Gdy tylko suczka poprosiła mnie bym poczekał i znikła z zasięgu mojego wzroku szybko pobiegłem do swojego pokoju. Pewnie chciała sobie ze mnie zażartować. Ja bym czekał, a ona by nie wróciła. Nie zdążyłem rozsiąść się wygodnie w swoim pokoju, a usłyszałem pukanie do drzwi. Powiedziałem ciche ,,proszę'' i po chwili pojawiła się Melisa. Zrobiło mi się głupio. Czyli ona naprawdę tam wróciła i mnie nie wykiwała. Ups...
- Nie, nie porywam cię, chcę ci tylko zaparzyć herbaty - powiedziała po czym podeszła do mnie i dała mi herbatę. Spojrzałem na parującą ciesz po czym bardzo mądrze odparowałem:
- To nie jest zatrute? - Remus ty debilu! Suczka westchnęła po czym odpowiedziała, że nie i zamieniła herbaty po czym się napiła. Zrobiłem to samo. Po wypiciu herbaty Melisa zaproponowała mi pomoc w ogarnięciu pokoju. Odruchowo się rozejrzałem. No dobrze nie wyglądało to zbyt ogarnięcie. Zgodziłem się więc. Melisa miała zająć się korytarzem i łazienką, a ja pokojem głównym. Najpierw wziąłem jakąś szmatkę, zamoczyłem ją i zacząłem wycierać podłogi. Potem zwinąłem dywan i wziąłem go na dwór gdzie próbowałem go przetrzepać. Po pół godzinie dalej unosiły się z niego kłęby kurzu ale było już zdecydowanie lepiej. Po kolejnych piętnastu minutach mogłem spokojnie zwinąć dywan i rozwinąć go w pokoju. Potem zabrałem się do wycierania półek i mebli co poszło dosyć szybko. Potem poszedłem do schowka na miotły gdy pożyczyłem z niego miotłę i spryskiwacz do szyb. Ten pierwszy przedmiot potrzebny mi był do zmiecenia pajęczyn z sufitu. Drugi do umycia okien ponieważ te były tak brudne, że nic się nie dało przez nie zobaczyć. Wszedłem na parapet, spryskałem szyby i zacząłem je wycierać. Po paru minutach wszystkie szyby już lśniły. No od razu lepiej. Jak mogłem nie zauważyć stanu mojego pokoju? Gdy okna już błyszczały wziąłem narzutę i kołdrę z łóżka oraz koc z krzesła i wyszedłem z pokoju mijając Melisę. Ze schowka na miotłę wziąłem wiadro i mydło. Napełniłem je woda i wyszedłem przed hotel by nie zachlapać podłogi. Tam zamoczyłem prześcieradło, namydliłem je i zacząłem szorować. Potem zrobiłem to także z kocem i kołdrą. Wycisnąłem wodę, wylałem ją z wiadra po czym rozwiesiłem wszystko na sznurze za hotelem i wróciłem do Melisy która także wszystko już zrobiła. Teraz mój pokój lśnił czystością. Melisa była naprawdę miła i coraz bardziej ją lubiłem. Rozmawialiśmy trochę aż w końcu suczka zaproponowała czybyśmy nie pozwiedzali razem terenów sfory, na co się zgodziłem. Suczka opowiedziała mi o ,,zbieraniu'' wiewiórek dzięki czemu zdobyła bluzę. Gdy skończyła wyszliśmy razem z mojego pokoju i po chwili byliśmy na dworze.
- To co teraz? - spytałem.
- Nie wiem - przyznała szczerze - Może choć na targ?
- Byłaś już tam - stwierdziłem z lekkim lękiem, że mogę ją trochę urazić - A ja też - dodałem tak na wszelki wypadek.
- Jasne - przytaknęła głową - To może wyjdziemy z Vie i pójdziemy tam gdzie nas łapy poniosą?
- A jak się zgubimy? - spytałem niepewnie.
- To spytamy się kogoś o drogę. Dużo tutaj psów przechodzi - odpowiedziała optymistycznie. Nie byłem zbytnio przekonany na jej pomysł ale byłem pewien, że jak jej odmówię to się obrazi i mnie zostawi.
- No... okej - skapitulowałem.
- Super. To idziemy - uśmiechnęła się.
Melisa? Wybacz, nie miałam weny XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz