Stało się. Tak, moi drodzy. Ta niesamowita, przepiękna, cudowna, inteligentna, niezwykle troskliwa, urocza, pomocna, świetna, zabawna, no po prostu idealna istota została moją partnerką. Nigdy wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy, że w dorosłości takiego tępego idiotę może spotkać coś tak wspaniałego. Ja jestem zwykłym zerem, a ona moim numerem jeden. Oh, nadal nie mogę w to uwierzyć. Jej uśmiech będzie mi teraz towarzyszył każdej chwili, każdego momentu. Każdej sekundy, każdej minuty, każdej godziny. Każdego dnia, każdego tygodnia, każdego miesiąca. Roku, wieku, kurde, ery. Przynajmniej mam taką nadzieję, nie, ja w to wierzę. Wierzę w naszą miłość. W naszą prawdziwą miłość. Jest to chyba jeden z pierwszych kroków, które muszę pokonać, by dotrzeć do celu, jakim jest pewność siebie, z granicami, oczywiście. Rozsądek musi pozostać, znaczy, nie w takim stanie, jakim jest teraz, bo długo nie przetrwam. Muszę trenować swoją psychikę, swój umysł, inaczej się nie obędzie. Mimo wszystko, nie chcę robić tego dla siebie, a dla innych. Dla Ate, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Ba, całej sfory. W końcu jestem księciem alf... pierwszym w kolejce do tronu. Czy na pewno? Szczerze, bardzo szczerze, ale to bardzo, bardzo szczerze uważam, iż nawet moja własna matka we mnie nie wierzy. Nie mam do niej żalu, przecież ma takie samo zdanie o mnie, jak każdy inny. Właściwie już się przyzwyczaiłem do negatywnych słów, skierowanych do mnie, więc dużo mi to nie robi. Prawda, rodzicielka nigdy mi nic takiego nie mówiła, jednak ja to czuję. Może się mylę, co jest naprawdę możliwe, znając mnie. Chwila, czy ja w ogóle siebie znam? Czy ja coś przed sobą ukrywam? Może mam drugą twarz? Może jestem kimś innym? Czy kiedykolwiek poznam odpowiedź na te pytania? Nie wiem. Nawet nie wiem, czy chciałbym je słyszeć.
Moja niesamowita, przepiękna, cudowna, inteligentna, niezwykle troskliwa, urocza, pomocna, świetna, zabawna, no po prostu idealna istota wróciła. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się ciepło, na co ja automatycznie wysoko uniosłem kąciki ust. Jej oczy nieco się szkliły, co dość mnie zaniepokoiło. Spróbowałem się nieco się podnieść, jednak skończyło się na ponownym upadnięciu na stary materac.
- Coś się stało s...? - zapytałem cicho, rezygnując szybko z ostatniego słowa, jakim było "skarbie". Nie byłem pewny, czy to odpowiedni moment. poza tym, nigdy nie zwracałem się tak do kogokolwiek, więc wydawało mi się to nieco dziwne.
- Nie, Ray, wszystko... wspaniale. - wymamrotała przyjemnym dla ucha głosem, siadając obok mnie. Uśmiechała się naprawdę szczerze, więc nie było innej opcji, jak jej uwierzenie.
- Co cię takiego niesamowitego spotkało? - rzekłem, krótko się śmiejąc. Tyle przeżyłem podczas ostatnich chwil, że już nawet nie wiem czego się spodziewać. Raczej coś dobrego, skoro moja partnerka jest aż tak uradowana. To będzie nowością, bo już nie pamiętam, kiedy coś przyjemnego mnie spotkało od niedawna, poza rozpoczęciem związku z Ate, rzecz jasna.
- Ty. - mruknęła krótko, po dłuższej chwili milczenia. Ty. To znaczy ja. Ja, czyli Ray. Czyli jej chłopak. Czyli jej na mnie zależy. Czyli pozostanie przy mnie na długo. Czy na pewno? Chłopcze, jesteście razem, a twoja dziewczyna nie jest w stanie cię opuścić, zbyt dobrze ją znasz, no i za to ją kochasz. Chciałeś zostać jej partnerem, by mieć tą pewność, można zrobić coś więcej? A można, można. Kochani, skarby, słoneczka, moi drodzy tutaj zebrani. Tak, właśnie w tym momencie rozpocząłem rozmyślanie nad czymś niesamowitym, czymś przepięknym, natomiast również czymś niezwykle trudnym. Kiedyś nawet nie myślałem, iż kiedykolwiek w ogóle będę miał z kim to zrobić, ale proszę, nawet wysilać się nie musiałem, by odpowiednią osobę znaleźć. Tak, moi mili, ślub to nie jest coś na zaraz. Jednak co ja mogę o tym wiedzieć? Przecież jestem zwykłą kaleką, znajdującą miłość przez przypadek.
Minęło trochę czasu od mojego wypadku. Nazywam to wypadkiem, bo wstyd mi mówić o nieudanej próbie samobójstwa. Żyję, to jest najważniejsze. Przemyślałem to, co wtedy się wydarzyło i stwierdziłem, że podejmowanie tak poważnych decyzji tak szybko, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Plany, dotyczące śmierci, szybko mnie pochłonęły, natomiast też szybko miały być zrealizowane. Co do ślubu... cholera, zaczęło się kilka dni temu, a nadal mnie tam myśl nie opuszcza. Ja nawet nie wiem, czy chcę, by mnie opuściła. Jestem prawie pewny, iż chcę tego dokonać. Potrzeba mi tylko pewności siebie, no i wiary w to, że Ate także tego chce. To jednak mniej za mną łazi, ponieważ ufam mojej partnerce, natomiast odmówić oczywiście zawsze może. Nie chciałbym tego, oczywiście, dlatego musiałbym jakoś się dowiedzieć o jej zdaniu na ten temat. Wiadomo, nie zapytam jej się wprost, chcę taką decyzję na razie pozostawić w słodkiej tajemnicy, naprawdę słodkiej. Dlatego muszę wymyślić jakiś dyskretny plan, może zamówić jakiegoś szpiega... Dobra, Ray, za dużo myślisz, za dużo. Wyszedłem już ze szpitala, cały i zdrowy, dlatego postanowiłem odwiedzić moją kobietę.
Ate? Nie mam pomysłu, eh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz