Byłam śpiąca. Okropnie śpiąca. Była burza która dodatkowo mnie usypiała. Nie minęło pięć minut, a już spałam jak zabita. Niestety mój odpoczynek nie trwał zbyt długo, bo usłyszałam pukanie. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Nie miałam siły aby spojrzeć przez wizjer. Po prostu otworzyłam.
- Witaj! Jestem Brigitte. Nadeszła burza, a ja niezbyt mam gdzie przenocować. Nie zrobię ci problemu, jeśli spędzę u ciebie jedną noc? Naprawdę, tylko jedną, rano mnie tu nawet nie zobaczysz. - mówiła sunia w podeszłym wieku. Przypominała pomsky. Była szara, a oczy miała niebieskie jak ocean i brązowe jak orzechy jednocześnie. Chodziła z laską, a na sobie miała pelerynę. okazało się, że ciągnęła też wózek z bagażami.
- Jasne, jasne. Jesteś może głodna? A może spragniona? - spytałam ospale. Suczka tylko odczepiła się od wózka i uśmiechnęła się zaprzeczając.
- Mam swoje. Potrzebuję tylko kawałka podłogi do przespania się. Naprawdę. - odpowiedziała.
- Na pewno? Dostaniesz moje łóżko, będę spać na kanapie. Powiesz skąd przybywasz? Kim jesteś? - spytałam suczki robiąc sobie kawę.
- Pochodzę z małej wioski. Kraj stąd. Urodziłam się jako niechciany szczeniak w pseudo hodowli, wiesz jak to teraz jest, wyrzucona z rodzeństwem w worku do rzeki. Całe szczęście, że był nieprzemakalny, a ja z rodzeństwem nie panikowaliśmy. Wydostaliśmy się z rzeki. Każdy wyruszył w inną stronę. Szukam... Właściwie nie wiem. Podróżuję bo lubię. o moje życie. - opowiedziała. - No, nie będę ci przeszkadzać, jesteś pewnie zmęczona. Idź spać, jutro mnie już nie zobaczysz. - dodała. No i mówiła prawdę. Jak jutro wstałam, jej nie było. Trochę szkoda, bo była bardzo miła i chętnie bym zrobiła jej śniadanie czy zaparzyła herbaty, ale ona poszła. Trochę dziwne. Nie. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dziwne. Sama sobie zaparzyłam herbaty, przemyłam pysk i ubrałam bluzę. Potem skierowałam się od stołówki. Okazało się, że jest bardzo wcześnie. Nikogo prócz mnie nie było. Zjadłam nuggetsy i kuleczki z ziemniaka. Najedzona postanowiłam odwiedzić Suz. To się chyba stało już taką moją tradycją. Oh tak. Prawie codziennie rano do niej chodzę. No nie mam do kogo innego, gdyby nie to co Kimble zrobił, to pewnie u niego teraz bym siedziała. Śnieg powoli topniał. Mogłam już kopać kamyczki które były ścieżką do miejsca zamieszkania mojej przyjaciółki. Przebiśniegi też zdążyły odrosnąć po konkursie. Słońce grzało i dałabym sobie łapę uciąć, że są przynajmniej dwa stopnie Celsjusza na plusie. Zapukałam do drzwi i tak jak zwykle otworzyła mi Suzaan. Uśmiechnęła się do mnie i zaprosiła do środka. Na nią zawsze mogę liczyć, nie ważne co się stanie. Jest dla mnie oparciem. Naprawdę, Suzaan to moja przyjaciółka której nikim nie zastąpię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz