IMIĘ: Nigdy nie poznał swego prawdziwego mienia, nie zdążył. W swojej przeszłość przybierał ich wiele, każde do konkretnej sytuacji, która tego wymagała. Ostatecznie przylgnęło do niego imię Foltest. Nie widzi potrzeby skracania go, bo i jak? Jednak jak wpadniesz na jakiś pomysł, na pewno z chęcią go pozna.
WIEK: 3 lata
PŁEĆ: Zapewniam, samiec
STANOWISKO: Najchętniej nie robiłby nic, ale z racji, że robić musi, piastuje stanowisko nauczyciela polowania. Zapytacie pewnie, jak tak nieodpowiedzialna postać, jaką jest Foltest może sprawować piecze nad edukacją młodych pokoleń. Otóż nasz bohater wewnętrznie wciąż jest infantylnym szczeniakiem, co sprawia, że wyjątkowo dobrze dogaduje się z młodymi, a przez to potrafi przekazać im cenną wiedzę na temat polowań, z którymi radzi sobie doskonale.
RANGA: Najzwyczajniejszy zjadacz chleba, członek sfory.
OSIEDLE: Vie
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Rezyduje w hotelu, co też mu bardzo odpowiada, im mniej ma na głowie, tym lepiej
CHARAKTER: Nasz bohater to wulkan energii, na nieszczęście wszystkich dookoła i jego samego zresztą też. Nadmierna aktywność popycha go ku robieniu rzeczy co najmniej nieodpowiedzialnych. Foltest działa przez to pochopnie, nie rozważając konsekwencji, które pociągną za sobą spontanicznie podjęte decyzję. Jak sam twierdzi, to adrenalina płynie w jego żyłach, ach, błękitna krew również!
To samiec żądny przygód. Jego serce po brzegi wypełnione jest odwagą, niemalże namacalną w jego towarzystwie. Jest to wyjątkowo piękna cecha, doprawdy, jednakże w zestawieniu z przesadną niekiedy pewnością siebie, staje się przyczyną wielu niebezpiecznych sytuacji, które skupiają się na szkodzie Foltetsa (do której sam, nicpoń, najczęściej doprowadza).
Tak, bez przeszkód można przypisać mu złotą cechę, jaką jest inteligencja. Czy to w walce, czy na co dzień, stara się jak najczęściej wykorzystywać jej pokaźne zasoby. Wiąże się ona z jego umiejętnościami strategicznymi, przez co w bitwach staje się wyjątkowo trudnym przeciwnikiem.
Pies ten od zawsze lubił się wyróżniać. Gdy tylko mógł, stawał przed szeregiem monotonii z uniesioną głową, świadomie ściągając na siebie nieprzychylne spojrzenia innych. Otwarcie mówi o swych poglądach i zainteresowaniach. Nie kryje się z opiniami, myślami, szczerymi wypowiedziami. Gardzi on kłamstwem, jednak jak dobrze wiemy, nieraz musimy się nim posłużyć.
Foltest to lekkoduch, nie przejmuje się zanadto problemami i zdaniem innych, bardzo zróżnicowanych swoją drogą. Niektórzy twierdzą, że jeszcze nie dorósł do dorosłego, odpowiedzialnego życia, inni z kolei uznają jego pozytywną energię i swawolny tryb życia za pozytywny aspekt, budujący wśród psów z jego otoczenia radosną, luźną atmosferę. Oba podejścia się równoważą, bowiem Foltest umie wyznaczyć sobie granicę, może do woli narażać swoje życie, ale nigdy czyjeś.
To, co ewidentnie wyróżnia się na tle innych cech Foltesta jest umiejętność skupienia się oraz cierpliwość. Działanie pod presją nie jest dla niego wyzwaniem, gdyż w ciągu swego trzyletniego życia zdążył wpakować się w tak wiele ryzykownych sytuacji, wymagających szybkiego działania. Wszystkie z nich stopniowo przestudiował i wyciągnął wnioski, które uznał za słuszne. Niewiele rzeczy na tym świecie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi, jednak gdy już to nastąpi, nie ma co zbierać po nieszczęśniku, który do tego doprowadził, rozpęta się burza z walącymi ze wszystkich stron, śmiertelnymi piorunami i tnącym skórę deszczem. Burzą będzie Foltest, samobójca, który ją wywołał, jego pierwszą ofiarą.
Opisywany przeze mnie pan to jeden z wielu przedstawicieli ekstrawertyków. Ma na pęczki znajomych, a nabywanie kolejnych przychodzi mu z niebywałą łatwością, jak gdyby był ucieleśnieniem magnesu, przyciągającego każdego do swojej osoby. Nie peszy go występowanie przed innymi, wręcz przeciwnie, lubi być w centrum uwagi. W każdym towarzystwie gra główne skrzypce, ewidentnie dominuje, nawet nieświadomie. Z przyjemnością oddaje się dobrej zabawie, bez znaczenia, czy w dużym gronie, czy też wśród najbliższych przyjaciół. Nie znosi nudy, znacznie bardziej odpowiadają mu zmiany, zawrotne tempo rozwoju wydarzeń.
Nie jest psem, który dopuszcza otrzymywanie pomocy od innych. Nie pozwala mu na to duma. Jest za to wyjątkowo chętny do ofiarowania jej ze swojej strony. Podobnie jest z cierpieniem, tym wewnętrznym szczególnie. Foltesta nie można skrzywdzić, wszelkie nieszczęśliwe chwile, przykrości zbywa z nienaturalną łatwością, obcą, nieludzką wręcz, jednak, gdy nawet nieznajoma osoba przeżywa trudny czas w swoim życiu, bez zahamowań stara się ją pocieszyć. Wynika to z przeżytych w przeszłości trudnych chwil, gorzkich rozczarowań, które pozostawiły trwały ślad w jego pamięci, ale też sercu. Boli go widok cierpiących stworzeń. Gdy ktoś roni łzy, skłonny jest nawet zbłaźnić się przed takową istotką. Można określać go na wiele sposobów, wykorzystując przy tym różne słowa, jednak nie bez powodu zasłużył na tytuł znakomitego pocieszyciela oraz słuchacza. Jest doskonałym materiałem na wielogodzinnego rozmówcę. Nieważne, czy tematem będą dręczące blizny z przeszłości, czy dzisiejsza pogoda, zaangażuje się w konwersacje, analizując i zważając na punkt widzenia drugiej osoby.
Bez dwóch zdań przyjacielem jest znakomitym! Szczęście drogich mu osób stawia wysoko ponad swoim. Bez zastanowienia byłby gotów oddać życie w imię jego bliskich. Na szczęście jest takich niewielu, więc nie musi zbyt często kusić losu.
Młody owczarek zawsze walczy do końca o wszystko, nawet o najmniejszą drobnostkę. W każdej sytuacji potrafi dostrzec plusy, nawet, gdy jest w najbardziej beznadziejnym położeniu, nie traci nadziei. Nie można go jednak od razu nazywać optymistą, skłoniłabym się bardziej ku miana realisty o niezłomnej wierze. O, to nawet pasuje.
Jak mogliście się już przekonać, Foltest nie ma nic przeciwko dzieleniu się z innymi swoimi przemyśleniami, jednak nie wiąże się to z emocjami, nie okazuje ich żywnie. To, co dzieje się w środku Foltesta, tam też zostaje. Woli stawiać czoło swoim problemom samotnie, usiłując być niezależnym i samodzielnym.
W swoim dość krótkim życiu zaznał sporo bólu, tego wliczającego się do najgorszego rodzaju, uderzającego w uczucia i psychikę, pozostawiającego trwałe rany. Foltest nigdy nikomu nie zdradził, jak głębokie są dla niego. Wszelkie żale kumulują się w jego wnętrzu, jednak stara się nie okazywać światu, jak ciężki balast stanowią dla niego. Można powiedzieć, że nasz bohater nosi w sobie tykającą bombę, która w każdej chwili może eksplodować. Na pozór wiecznie uśmiechnięty Foltest, twardziel jakich mało, też ma swoje demony.
Jest bardzo ambitny. Samodoskonalenie jest dla niego jednym z wielu priorytetów. Stawia sobie przez to coraz to wyższe przeszkody, udowadniając sobie za każdym razem, na co go stać.
Honor to dla niego bardzo ważna sprawa. Nie chce nawet słyszeć o możliwości utraty go. Podejmuje się więc wszystkich rzuconych mu wyzwań i nie hańbi się niedotrzymaniem słowa. Lubi łamać zasady, byleby nie swoje.
APARYCJA:
- rasa: owczarek belgijski malinois
- wygląd ogólny: przez aktywny tryb życie nie może narzekać na swą sylwetkę. Smukła, wyraźnie umięśniona i proporcjonalna. Łączy w sobie siłę i elegancję, które najlepiej uwidaczniają się podczas ruchu. Głowa jest wysoko noszona, nie przesadnie długa o prostych, harmonijnych liniach. Średniej długości kufa stopniowo zwęża się w kierunku czarnego nosa. Uszy są niewielkie, wysoko osadzone, niemalże na czubku głowy, trójkątnego kształtu, wyraźnie spiczaste na końcach. Łapy silnie, ale nie ciężkie, podobnie jak krótki grzbiet. Szyja dobrze osadzona i umięśniona, lekko wydłużona. Mimo budowy zgodnej ze wzorcem jego szlachetnej rasy, uwagę najbardziej przyciągają oczy Foltesta. Swoim kształtem przypominają dwa, błyszczące, średniej wielkości migdały. Ich głęboki, brunatny kolor jest w stanie zahipnotyzować niejednego rozmówcę. Wyrażają nieprzeciętną inteligencję, a zamknięte w nich ogniki żywiołowość ich posiadacza.
- sprawność: Niewiele jest rzeczy na tym świecie, do których Foltest nie byłby należycie przygotowany, jadał chleb z niejednego pieca. Jednak jak każdy, ma swoje słabe punkty. Foltest to bardzo ambitny pies, przez co przyswajanie nowych rzeczy jest dla niego drobnostką. Poświęcił dużo czasu na rozwijanie swoich umiejętności, jakich wymaga walka. Jest więc dziś niebywale trudnym przeciwnikiem we wszelkiego rodzaju potyczkach. Polega w nich bardziej na sprycie i zwinności, niżeli na sile.
Zmysły Foltesta to jego niezawodni kompani. Przez okres jego tułaczki poświęcił im odpowiednio dużo czasu, by teraz móc wykorzystywać każdy z nich na o wiele wyższym poziomie.
Bardzo dobrze biega, chociaż wyłącznie na krótkie dystanse. Nie został obdarzony dużą wytrzymałością, co powoduje, iż nie starcza mu sił na dłuższy wysiłek. Jest to dla niego ogromna przeszkoda.
Co ciekawe, świetnie orientuje się w terenie. Ma dobrą pamięć i jest spostrzegawczy, co pomaga mu w tejże dziedzinie. Dla ciebie tamten orzech obok dębu może nie mieć znaczenia, podczas gdy dla Foltesta okaże się niezwykle przydatnym punktem odniesienia.
- waga i wzrost: 63 cm, co oznacza, że jest dość wysoki jak na swą rasę
- głos: Miguel - Remember Me (oczywiście partia wokalna tego pana z dredami to imitacja głosu naszego bohatera, nie zważajcie na towarzyszącą mu kobitkę)
HISTORIA: Zacznijmy od tego, że Foltest przywędrował tu z odległych stron, pokonał więc wiele kilometrów, a niemalże każdy z nich to odmienna historia. Ja w wielkim skrócie przybliżę wam jej najważniejsze momenty.
Nikt tak naprawdę nie wie, gdzie i kiedy Foltest przyszedł na świat. Na pewno warunki nie były do tego odpowiednie, a wydarzenie to datuje się na środek srogiej zimy. Śnieg pokrył całą okolicę grubą warstwą zimnego puchu. W wąskim zaułku, jakich jest w tej okolicy od groma, popiskiwała żałośnie drobna kulka. Na jej zawodzenie nie zważał żaden zajęty sobą przechodzeń (musicie wiedzieć, że było to wręcz siedlisko tych dwunogich bestii, ludzi!), nie wliczając jednego z nich. Foltest po dzisiejszy dzień nie ma pojęcia, co nim kierowało, gdy zdecydował się delikatnie chwycić go w swoje pięciopalczaste łapska, ratując tym samym przed śmiercią.
Przywiózł go swoim blaszanym rydwanem do ciepłego, dużego domu, nie pamiętał drogi, spostrzegł jedynie, że skupiska budynków, które go dotychczas otaczały, przerzedzają się. Nagle nad miejskim krajobrazem zaczęła dominować zieleń, znalazł się na przedmieściach. Ludzkich przedmieściach. Został nakarmiony, wykąpany, a na szyi zawiązano mu wielką, czerwoną kokardę. Nie rozumiał, dlaczego w tak wielkim domu mieszka jeden mężczyzna, do czasu. Wpakował on Foltesta do kolorowego, kartonowego pudła i zniósł pod ogromne drzewo, stojące na środku pięknie ozdobionego salonu (kto wpadła na tak głupi pomysł, by trzymać drzewa w domu?!). Otaczała go ciemność, gdy nagle wokół siebie usłyszał odgłosy innych ludzi, tupanie, śmiech, rozmowy. Było ich od groma! I tyle nowych zapachów... W pewnych momencie wszystko ucichło, a kroki zbliżyły się do niego. Do pudełka wpadł blask tysiąca światełek na choince, gdy jego wieko wystrzeliło w górę. Foltest ujrzał okrągłą twarz małej dziewczynki, a następnie jego uszy wypełnij przeraźliwy pisk, będący oznaką radości. Tak rozpoczęło się piekło.
Annie, jego właścicielka była córką bardzo zajętej pary. Wychodzili z domu wczesnym rankiem, a wracali niemalże w nocy. Przez to ogromnym domem opiekowały się trzy kobiety w takich samych, czarnych sukienkach z idealnie białymi fartuszkami. Nie wiedzieć z jakich powodów, bardzo nie lubiły Foltesta, bez przerwy narzekały na jego sierść na sofie, albo na pogryzione buty. Annie za to go kochała, tak przynajmniej mu mówiła. Jednak musicie wiedzieć, ludzka miłość jest bardzo odmienna od tej psiej. Okazują ją na przykład próbą uduszenia, albo ubierania w za ciasne, różowe sukienki. Widzicie, Annie uwielbiała róż, jak na małą dziewczynkę przystało. W pewnym momencie Foltest zmęczony podwieczorkami z jej krzykliwymi przyjaciółkami, usiłował opuścić komnatę księżniczki. Tego rodzaju bunt spotkał się z jej przeraźliwym krzykiem i ciągnięciem za uszy, by wrócił na przypisane mu miejsce.Tego dnia koleżanki Annie wpadły na cudowny pomysł, by wyszkolić nieposłusznego psa. Jakby kokardki i sukienki nie były wystarczającą karą, z Foltesta zrobiono konia. Oczywiście przy całym procesie pomagały wspomniane wcześniej trzy kobiety. Nałożono mu na grzbiet koc, a potem sadzano na nim wrzeszczące, pulchne dzieciaki. Szarpanie za sierść, bicie plastikową różdżką imitującą bat stało się codziennością. Gdy Foltestowi zaczęło brakować sił, Annie wykrzyczała do rodziców, że chce kucyka, a nie psa. Kopnęła jeszcze naszego bohatera z wielkim wyrzutem i poszła spać. Następnego dnia rodzice księżniczki zakomunikowali, że cała rodzina jedzie na wycieczkę, oczywiście ich wierny koń także. Okazało się być to chwilowym wybawieniem dla Foltesta, gdyż Annie całkowicie pochłonęło przygotowanie na wyprawę, przez co zapomniała o swym głodnym psie. Gdy wszyscy byli już gotowi, załadowali się do blaszanego rydwanu. Foltestowi zmieniono obrożę, wcześniejsza błyszczała blaskiem cudownych diamencików, nowa wydawała się natomiast starym paskiem, jakie ojciec księżniczki nosił przy spodniach. Przypięto do niej parcianą, aczkolwiek solidnie wykonaną smycz. Przed postojem księżniczka jeszcze "przez przypadek" wylała na głowę Foltesta niesmacznym według niej sok jabłkowy, po czym wyjęła z torby batonik, którym na złość głodnego psa zajadała się przed jego nosem. Chwilę później rydwan stanął, wysiadł tylko kierowca, wyprowadzając z niego Foltesta. Nim nasz bohater zdążył się zorientować, mężczyzna przywiązał go do wysokiej sosny, wrócił do rodziny i odjechał. Nim pojazd zniknął za zakrętem, pies zauważył jeszcze roześmianą twarz księżniczki w tylnej szybie, pokazującą mu język, a chwilę później radosny krzyk "jedziemy po kucyka!". Cóż, były tego dobre i złe strony. Terror księżniczki dobiegł końca, jednak Foltest został pośrodku niczego z pustym brzuchem i możliwością poruszania się w kole o promieniu dwóch metrów. Nie było za ciekawie. Próbował wzywać pomoc, jednak w pewnym momencie nie miał już na to sił. Położył się na zimnej ziemi, zamknął oczy, licząc na to, że kiedy je otworzy, będzie już w innym świecie. Nawet to nie było mu dane! Obudziły go nerwowe szturchania, otworzył więc oczy, by pogonić łobuza. Okazało się, że stoi nad nim suka z trwogą w oczach. Samiec powiedział tylko "cześć, mała", po czym zemdlał. Obudził się w czymś na wzór małej, drewnianej chatki bez dachu, na środku której płonęło ognisko. Wokół niego spało wiele psów, a na przeciwko Foltesta leżała suka, która go odnalazła, wpatrywała się w niego skupiona. Jak może się domyślacie, pomiędzy nimi narodziło się uczucie. Pijani miłością przez następne tygodnie nie widzieli świata poza sobą. Jaka szkoda, że suka okazała się być psychopatką. Szajka psów, do której należała, ujrzała w naszym bohaterze możliwość dobrego zarobku, jak się potem okazało. Żyli z nim pod jednym dachem (chociaż chata dachu nie miała, taka metafora), dzieląc się jedzeniem, oddając mu swoją kompankę, tylko po to, by potem odsprzedać go myśliwym. Wszystko dobrze obmyślili. Elith, jego pseudo-ukochana zaciągnęła go w odległą część lasu, której kompletnie nie znał. Wyznając mu wielką miłość, zadała cios w bok ostrym sztyletem. Szeptała mu do ucha czułe słówka, podczas gdy on powoli się wykrwawiał. Wokół nich zebrały się wszystkie psy z szajki, obserwując jego agonię. Elith pocałowała go czule na pożegnanie, po czym rzuciła się w ramiona przywódcy przybyłych psów, śmiejąc się słodko. Pies patrzył na Foltesta z wielkim triumfem, przyciskając do siebie rozradowaną Elith, która podczas salw śmiechu oznajmiła, że spodziewa się z nim kolejnych szczeniaków. Przywódca z pogardliwym śmiechem odepchnął ją, rzucając, że tym razem zamiast topić je w rzece, sprzedadzą bachory na przystawkę dla ludzi, tak samo jak Foltesta. Nieźle pokręcone, no nie? Chwilę później odeszli, zostawiając naszego bohatera na samotną śmierć, chociaż tyle dla niego zrobili. Los jednak ponownie nie pozwolił zaznać mu spokoju. W oddali nad drzewami zobaczył dym i biegnącego w jego stronę psa z kawałkiem materiału. Rozpoznał go, był członkiem szajki, Foltest pomyślał więc, że chce zadać mu ostateczny cios. Ten natomiast obwiązał go skrawkiem, imitującym bandaż i pomógł mu w ucieczce. Mówił, że nie zamierza być dalej częścią tej chorej rodzinki, bojąc się, że pewnego dnia i jego wydadzą myśliwym. Był medykiem, Foltest uznał, że przez powołanie nie mógł dalej być świadkiem śmierci niewinnych. Przez pare następnych dni pomagał dojść mu do siebie. Przyznał się, że sam podłożył tamtej nocy ogień i spalił chatę. Ich przyjaźń nie miała jednak przyszłości, rozstali się pewnego dnia i nigdy wcześniej nie spotkali. Foltest ruszył w stronę Cascadas. Podczas podróży nie narzekał na nudę: zetknął się z bandą wścibskich bobrów, które nie pozwoliły mu przejść przez tamę, a nawet pogoniły z "własnozębnie" zaostrzonymi patykami, przeżył kilka niezobowiązujących przyjaźni, wpakował się w niemałe tarapaty z pewną pudlicą, która przez kilka dni siedziała mu na ogonie, próbując wmówić, że jest jej zaginionym bratem (a powiedział tylko, że wygląda jak owca!) i wiele innych, aż dotarł do miejsca, w którym obecnie jest.
RODZINA: Cóż, na pewno miał jakąś matkę i jakiegoś ojca.
PARTNER: Och, Foltest uwielbia towarzystwo pań! Ma słabość do płci pięknej, szanuje ją i ceni sobie przebywanie z jej przedstawicielkami. Jednak mimo niekrytej przychylności do suk, nie potrafiłby dobrowolnie oddać się w kajdany małżeństwa. Bardzo wyraźnie rysuje granice pomiędzy zauroczeniem, a zakochaniem. Być może któraś dama będzie na tyle cierpliwe i idealna, by sprostać jego kryteriom, wytrzymując uprzednio jego zuchwałość. Na ten moment to dżentelmen, aczkolwiek kawaler, moje drogie!
POTOMSTWO: Sam zachowuje się jak beztroskie szczenię
EKWIPUNEK: Aktualnie nic nie posiada
ZŁOTO: 10
PD: 0
TOWARZYSZ: Brak
WŁAŚCICIEL: ~Nessie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz