5 marca 2018

Od Husniye - Quest #4

Suzaan przywitała mnie ciepło. Zaparzyła mi herbaty, której bardzo dużo już dzisiaj wypiłam swoją drogą. Potrzebowałam towarzystwa osoby zaufanej. To jest potrzebne, nawet przy największym bólu.
- Jak tam Husi? - spytała. - Słyszałam, że nieźle się bawiłaś w klubie. - zaśmiała się.
- Miałam taki dziwny sen, wiesz. Całe Kingdom of Dogs przeniosło się do innego wymiaru nie. W tym wymiarze wszędzie były kwiaty. Wszystko było z kwiatów. Wszystko. Bez wyjątku, tak, trawa też była kwiatami. No i ten kwiatowy świat nawiedził zły kaktus, no i ja ten kaktus miałam zgładzić. Ubrali mnie w grube łodygi czosnku i dali broń z kolców róży. Walczyłam z nim i się obudziłam. -  opowiedziałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co suczka powiedziała potem. - Ah, no tak. Nigdy więcej imprez z członkami spoza sfory. Lyoko przesadziła. - zaśmiałam się.
- Ah, no tak. A właśnie. Planuję taki konkurs. Kto zbierze najwięcej przebiśniegów. No wiesz. Wiosna nadchodzi, a to może być fajne urozmaicenie. - powiedziała.
- Świetny pomysł, zapisuję się. - odpowiedziałam podekscytowana.
- Okej, to jutro o szóstej trzydzieści w ogrodach królewskich. Tam zaczynamy zbiory. Dobrze by było, jakbyś rozgłosiła to innym członkom. - odrzekła Suz. Przytaknęłam i pożegnałam się z sunią. Przejdę się po wszystkich pokojach i powiadomię członków. Tylko ominę Kimble'a. On pewnie i tak by się nie zjawił. Młode alfy pewnie wiedzą, w końcu ich matka wymyśliła ten konkurs. Ruszyłam więc do hotelu i zaczęłam odwiedzać komnaty z doczepionym numerkiem. Bo te drzwi, które nie miały numerka, oznaczały, że pokój który jest za nimi jest niezamieszkały. Pierwsze drzwi pominęłam, bo to te Kimble'a, potem Kenai, Marshmellow, Leon, Sasuke, Hope, Ate, Akira, Verde, Shelby, Cherryvine, Remus, Melisa, Mia, Lilith i Foltest. Potem poleciałam do pokoju i wyjęłam z szafki karty. Karty pytasz? Przecież jestem sama co? Będę układać pasjansa. Nauczyłam się tego... Ee... Właściwie nie wiem. Zajęło mi to trochę czasu. Przerwałam w momencie, kiedy ziewnęłam. Spało mi się... Dobrze. Mogę śmiało stwierdzić, że się wyspałam. O tak. Spojrzałam na zegarek i... Szósta dwadzieścia jeden. Miałam dziewięć minut, aby się ogarnąć i dotrzeć na miejsce startu. Przemyłam tlko pysk i chwyciłam szalik z szafy. Wsadziłam go sobie do pyska i wybiegłam z pokoju. Starałam się biec szybko, ale nie chciałam też tracić sił które miały być na konkurs. Udało mi się zdążyć. Byłam na miejscu punkt szósta trzydzieści. Suzaan objaśniała zasady. Za nią stała jej córka, Rosalie, nie brała udziału, ponieważ straciła wzrok. Na trzy mieliśmy wystartować. Nie można było kraść sobie kwiatów, a zbierać je można było z całych terenów sfory. Nie szykowałam się do biegu, bo zaraz obok zauważyłam niezłą kępkę tych kwiatów. Kiedy usłyszałam "trzy" od razu ruszyłam do tamtego miejsca. Szybko zerwałam wszystkie kwiaty i ruszyłam do pojedynczego i znowu, no i znowu... Na to wszystko mieliśmy godzinę. Trzymałam się raczej tego miejsca, bo inni pobiegli dalej. A ja byłam blisko mety no i miałam co zbierać. Kiedy już żadnych innych kwiató w moim pobliżu nie zauważyłam, podeszłam do mety i powiedziałam Suzaan, że skończyłam. Było jeszcze pięć minut do końca czasu. Przybiegła reszta. W ostateczności skończyłam na piątym miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz