolnika do mordercy, których swoją drogą mieliśmy kilku. Jako że jestem świetna w polowaniu zainteresowała mnie posada nauczyciela tejże czynności. Swoją wiedzę mogłabym przekazać młodym, jednak stwierdziłam fakty. W tym stanie psychicznym raczej nie nadaję się na nauczyciela. Musiałam poszukać czegoś innego... Szpieg, kucharz, lekarz, obrońca, wojownik... Suzanne przewracała cierpliwie kartki ogromnej księgi w której były opisane wszystkie zawody. Ciągle proponowała, dopytywała aż w końcu jej łapa wylądowała na stronie z napisem: "Leśnik". Może to ? - pomyślałam. I chyba trafiłam. Patrolowanie i dbanie o pobliski las to ciekawa opcja. Bardzo szanowałam naturę, a także dużo wiedziałam co dzieje się w leśnych ostępach. Alfa opowiedziała mi na czym będzie polegać moja praca i jakie są jej warunki. Zgodziłam się bez dłuższego namysłu. Podziękowałam jej, a ona pożegnała się ze mną ciepłym uściskiem i rzekła na odchodne:
- Do następnego razu!
Kiedy wyszłam już z pałacyku, który na zewnątrz wyglądał jeszcze bardziej okazale niż wewnątrz skierowałam się w stronę karczmy. Postanowiłam, że zjem coś pożywnego i ruszę na "zwiady" po lesie, który będę musiała znać jak mało kto. W bliskim czasie będę musiała wybudować także altanę z drabiną na skraju jakieś polany. Ta praca zajmie mi pewnie parę dobrych dni, jak nie więcej. Budowla musiała być solidna, żeby wytrzymała wszystkie załamania pogody, które ją czekały. Już wyobrażałam sobie mnie - siedzącą na szczycie budki i obserwującą pasące się łanie na łące. Trzeba będzie także wykombinować jakiś paśnik dla zwierząt, bo zima już dała im pewnie w kość więc jedzenie jak najbardziej by im się przydało. Pewnie wiele stworzeń będzie się tam pożywiać gdy narzucę tam siana i buraków. Gorzej będzie z transportem. Chyba zmuszona będę wozić to taczkami... Ale cóż takie życie. Naszczęście paśnik miałam w planach za następne dwa tygodnie.
Właśnie weszłam do karczmy. Z pomieszczenia biło przyjemne ciepło a zapach różnych ziół i potraw przepełniał każdy kąt. Z sufitów zwisały staromodne lapmy, które nieco oświetlały to zatłoczone miejsce. Zewsząd dobiegał gwar rozmów i śmiechów. Na oknach stały donice z jakimiś kwiatami, a przy ladzie stało pełno psów. Jednak nie to mnie najbardziej zmartwiło - prawie wszystkie stoliki były zajętę! Mili panowie przepuścili mnie w kolejce, i jako pierwsza złożyłam zamówienie. Odczekałam chwilę, i na stoliku przy którym zasiadłam pojawił się talerz przyniesiony przez kelnerkę. Zajęłam ostatni wolny stolik, obok mnie znajdowało się jeszcze jedno wolne miejsce co przuważył jakiś pies o płowo- rudym umaszczeniu. Jeżeli dobrze sobie przypomniałam był on rasy toller. Właśnie zmierzał w moim kierunku by się dosiąść.
<Remus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz