- Ten zając był mój.
- Już nie - odpowiedział mi osobnik. Byłem zły. Upolowałem sobie zająca, zostawiłem na chwilę, a gdy wracam, inny pies go zjada.
- Kim jesteś? Nie masz manier? Ktoś może ciężko polował na tę zwierzynę, a tym ktosiem jestem ja.
- Zostawiłeś go. Myślałem, że on po prostu zdechł. Nie widać śladów krwi.
- Aha. No, ale jednak nie powinieneś go jeść. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Kim jesteś?
- Jestem Kimble. A ty?
- Leon.
- Miło poznać. I w ramach przeprosin upoluję drugiego zająca.
- Nie trzeba.
- To może się zaprzyjaźnimy?
- No... Dobra. Muszę iść pod zamek, spytać, czy są jakieś zlecenia.
- A w jakiej branży pracujesz?
- Jestem mordercą. A ty?
- Uuu, kolejny morderca. Ja jestem lekarzem.
- Jest ktoś jeszcze?
- Tak. Suzaan jest mordercą - odpowiedział mi Kimble. Ja poszedłem do zamku, on do pracy. Około godziny dziewiętnastej upolowałem sarnę. Gdy posilałem się, podbiegł do mnie Kimble.
- Jesteś głodny? - spytałem.
- Chętnie. A co jemy?
- Sarnę.
- Okey. - Zrobiło się zimno.
- Może pójdziemy do domu? - zaproponował Kimble.
- Zgoda - odpowiedziałem.
*Na miejscu*
Gdy zjedliśmy sarnę, Kimble zaproponował, by napić się czekolady. Obejrzeliśmy komedię, a około północy poszedłem do domu. Byłem zmęczony, ale jednak nie mogłem iść spać. Dopiero o drugiej nad ranem postanowiłem usnąć. Przed tym wypiłem herbatę ziołową, aby przestała mnie boleć głowa. Nie wiedziałem od czego aż tak źle się czułem. Myślałem, że może się zatrułem. Mniejsza o większość. Miałem nadzieję, że gdy się obudzę, lepiej będę się czuł. Obudziłem się nie w domu, a w szpitalu. Nade mną stał Kimble, pytając, jak się czuję. Próbowałem sobie coś przypomnieć, jednak na darmo. Nic nie pamiętałem.
<Kimble? Co mi jest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz