Wracając do tematu, znałam już te kilka psów, jednak uznałam, że to za mało i powinnam zaznajomić się z wszystkimi członkami naszej sfory. Chociażby pobieżnie. Chciałam, by znali mnie przynajmniej z imienia, nie chciałam być tą nieznaną nikomu sunią przemykającą bokiem, byle by się tylko na nikogo nie natknąć. O, nie. Jestem tego przeciwieństwem i już niebawem wszyscy się o tym przekonają. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, prawda? Postaram się więc, by ich opinia o mnie była jak najlepsza. Chciałabym zdobyć tu przyjaciela.
Jak na złość, akurat dzisiaj, gdy wybyłam na małe łowy, a konkretniej na znalezienie jak największej ilości osób, do których mogłabym zagadać, na swojej drodze nie spotkałam nikogo. Cóż, szkoda. Ale nie ma co się poddawać, z pewnością będzie jeszcze wiele okazji, by przedstawić się innym i zamienić z nimi chociaż te kilka słów, prawda? Oczywiście, że tak. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Akurat szłam przez las, myśląc nad tym, co ze sobą zrobić i próbując wymyślić coś kreatywnego, gdy ktoś na mnie wpadł. Podniosłam się szybko i otrzepałam. Przede mną stał skruszony doberman. Przeprosił mnie, porozmawialiśmy chwilę. Zdążyłam się dowiedzieć, że jest bardzo podekscytowany perspektywą dzisiejszego spotkania z dawną znajomą.
— W ogóle, jak masz na imię? Ja jestem Leon.
— Mia, miło mi cię poznać. — Przedstawiłam się i kiwnęłam głową. — To życzę udanego spotkania. Gdybyś potrzebował jakiejś pomocy, mieszkam w pokoju obok kuchni — zaoferowałam się jeszcze na koniec.
— Dobrze. Ja też mieszkam w pokoju obok kuchni.
— Czyli mieszkamy naprzeciwko siebie — podsumowałam jego wypowiedź.
— Dokładnie. To pa!
Pożegnałam się z nim i poszłam w sobie tylko znanym kierunku. Przez około godzinę spacerowałam na świeżym powietrzu. Po tym czasie wróciłam do hotelu. Gdy szłam korytarzem, usłyszałam czyjeś głosy. Ruszyłam w kierunku, z którego dochodziły.
Przyznaję, może i byłam ciut... ciekawska? Właściwie to zawsze taka byłam, do tego trochę zbyt energiczna, może czasem nachalna, ale w dobrym sensie, no a teraz jeszcze mi się nudziło, wszystko to łączyło się w dziką mieszankę, potrzebowałam towarzystwa i musiałam się czymś zająć oraz spożytkować własny nadmiar energii. Gdy przypadkiem usłyszałam rozmowę dwóch samców, jednego znanego mi dosyć dobrze, a drugiego tylko pobieżnie, z łatwością wywnioskowałam, że ten drugi, czyli dopiero co poznany przeze mnie Leon, stracił plany na wieczór i spędzi go samemu, u siebie. Postanowiłam działać. Nie myśląc zbyt wiele o ewentualnych przeciwwskazaniach, pewnym krokiem podeszłam do drzwi, za którymi dopiero co zniknął i zadzwoniłam dzwonkiem, cierpliwie czekając na pojawienie się samca w moim polu widzenia. Chwilę to potrwało, jednak opłaciło się czekać, bo drzwi otworzył mi pies, do którego właśnie przyszłam. Po krótkiej wymianie zdań wpuścił mnie do środka, może odrobinę niechętnie, ale to się jeszcze zmieni. Wydaje mi się, że jest on odrobinę samotny. Przyjaciółka dobrze mu zrobi. Oczywiście... nie w tym sensie.
— Jak tu trafiłaś? — zapytał w pewnym momencie rozmowy, gdy obydwoje byliśmy już dosyć rozluźnieni i dobrze czuliśmy się w swoim własnym towarzystwie. Zamyśliłam się krótko i nieco uniosłam na łapach.
— Właściwie nie ma o czym mówić — rzekłam, jednak zdecydowałam się rozwinąć swoją jak na razie zbyt krótką wypowiedź. — Po prostu zgubiłam się moim właścicielom, tyle. Trochę się pobłąkałam i natknęłam się na Cascadas, a tu naszą sforę. Widzisz, nie ma zbyt wiele do opowiadania. — Wzruszyłam ramionami, po czym się uśmiechnęłam i spojrzałam na niego. — A jak było z tobą?
— Moi rodzice musieli mnie zostawić, żebym przeżył. Mój brat zniknął, nie wiem, co z nim. Byłem sam, dlatego musiałem sobie jakoś poradzić. Byłem w wielu sforach, teraz jestem tu.
Pokiwałam głową i zamyśliłam się. Miałam ochotę coś zrobić, coś... nie wiem co dokładnie, ale szalonego, cudownego, zabawnego.
Podzieliłam się tą myślą z Leonem. Gdy zapytał, co konkretnie mam na myśli, jedynie wzruszyłam ramionami.
— Nie wiem. Może... Hm. Pójdziemy do klubu? Mam ochotę potańczyć.
Leon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz