If you love someone you should never hurt them
Skakała wokół mnie niczym mała, natrętna mucha, próbując wydobyć ze mnie cokolwiek; jakąś odpowiedź, gest, chociażby mały znak tego, że jej słucham. Na co dzień nawet ją lubię, muszę to przyznać. Jest znośna, chociaż irytujące powoli staje się to, jak ona i Ray skaczą wokół siebie, jakby zaślepieni uczuciami, z serduszkami w oczach, nie mogąc zdecydować się na żaden sensowny krok w swoim kierunku, mimo że wszyscy naokoło widzą, co się kroi, święci, i każdy, nawet największy głupek, przy pierwszym spotkaniu z tą dwójką, zrozumiałby, że coś między nimi jest.
Miłość. Co ja mogłam o niej wiedzieć? Jestem tylko zwykłą, najzwyklejszą istotą, której nikt nigdy nie obdarzył tym wyżej wspomnianym uczuciem i prawdopodobnie nie obdarzy, bo, nie ukrywajmy, kto chciałby być z kimś takim jak ja? Nie ma we mnie nic porywającego, nic, co sprawia, że samce uganiają się za mną w ten ważniejszy sposób, a nie tylko po seks. Nie mam urody Ate, nie mam charakteru Ate, jestem tylko paskudną i nieciekawą w żadnym stopniu istotą zatruwającą powietrze innym. Powinnam odsunąć się w kąt, i tak nikt by za mną nie zatęsknił, bo, no cóż. Nie mam nikogo bliskiego. Nic nie znaczę. Moje życie nie jest warte złamanego grosza. Jestem samotna. I chyba jestem egoistką. W dodatku jestem potworem, bo zabiłam własnego brata. We śnie, ale jednak. Wzięłam do łapy sztylet i z pełną świadomością tego, co robię, poderżnęłam mu gardło. Chciałam mu tylko pomóc... Ale czy to mnie usprawiedliwia?
To tylko sen, Roxanne Suzanne. Uspokój się. Nakazałam sobie w myślach, nie chcąc popadać w paranoję, bo to do niczego dobrego z pewnością nie zaprowadzi. A jednak nie mogłam przestać o tym myśleć. Tyle czytałam swojego czasu o świadomych czy proroczych snach, kiedyś ten temat bardzo mnie interesował. Czy istnieje możliwość, że to, o czym śniłam, wydarzy się kiedyś naprawdę?
Jeśli tak, to zaraz po zrobieniu tego co powinnam i co zrobię, sama powieszę się na najbliższej gałęzi. Już teraz mogłabym to zrobić, tak właściwie. Bo co ja wnoszę swoim istnieniem? Nic. Co mnie więc od tego czynu powstrzymuje? Może strach przed uczynieniem tego ostatecznego kroku. Może strach przed piekłem, które prawdopodobnie mnie czeka po odebraniu sobie życia. A może nadzieja, że mój los jeszcze ulegnie zmianie, zmianie na lepsze? Jestem młoda. Być może sytuacja z czasem się polepszy, a ja wtedy będę cieszyć się z tego, że postanowiłam jednak przeczekać i nie zrobiłam sobie nic złego.
Wzięłam głębszy oddech przez nos, chcąc uspokoić szybko bijące serce, które właściwie nie wiadomo kiedy zdążyło przyspieszyć swój rytm. Jak przez zasłonę słyszałam słowa Ate. Czy ona naprawdę chce mi pomóc? Nie chciałaby, gdyby dowiedziała się, że w moim chorym śnie zamordowałam psa, w którym jest zakochana. Ale nie sądzę, by się dowiedziała. Sama się nigdy nie domyśli, zaś ja nie mam zamiaru pisnąć jej ani słówka na ten temat. Nie chcę być postrzegana jeszcze gorzej niż z pewnością jestem postrzegana teraz. Jeszcze mi zależy. Na tym, by inni mnie lubili. Może to żałosne, ale nie chcę być w ich oczach tą złą, okropną, mimo, że prawdopodobnie właśnie nią jestem. Chciałabym, by znalazł się ktoś, komu zacznie na mnie zależeć. I nawet nie chodzi o tę waloną miłość. Po prostu. Chciałabym. Mieć. Przyjaciółkę. Lub przyjaciela. Kogokolwiek, przy kim będę miała świadomość, że nie jestem sama i że on zawsze mnie wesprze i nie odtrąci.
Czy będąc mną, znalezienie takiej osoby jest możliwe?
Może jest. Może nie powinnam zamykać się na innych tylko dlatego, że nawaliłam, raz czy drugi. Może powinnam próbować do skutku, nie oglądając się na porażki i nie biorąc ich do siebie, tylko wyciągając odpowiednie wnioski i idąc dalej.
Może powinnam. I chyba właśnie w tym momencie, powtarzając w myślach te słowa, podjęłam pewną decyzję, być może słuszną, być może nie. Nie wiem. Przekonamy się. Na tę chwilę nie mogę być pewna niczego.
— Jak najdalej. — Nareszcie z mojej krtani wydobył się pewny odgłos. — Nie wiem gdzie, przed siebie. Chcę odetchnąć. Chcę wziąć się w garść. Chcę się uwolnić. Jesteś ze mną? Czy może pękasz? Co ty na to, Ate? — Zdołałam się nawet uśmiechnąć, chyba powoli wracam do siebie, no proszę. Teraz tylko poczekać na odpowiedź suki i będę miała świadomość, czy ta decyzja była słuszna.
Mam nadzieję, że była.
Attheaeldre?
Pisane na własnych emocjach, nie na wenie. Mam nadzieję, że odpis przypadł do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz