***Jakiś czas później***
Czułam się... Na pewno lepiej. Dużo czasu przeznaczałam na zbieranie na domek dla mnie. Pewnie spytasz się, czy udało się zapomnieć? No jak zapomnieć, jak po tym wszystkim przytyłam? Nie obyło się od wyznania Suz, która uświadomiła mi niedawno, że ten brzuch to jednak większy jest. I zapisała mnie do ginekologa. Mhm. Świetnie. Zaparzyłam sobie herbaty. Było południe, a czułam jakby był poranek. Jakby była piąta rano. Piąta. Byłam umówiona na czternastą, jest trzynasta. Więc musiałam się spieszyć. Po wypiciu herbaty wyszłam z komnaty. Zapukałam do gabinetu i usłyszałam ciche "proszę". Niezbyt kojarzyłam co się działo. Byłam raczej zestresowana. Co będzie. Jak będzie. Co wyjdzie na USG. Udało mi się wyłapać jedno zdanie.
- Gratulacje, będzie Pani matką sześciu szczeniąt! - oznajmił. Zakończyliśmy badanie, umówiliśmy się na kontrolę i takie tam formalności. Ale ja niezbyt kontaktowałam. Ja. Matką. Dzieci. Kimble'a. Fak. Wpadka. Wpadka. Wpadka. Sześć szczeniaków. Moja mała komnata. Nie mam jeszcze pieniędzy aby kupić domek. Nie. Nie. Nie. Trzeba powiadomić ojca. Skoro już wpadliśmy, trzeba dobrze wychować dzieci. Nie chcę, aby miały złe dzieciństwo. Zrobię wszystko aby wychowały się w normalnej rodzinie. W normalnej kochającej się rodzinie. Nie wiecie o co chodzi. Ja wiem. Będzie też wiedział Kimble. Jak mu powiem. To potem. Trzeba iść do Suz. Trzeba iść do Suz. Ona musi wiedzieć pierwsza. Poszłam w miarę spokojnie do jej pałacu i zapukałam do jej drzwi.
- No i jak Husi, co wyszło? - spytała, prowadząc mnie do środka.
- Sześć. I nie kebabów. Żywych stworzonek. Suz. To nie kebeby. To nie jedzenie. - mówiłam szybko.
- Oh Husi. Gratulacje, będziesz wspaniałą matką. - poklepała mnie po plecach Suz.
- Dziękuję. Będę musiała odwiedzić Kimble'a. - westchnęłam. - A tak z innej beczki, masz może ogórki kiszone posypane kakaem z kalafiorem i twarogiem? Przekąsiła bym chętnie. - dodałam. Suczka się tylko zaśmiała i przyniosła mi normalne jedzenie, mówiąc, że nie ma nic innego. Niechętnie je zjadłam. W pewnym momencie musiałam się pożegnać z przyjaciółką i pójść do niego. Nie pukałam. Nie miałam ochoty. Pies odwrócił pysk w moją stronę. Czytał książkę.
- Gratulacje, wiesz, będziesz miał szóstkę dzieciaków! - powiedziałam, niby entuzjastycznie. - W związku z tym, propozycje nie do odrzucenia mam. Chcę aby dzieciaki miały normalne życie i dzieciństwo, aby żyły w przekonaniu, że ich rodzice się kochają i ogólnie nie są pojebani. Wiec tak, udajemy, że się kochamy i że jesteśmy partnerami, zgoda? - powiedziałam na jednym oddechu. Pies wyglądał jakby nie dowierzał.
<Kimbciu?>
Tak. Husi jest w ciąży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz