Przybyłam do sfory całkiem niedawno, a właściwie niecały tydzień temu. Czuję się tu naprawdę wspaniale. O dziwo dość szybko się odnalazłam w nowym otoczeniu, szybko udało mi się poznać członków, jakich, jak na razie, jest niewiele. Ta liczba właściwie bardzo szybko się rozrasta, bo jeszcze niedawno byłam sama z Malcolmem, Husi i Rosebud, a aktualnie te tereny zamieszkują również trzej inni samce. Dobrze się z nimi dogaduję, pomijając fakt, iż dość mało z nimi rozmawiam. Co niektórzy to naprawdę ogromne gaduły i niezbyt komfortowo się w ich towarzystwie czuję, jednak to czas się przyzwyczaić. Nie dość, że jesteś tu kilka dni, Suz, to jeszcze między siedmioma psami znajdziesz istoty, których nie będziesz obdarzać jakąś sympatią, no weź się ogarnij. Musisz tu znaleźć przyjaciół, nie ma innej opcji.
Kolejny dzień, kolejne przygody. Czy można zabawy z członkami sfory nazwać przygodami? Nie wiem, ale niech będzie. Ponieważ nastała piękna zima, czas rozpocząć przechadzki wśród zamarzniętych drzew. Kocham ten widok. Ten widok, zwisających sopli na gałęziach. Coś cudownego. Od wyruszenia na spacer jednak powstrzymali niedawno poznani koledzy i koleżanki, chcący zabawić się wspólnie w otaczającym nas białym puchu. Samiec alfa sfory postanowił zorganizować rozrywkę integracyjną. Zebrał wszystkich członków stada, w tym mnie i razem rozpoczęliśmy bitwę na śnieżki. Chociaż wydawało się to być głupią zabawą dla dzieci, sprawiło mi ogromną radochę. Szło mi naprawdę nieźle, najwyraźniej moje umiejętności nie nadają się jedynie do wykonywania swojej pracy. Po jakimś czasie moich celnych rzutów śnieżnymi kulami, oberwał i Malcolm. Czego się nie spodziewałam, temu zachciało się na mnie odegrać. Rzucił się na mnie, powalił jednym rucham i przygwoździł do zimnego podłoża. Nie mogłam się ruszyć, gdyż samiec mocno trzymał każdą moją kończynę. Próbowałam się wydostać, jednak to na nic.
- No i co zrobisz? Nic nie zrobisz! - zaśmiał się dumnie, po czym uśmiechnął się wesoło. Spojrzałam na niego, unosząc brew. Przez chwilkę musiałam pomyśleć, co zrobić, by go pokonać. Wreszcie lampka nad głową mi się zapaliła.
- Wilk! - wykrzyczałam z przerażeniem zaraz po tym, jak obróciłam głowę w bok i spojrzałam przed siebie.
- Co?! - zaskoczony również wpatrywał się w to miejsce, gdzie ja wcześniej. Wyszczerzyłam się szeroko i zaczęłam działać. Ponieważ samiec był skupiony na czym innym, ja bez problemu mogłam użyć trochę więcej siły i go przewrócić, tak też więc zrobiłam. Teraz to ja stałam nad nim. Jego wyraz mordki wskazywał jedynie na to, iż się domyślił o moim kłamstwie. Moje przodowanie nie trwało długo, bo dość szybko pies mnie wytrącił z równowagi. Wciąż się trzymając zaczęliśmy się tarzać w śniegu. W końcu straciłam siłę i opadłam bezwładnie na ziemię. - Gratuluję wygranej. - wymamrotał Malcolm, chichocząc z wysuniętym łbem nad moim.
- Jeszcze się odegram, Malcolm! - zaśmiałam się, dysząc ze zmęczenia. Kiedy nieco odpoczęłam, wróciliśmy do zabawy. Ta trwała jeszcze dość długo, dopóki na niebie nie zrobiło się ciemno. To natomiast nastało już przed szesnastą. Niektórzy postanowili zrobić jeszcze wieczorny spacer, jednak ja stwierdziłam, że lepiej będzie się ogrzać i odpocząć w cieplutkim domku. Samiec alfa się do mnie dołączył, ponieważ nie chciał sam przebywać w pustym zamku. - Masz ochotę na ciepłą czekoladę? Kawę, herbatę? - zapytałam psa, szperając w mojej malutkiej kuchni. Trzymałam w niej dość sporo ziół, które zawsze się przydadzą. Między innymi, do takiej chwili, jaka dzieje się teraz.
Malcolm? Od teraz będę szybciej odpisywać c;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz