5 marca 2018

Od Rayvonne'a cd. Ate - Quest #8

Cóż. Ten dzień był... co najmniej dziwny. Dziwny, ale przyjemny. Tak, dziwny i przyjemny. Również stał się przełomowy, ponieważ dwa razy zrobiłem coś pierwszy raz w życiu. Nie wiem, czy jest powód do chwalenia, jednak to zrobię. Uwaga, uwaga! Ray skosztował alkoholu! Zaczęło się niewinnie, natomiast z każdą minutą czułem się coraz gorzej... i lepiej. Ten trunek działał na mnie jak narkotyk. No dobra, też nigdy narkotyków nie brałem, ale gdzieś tam słyszałem, jak to działa. Rozluźniłem się, wierzyłem, iż mogę więcej. To "więcej" doprowadziło do kolejnej ewolucji. Ekhm, Rayvonne Arvone, książę Alf, możliwe, że dziedzic tronu, właśnie przestał być prawiczkiem! Już widzę te oklaski i gwizdy na mojej konferencji, dotyczącej podziękowania za wybór mnie na dowódcę sfory. Do tego okrzyki: "Brawo Ray!", "Jesteś prawdziwym mężczyzną, gratuluję!". Cholera, czuję się coraz pewniejszy. Te nowości dobrze na mnie wpływają. Jednak trzeba pamiętać, żeby nie zajść za daleko. Spokojnie, młody, spokojnie. Jeszcze wiele lat przed tobą, zasługujesz na rozsądne życie.
Obudził mnie śpiew ptaków, wydobywający się zza okna. Gdy otworzyłem oczy, promienie słoneczne natychmiast mnie oślepiły. Przez to ponownie je zamknąłem, by następnie ostrożnie się podnieść i znaleźć się w bezpieczniejszym miejscu. Gdy to zrobiłem, zmrużyłem narząd zmysłu. Zauważyłem nadal śpiącą Ate, moją, kochaną, przepiękną Ate. Spaliśmy w jednym łóżku. O Boże. Spaliśmy w jednym łóżku. Dobra, Ray, dasz radę. Uspokoiłem się, po czym znów położyłem się tak, by mieć głowę skierowaną w stronę suczki. Wyglądała tak uroczo, gdy była pod wpływem objęć Morfeusza. Delikatnie się uśmiechała, a jej łapka co chwilę śmiesznie drgała. Pewnie coś przyjemnego jej się śni. Może ja? Ha, wolne żarty. Chcąc nie chcąc, nawet teraz do cholery musiałem zrobić coś idiotycznego. Kichnąłem, obsmarkując przy tum mordkę suni. Spojrzałem na to z krzywą miną. Energicznie zacząłem ją wycierać, jednak przez dotykanie moja towarzyszka się zbudziła.
- Co ty robisz? - zapytała, marszcząc delikatnie czoło. Uśmiechnąłem się jak idiota, kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Odruchowo pociągnąłem za materiał, którym suczka była okryta, po czym nim do końca zdjąłem brud z kufy Ate.
- To nadaje się teraz tylko do prania... - wymamrotałem, odrzucając, wcześniej trzymany przedmiot w łapach, na bok. Sunia spojrzała na mnie zakłopotana, po czym wybuchła cichym śmiechem.
- Dobra, nie wnikam. - westchnęła, przewracając się na grzbiet. - Jak się spało? - rzekła przyjemnym dla ucha tonem. Ona zawsze tak mówi, ma niesamowity głos.
- Uh, wspaniale! - zaśmiałem się, przypominając sobie całą noc. Znaczy, co ja wygaduję. Nic do cholery z nie nie pamiętam. Jedynie to, że piłem alkohol i Ate... ze mną... no.
- Mi również. - dodała, ponownie odwracając łebek w moją stronę. - Pamiętam praktycznie wszystko. Byłeś taki... czuły. - powiedziała to, zamykając na chwilę swoje śliczne oczęta. Poważnie? Pierwszy raz i już potrafiłem zrobić tak... kurwa no, ja już nie wiem co mówię. Zawstydziłem się przy niej nie powiem. Po chwili ciszy odchrząknąłem tylko ciche "Ja nic nie pamiętam" i wstałem z łóżka. Razem pościeliliśmy go, po czym ogarnęliśmy resztę, czyli między innymi rozlany alkohol, poprzewracane kieliszki. Gdy już to zrobiliśmy, postanowiliśmy wspólnie wyjść na spacer. By jednak to zrobić, musiałem jakoś po cichu wyjść z jej pokoju, by nikt nie zauważył. Co oni ludzie o mnie pomyślą? Że ukradkiem przemycam się do dziewcz... koleżanki, bo mamusia nie pozwala? O nie, nie, nie. Dobrze zacząłem ten dzień, właściwie od wieczoru poprzedniego, ale mimo wszystko, równie dobrze chcę go skończyć. Milcząc wyszedłem jako pierwszy i skierowałem się do holu głównego. Za mną ruszyła również Ate, idąca swoim przepięknym chodem. Cóż, gdyby tak podsumować to, co mi się w niej podoba, to jest ona po prostu idealna. Nie mam do tego wątpliwości, oczywiście. Takim samym krokiem wyszliśmy z hotelu, kierując się do centrum Cascadas. To tam najwięcej sforzan się zbiera w środku dnia. Dotarliśmy tam dość szybko. Co nas obojga zdziwiło, faktycznie, przybyło tam naprawdę dużo czworonogów, jednak wszyscy stali w grupce, centralnie przed tablicą z ogłoszeniami. Gdy jeden pies mnie zobaczył, zaczął coś szeptać do drugiego. Ten drugi do następnego, i tak w kółko. Dość mnie to zaniepokoiło, dlatego postanowiłem sprawdzić, o co chodzi. Jakoś przepchnąłem się miedzy poddanymi mojej matki, za mną ruszyła również Ate. Na środku wisiała ogromna kartka z niedbale napisanymi słowami, tworzące dwa zdania:

Pieprzony kundlu, który przypadkiem znalazł się w miocie alf na pierwszym miejscu, nie dopuszczę do tego, byś ty i twoja fałszywa dziwka zajął tron. Prędzej zgnijesz razem z tą kurwą między zdechlakami, niż zostaniesz moim władcą!

Przeraziłem się, i to okropnie. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej, a oddech nabierałem z większym trudem. Uciekłem, tylko to teraz potrafiłem zrobić. 
- Ray! - usłyszałem za sobą głos mojej przyjaciółki. Wiedziałem, że ona mnie goni, jednak tym razem nie znajdzie się przy mnie tak prędko. Miałem ochotę zniknąć. Jestem teraz zagrożeniem dla najważniejszej osoby moim życiu. Przeze może zginąć, przeze mnie. Już tu nie chodzi o moje bezpieczeństwo, a jej. Nie zasługuje na anonimowe wyzwiska, przecież nic złego nie zrobiła. Ja natomiast tak. Stoję na drodze mojemu bratu, który według niektórych byłby najlepszym dowódcą. Nie zrezygnuję z tronu, zostałbym pośmiewiskiem nawet wśród tych zaufanych. Jedynym wyjściem jest śmierć. Tak szybkiej decyzji jeszcze nigdy nie podjąłem. Teraz jednak wiem, iż to konieczność. 
Skierowałem się w stronę największego wodospadu. Ate chyba zgubiła się już dawno w tej gęstej puszczy. Kiedy znalazłem się na odstającej skale, pustka w mojej głowie natychmiast zapełniła się milionem myśli. Już kompletnie nie byłem pewny, co będzie dobrym wyjściem. Nie patrzyłem na dół, wolałem tego nie robić. Muszę podjąć decyzję jeszcze jako żywy. Ray, to czas na przemyślenia. Nie, cholera. Muszę to zrobić dla dobra innych. Cały czas czuję się obserwowany, tak, jakby autor tej groźby czekał na moją śmierć. Nagle usłyszałem ruszanie w krzakach, po czym nich wyłoniła się czarna zwierzyna. Zaczęła biec w moją stronę. Natomiast już na kilku postawionych krokach ktoś ją zatrzymał. Była to ona, ona, Ate. Rzuciła się na potwora, dusząc go swoimi ostrymi kłami. Przewracali się z jednej strony na drugą. Bójka się nie kończyła. Nie miałem ochoty na to dłużej patrzeć. Nie chcę patrzeć na czyiś zgon tuż przed moim. Dlatego celowo straciłem równowagę i spadłem ze skały. Ponownie usłyszałem głośne "Ray!", ale zaraz po tym upadłem na coś twardego i zimnego. Leciałem zaledwie trzy mety, po czym uderzyłem w odstającą, kamienną półkę. Rayvonne, jesteś taki nieudany, iż nawet próba samobójcza ci nie wychodzi. Idiota. 

Ate? x'D

 !10 MONET ZA 1000 SŁÓW!

QUEST ZALICZONY
!30 sztuk złota i 25 PD!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz