Nie wiem. Ja, ja po prostu nie wiem. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie wiem, co się ze mną stało. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nie wiem, co mnie do tego zmusiło. Nie wiem, kurde, nic. Najprawdopodobniej poniosła mnie wyobraźnia, uczucia, wrażenia... nie wiem. To wszystko działo się zbyt szybko, bym mógł to natychmiast ogarnąć. Sam siebie nie ogarniam. Jak ja mogłem to zrobić. To jest... dziwne... nie, to przecież normalne. Każdy ma prawo zaspokoić swoje potrzeby, ekhm. Chciałem spróbować, chciałem poczuć, to poczuć, sami wiecie co. Nie mam już ochoty o tym wspominać, przez Tommena pragnę jak najprędzej o tej sytuacji zapomnieć. Poliki mnie piekły z zawstydzenia, jednak próbowałem nie pokazywać swojego skrępowania. Chociaż ogon usiłował się skulić, a pisk z pyska w tej chwili wydostać, to zgrywałem twardego. Tłumiłem w sobie zażenowanie i zakłopotanie, stając w obronie własnej jak prawdziwy mężczyzna - dbający o zasady prywatności, większej i mniejszej. Doszło nawet do tego, że zacząłem podejrzewać mego rodzonego brata, najbardziej posobnego do mnie, pod względem charakteru, takie tam dwie cioty, rzecz jasna, o, kurde, transwestytyzm. Definicję tego oto pojęcia znam od dzieciństwa, co jest, dla niektórych, w cholerę dziwne i niesmaczne. Mnie to natomiast zwyczajnie ciekawiło, nie chciałem być suką, ani nią nie byłem, okej? Moja mama to potwierdzi, dobrze zna to i owo. Pomijając, wierzę mojemu rodzeństwu. Nawet takiej Ros, która mało co świat widziała, ba, nawet takiemu Benjaminowi, ciągle mnie dręczącemu. Tylko jest mały problem, dotyczący mojego własnego zdania o słowie "wierzę". Jakie to według mnie ma granice, na czym polega moje zaufanie? Ha, tego nawet ja nie wiem, nie chcę okłamywać siebie, jednak zawsze wychodzi na przekór moim oczekiwaniom.
- Tak, Tommen, wybacz. poniosło mnie trochę, to było głupie. - westchnąłem, spuszczając delikatnie głowę. Moim oczom ukazał się obrazek ukochanej, który wcześniej odruchowo upuściłem. Jak już zostało wspomniane, przedstawiał on Ate, ale w dość nienormalnej jak na nią pozycji. Moja wyobraźnia przesadziła, wybaczcie, no musiałem, po prostu musiałem. Sunia była oparta przednimi kończynami na podłokietniku fotela. Tyłek miała wypięty w moją stronę, co mnie podnie... Ray, opanuj się. Dobra, dokończę opis, póki mam siłę i odwagę to zrobić. Była wygięta bardzo sekso... niczym modelka, pozująca do fotografii jakiegoś przystojnego fotografa. Pomińmy fakt, że w myślach tym fotografem byłem ja, proszę. No i twarzyczka, jej wyraz, oh. Najpiękniejsza rzecz w całym, amatorskim, natomiast całkiem udanym rysunku. Zadziornie uniesione kąciki ust, figlarne spojrzenie, lekko zarumienione poliki. Tak, to koniec. Udało się, jestem z siebie dumny, ale czas skonstruować maszynę do usuwania pamięci, przyda się wam.
- T-tak... - wymamrotał, zmieniając chaotycznie punkt skupienia wzroku ze mnie na rysunek i na odwrót. Gwałtownie wsunąłem moje dzieło pod łóżko, by nie musiał męczyć wzroku.
- Miałeś dla mnie jakiś list. - zmieniłem temat, chrząkają co każde słowo. Nadal czułem okropne zawstydzenie, co ogarniało, a właściwie zupełnie nie ogarniało mojego ciała. Błądziło od góry w dół, z przodu w tył, próbując się wydostać. Tommen skinął głową, po czym ja sobie przypomniałem, że położyłem kartkę na półkę. Sięgnąłem po nią, przy tym cały czas delikatnie marszcząc brwi. Gdy rozłożyłem papier, zauważyłem literki, tworzące słowa, składające się w liczne zdania, z których powstała dość spora informacja, przekazująca tylko to, iż razem z całą rodziną zostałem zaproszony na wieczerze w sforze, będącej z nami w sojuszu. Tam mielibyśmy omówić kilka spraw dotyczących zagłębienia tego całego sojuszu, wsparcia podczas wojen i tak dalej. Tylko nie rozumiem jednego, dlaczego wysłali ten list akurat do mnie? Chyba że do każdego z osobna, ale to nie miałoby sensu. Jeśli Tommen również to dostał, to pewnie powiadomiłby mnie na samym początku swoich zaskakujących odwiedzin. - Ty też to dostałeś? - zapytałem, chcąc się upewnić. Ten pokręcił głową, marszcząc delikatnie czoło. Najwidoczniej nawet nie wiedział, o co mi chodzi. Stwierdziłem, że pozostawię to na później, moje myśli aktualnie zapycha co innego. - Na chwilkę powrócę do wcześniejszej sytuacji... nie powiesz o tym nikomu, prawda? Proszę? - pisknąłem, chowając znowu list.
- Jasne, Ray. - wymamrotał trochę zakłopotany. Nagle do naszych uszu dotarł hałas dochodzący z dołu całego pałacu, co przy otwartych drzwiach pokoju słychać było naprawdę wyraźnie. Brzmiało, jakby coś spadło i się rozwaliło, albo nawet zawaliło. Po tym jak równocześnie podskoczyliśmy, przerażeni pobiegliśmy w stronę odgłosu.
Tommen? Wybacz, że tak długo czekałaś, ale masz chociaż idealne 700 słów xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz