- Aaaa! - krzyknąłem nagle spadając z łóżka z hukiem uderzając w podłogę. Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłem tym upadkiem bo wtedy byłby cudowny początek dnia.
Wstałem niepewnie masując sobie obolały nos. Znowu miałem jakiś koszmar. Ktoś mnie gonił, ja uciekałem. Byłem coraz dalej i myślałem, że go zgubie ale wtedy... potknąłem się o własne łapy. Napastnik zaczął się ze mnie śmiać. Przezywać od ofermy i tym podobnych. A potem pojawiła się babcia i powiedziała, że się na mnie zawiodła... i tak każdej nocy. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na okno. Było ciemno ale promienie światła już przebijały się. Stwierdziłem, że bez sensu będą dalsze próby zasypiania więc ruszyłem na spacer. Nadal się jeszcze trochę trzęsłem ale powoli wszystko wracało do normy. Powietrze było ciężkie i chłodne ale takie własnie mi odpowiadało. Spacerowałem po ulicach. Było jeszcze ciemno i większość osób spała choć oczywiście zdarzają się nocne marki. Spokój, cisza... Nagle usłyszałem jakiś zgrzyt by po chwili poczuć jakieś dziwne mrowienie... automatycznie odskoczyłem na bok, a za mną rozległ się huk. Spojrzałem za siebie. W miejscu gdzie przed chwilą stałem leżało parę dachówek i śniegu. Musiały nie wytrzymać pod jego ciężarem. Uf.... mało brakowało. Potruchtałem dalej trzymając się z dala od dachów budynku. I wtedy gdzieś z oddala zobaczyłem jakąś sylwetkę. Czyli nie tylko ja nie śpię. Trochę mi zajęło by zobaczyć czy to suczka czy pies i właśnie wtedy niekontrolowanie podszedłem pod dach... nie zauważyłem, że i z niego spadły dachówki i oberwałem w głowę upadając na ziemię...
Ate?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz