5 marca 2018

Od Husniye - Quest #10

Okazało się, że Suz znalazła szczeniaka, którym akurat ja miałam się zająć. Miała na imię Jean i była mieszanką czegoś spanielowato wyżełowego. Była bardzo cicha i miła, ale lubiła zwiedzać przeróżne miejsca. Podobno się zgubiła, więc Suzaan szukała jej rodziny. Szłam z suczką do karczmy, bo chciała coś zjeść. Naprawdę miło mi się nią opiekowało. Nie było żadnych, problemów. Naprawdę. Żadnych. Była chyba naj naj naj naj naj naj naj spokojniejszym szczeniakiem jakiego miałam okazję poznać. Weszłam z  nią do budynku. Usiadłyśmy przy stole, a ja przyniosłam jej menu. Wybrała sobie fileciki z kurczaka z frytkami. Złożyłam zamówienie i wróciłam do suni.
- Jean, a kim są twoi rodzice? - spytałam suczki. A odwróciła pysk w moją stronę i zaczęła mówić:
- Tatuś George jest rybakiem, znaczy chyba bo przynosi rybki, a mamusia Ylian jest nauczycielką w ulicznej szkole. - odpowiedziała. Kelnerka przyszła z zamówieniem, a suczka zaczęła jeść. Jak już się najadła, chciałam zabrać ją do siebie do pokoju. Szłyśmy, szłyśmy, a ja odwróciłam się, aby sprawdzić, czy suczka nadąża. Jej nie było. Spanikowałam. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Gdzie ona jest. Suzaan mi nie wybaczy jak się okaże, że ją zgubiłam. A jak jej się coś stanie? A jak ją jakiś wilk zaatakuje? A jak ktoś ją zgwałci? A jak ktoś ją porwie? A jak... Szukaj jej debilko! Biegałam po wszystkich osiedlach. Zaglądałam pod każdy kamień, za każde drzewo, w każdy krzak. Nigdzie jej nie było. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Suzaan mnie zabije. Postanowiłam się poddać. Ze spuszczonym ogonem skierowałam się do Suzaan, a dokładniej jej pałacyku. 
- Wiesz... Suzaan. Pamiętasz Jean, nie? Hah... Bo wiesz... Tak wyszło jakoś, że jak zjadłyśmy obiad to gdzieś zaginęła i ja jej nie mogłam znaleźć. - zaśmiałam się nerwowo.Suczka tylko się uśmiechnęła i zaprosiła mnie gestem łapy do środka. 
- Husi, nie szkodzi, że ją zgubiłaś. Leon ją znalazł i do mnie zaprowadził. Odnalazłam jej rodziców. Jest już w domu. Jest bezpieczna. - odpowiedziała. Odetchnęłam z ulgą i podziękowałam suni. Pożegnałam się z nią i wróciłam do pokoju. Dobrze, że nie jestem matką. Zgubiłabym moje dzieci jeszcze zanim nadałabym im imiona. Wzięłam do łap książkę i położyłam się do łóżka. Czytałam, czytałam, czytałam i nagle zasnęłam. Z książką w łapach. Zdarza mi się to dosyć często. Znaczy zasypianie z książka w łapach, a nie gubienie szczeniaków, to był pierwszy raz. Na szczęście pierwszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz