Było już około dwudziestej trzeciej i szykowałem się do spania. Na dworze szalała ogromna wichura, wiał mocny wiatr. W skrócie - było nie za ciekawie, a ja byłem zmęczony. Cały dzień spędziłem pomagając w remontach i sprzątaniu jakichś budynków na zmianę z uczeniem w szkole. Należało mi się trochę odpoczynku. Z westchnieniem ulgi położyłem się do łóżka i przykryłem kołdrą. Szum za oknem działał na mnie uspokajająco, kojąco i sennie. Już po chwili zasnąłem. Wyjątkowo nie miałem żadnych koszmarów. I wtedy obudziło mnie nagłe pukanie do drzwi. Trochę zajęło mi przyjście do siebie zwłaszcza, że na początku myślałem, że śnię ale po chwili dotarło do mnie że to świat realny gdy pukanie powtórzyło się. Powoli podniosłem się z łóżka i odrzuciłem kołdrę. Rzuciłem ciche ,,Chwila'' (nawet nie byłem pewny czy ten ktoś to usłyszał) po czym wyskoczyłem z łóżka i otrzepałem się. Ruszyłem do drzwi i otworzyłem je ostrożnie. Byłem zaskoczony i zaintrygowany kogo to przywiało o tej porze do mojego pokoju (było koło drugiej w nocy)m a równocześnie lekko niepewny i przerażony. Zresztą przez ostatnie wydarzenia miałem prawo tak się zachowywać. Gdy drzwi stały już na oścież ja zdziwiony zmarszczyłem brwi. Przede mną na progu stał pies odziany w poszarpaną, zamarzniętą szatę. Był przygarbiony i trząsł się z zimna. Podpierał się o drewnianą, lekko popękaną laskę, na plecach miał zawieszony tobołek ze skóry.
- Witaj dobry przyjacielu - uśmiechnął się lekko - Jestem Mazurro. Czy mógłbyś mnie przenocować? - spytał. Zawahałem się. Nie byłem pewny czy można mu ufać ale po chwili stwierdziłem, że zaryzykuję.
- Jasne - powiedziałem przepuszczając go w przejściu i zamykając za nim drzwi.
- Dziękuję - zdjął kaptur z głowy - Wybacz, że tak późno. Pewnie cię obudziłem. Niestety ta przebrzydła pogoda opóźniła moją podróż, a nie miałem się nigdzie indziej zatrzymać.
- Spokojnie. Nie chowam urazy. Chcesz coś jeść, pić?
- Jakbyś mógł - w odpowiedzi zaparzyłem mu herbatę i obdarowałem na szybko zrobionymi kanapkami. Niespodziewany gość zjadł bardzo szybko, aż mu się uszy trzęsły. Picie zniknęło w ten sam sposób. Potem mój gość poszedł wziąć ciepłą kąpiel, a ja w tym czasie przyszykowałem mu pościel do spania w moim łóżku. Ja postanowiłem spać na podłodze.
- Dziękuję za pomoc - powiedział Mazurro wchodząc do pokoju - Ale nie pozwolę byś spał na podłodze.
- Proszę cię. Jesteś gościem. Poza tym zasłużyłeś na wygodny sen - udało mi się go jakoś przekonać mimo początkowych trudów.
Obudziłem się jakieś osiem godzin potem. Z podłogi wstałem z cichym jękiem bo bolały mnie plecy.
- Dzień dobry - Mazurro wyszedł do pokoju z uśmiechem trzymając w pysku mięso - Masz. Upolowałem śniadanie, Ja już pojadłem - postawił jedzenie przede mną.
- Dzięki - mruknąłem i zabrałem się za śniadanie.
- Nie. To ja dziękuję - spojrzał w okno - Rozpogodziło się. Musze już iść.
- Jasne... skąd w ogóle pochodzisz? - uśmiechnął się.
- Ze Sfory Srebrnej Krwi... już dawno nie istnieje. Od tego momentu podróżuje na północ i szukam mojej babki.
- Rozumiem. Pomóc ci?
- I tak zrobiłem dużo - założył kaptur na głowę i wziął tobołek - Ja już będę się zbierał. Dziękuję przyjacielu - i tyle go widziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz