7 marca 2018

Od Ate cd. Rayvonne'a

 Poczułam, jakby zatrzymał się świat, gdy jego usta dotknęły moich. Moje ciało przebiegł niepokojący dreszcz, zamknęłam oczy. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszej chwili, to było coś, na co czekałam od dawna. On. Rayvonne Arvon, dziedzic tronu alf, syn tej Suzaan zainicjował pocałunek, a na dodatek zapytał, czy będę jego partnerką, bo chce mieć mnie przy sobie na zawsze. Nie mogłam uwierzyć, chociaż to wszystko było najprawdziwszą prawdą. Jedno słowo, "tak", a mogłam oficjalnie powiedzieć, że jest mój. Równie dobrze w tej chwili mogłoby się stać coś złego. Coś, co rozdzieliłoby naszą dwójkę, a ja nie zdążyła odpowiedzieć psu. Nie mogłam zwlekać, odkleiliśmy się od siebie, wzięłam wdech, po czym odpowiedziałam krótko, zwięźle, aczkolwiek zrozumiale:
 — Tak.
 Łzy zalały moje oczy, uśmiechnęłam się lekko do Ray'a.

Been waiting for a lifetime for you
Been breaking for a lifetime for you
Wasn't looking for love 'till I found you
Ooh na-na ayy
For love, 'till I found you

 Zdecydowanie. Podjęłam najlepszą decyzję, to było pewne, ja byłam pewna, on raczej też. Cieszyło mnie to, moja pierwsza miłość, udana miłość. Ale co się z tym wiązało? Miałam zostać samicą alfa. Taki wielki obowiązek, a zarazem przyjemność. Tylko czy się nadawałam? Nie? Tak? Możliwe, że tak, chociaż miałam jednego przeciwnika, mianowicie Benjamina, podobnie jak mój partner. Ale nie to było najważniejsze, a nasze szczęście.
 — Em... kochanie, muszę wyjść — szepnęłam mu do ucha. — Albo... nie, pójdę rano. Jeszcze dziś zostanę z tobą, jutro też, i pojutrze. Póki nie wyjdziesz będę przy tobie w każdej wolnej chwili, uwierz mi.
 Skinął delikatnie głową, jego stan był poważny, jednak niezagrażający życiu, na szczęście. Rozejrzałam się po sali. Obok łóżka samca stało jeszcze jedno łóżko. Pomyślałam, że dzisiejszą noc spędzę na nim, tuż obok niego. Wpatrywałam się w niego jeszcze chwilę, oczy przymknęły mi się same. Tak, po prostu. Najwyraźniej zmęczona, tak.
 Promienie przebijały się przez okno, a następnie zniszczone firanki, padając na ciało Ray'a, które zastygło w bezruchu nocą. Nie, nie zmarł, spał. Wymknęłam się cicho z sali, wyszłam ze szpitala i pokierowałam w stronę pałacu alf, a dokładnie jednej z alf - Suzaan. Godzina koło dziesiątej, wykluczone było, aby spała. Z tego co wiem należała do tak zwanych "rannych ptaszków". Nie pomyliłam się, krzątała się po domu.
 — Suz? — uchyliłam drzwi nie pukając.
 Zza kanapy wychyliła się sunia.
 — Co cię sprowadza o tej porze, Ate? — zapytała, wstając z kanapy.
 — Hm... warto by było powiadomić cię o pewnej... decyzji — odparłam. — A więc, ja i Rayvonne jesteśmy razem.
 Zamruczała, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana. Po chwili wybuchnęła śmiechem. Zupełnie nie wiedziałam o co jej chodzi.
 — Podejrzewałam, że do tego dojdzie — przyznała. — Gratuluję nowej parze — dodała alfa z uśmiechem. — I myślę, że znasz już moją decyzję co do dziedzica tronu, prawda?
 — Można tak powiedzieć. Wybrałaś Ray'a, jestem pewna na... dziewięćdziesiąt dwa procent.
 — Dlaczego tak dokładnie? I tak, zgadłaś. A ty, partnerko mego syna, zostaniesz również samicą alfa. Poradzisz sobie, wiem to.
 Odwzajemniłam uśmiech. Ah, to wszystko było takie cudowne.
 Wróciłam do Rayvonne'a.

Ray? Przepraszam za shit, ale mnie kochasz i mi wybaczysz, prawda mężuś?♥
ATVONNE IS REAL OFICJALNIE SIABADABA IMPREZA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz