Po tej przygodzie z atakiem wilka nie miałem ochoty wychodzić z pokoju. Gdy tylko mój pobyt w szpitalu się skończył i wróciłem do swojego hotelowego pokoju wychodziłem z niego tylko po jedzenie i picie, a tak siedziałem w nim. Wiedziałem, że nie będę mógł tak się ukrywać całe życie zwłaszcza, że wilka zaczęto szukać. Nie krył się ze swoją obecnością i zapewne za niedługo go złapią. Co nie zmienia faktu, że nadal byłem przerażony tą sytuacją. Od tego momentu spałem jeszcze gorzej. Zawsze miałem problemy ze snem i często śniły mi się koszmary. A dokładniej jeden o babci i śmiejącym się tajemniczym osobniku. Ale od tego ataku spałem jeszcze gorzej co więcej do tego koszmaru doszedł jeszcze jeden... Właśnie z atakiem wilka. Pierwszy dzień po powrocie ze szpitala nie potrafiłem zasnąć. Leżałem na łóżku wiercąc się niemiłosiernie z kąta w kąt. To nie jest tak, że nie byłem śpiący. Byłem i to bardzo ale gdy tylko zamykałem oczy automatycznie widziałem niekształtny zarys basiora. Na dodatek niemiłosiernie bolał mnie kark w który mnie wcześniej ugryzł. O dziwo po wielu trudach udało mi się zasnąć... ale bardzo tego potem żałowałem...
Koszmar zaczął się jak poprzedni i nic nie zapowiadało tego, że będzie inny. Biegłem... za mną ciemność, przede mną ciemność i po bokach. Wszędzie czarno. Wszędzie pustka. A ja biegłem ile sił w łapach. Wiedziałem, że coś mnie goni. Czułem jego oddech na mojej szyi, czułem skapującą ślinę, kroki jego łap. Ale nie odwracałem się. Biegłem, biegłem dalej. I wtedy... ten ktoś do mnie doskoczył i zagrodził drogę. Przyjrzałem się mu. To był ten basior co mnie zaatakował. Co prawda w realu nie widziałem jego pyska ale wyobraźnia zrobiła swoje. Ten był trzy razy większy ode mnie, czarny z czerwonymi oczami i białymi kłami. Wyglądał niczym demon.
- Myślałeś, że puszcze płazem to, że mnie zaatakowałeś?! Jak w ogóle śmiałeś?! - zacząłem się cofać - Na dodatek uciekłeś jak tchórz! Zapłacisz za to! - rzucił się na mnie. Krzyknąłem. I wtedy....
Obudziłem się zlany potem ciężko oddychając. Rozejrzałem się szybko po pomieszczeniu. Nikogo nie było. Westchnąłem cicho i wstałem z łóżka. Poszedłem sobie nalać wody i wypiłem jednym duszkiem po czym usiadłem obok na krześle. Już nie dałem rady zasnąć. Musiałem jak najszybciej zapomnieć o tej sytuacji bo te koszmary będą mnie prześladować do końca życia. A te są gorsze od wcześniejszych. Oparłem się wygodniej. Musiałem się uspokoić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz