- Odezwij się, a poderżnę ci gardło. - odezwał się do mnie jakiś głos. - Trafiłam do jakiejś sfory?
Nie, Tom. Nie sprzedasz się. Jesteś malarzem, nie lubisz walki, krwi, ale nie, nie umrzesz. Ona cię nie zabije. W najlepszym wypadku, tego nie zrobi. Dobra, może zrobi. Zrobi, na pewno. Machnąłem jej głową na tak, czując jak mocniej ściska moje gardło. Pchnęła mnie na ziemię, i stanęła obok sztalugi.
- Niezły obrazek. - powiedziała, spoglądając na obrazek z kawałkiem lasu i nią, skrywającą się w krzakach, głęboko w lesie. Po czym przerwała sztyletem płótno na pół. Położyłem uszy po sobie, odsuwając się w tył i powoli wstając.
- Czego tu szukasz? - warknąłem, przerywając ciszę.
- Schronienia, domu, może nawet kogoś do małego baraszkowania, nie wiem, wszystkiego, co potrzebne mi do normalnego funkcjonowania. - uśmiechnęła się podle zbliżając się w moją stronę, i wieszając mi się z łapami na szyi. - A czego może szukać taka zabłąkana suczka jak ja?
- Nie wiem, może chcesz trochę Metylenodioksymetamfetaminy? Polecam, trzepie mocno i trzyma równie długo. - skrzywiłem się, próbując ratować sobie tyłek.
- Malarz i diler? Nieźle się zapowiada. - mruknęła. - Zabierz mnie do alfy.
- Moja ma..Znaczy...Samica alfa jest w tej chwili niedostępna. - powiedziałem, nabierając powagi. - Jeśli zechcesz pójść ze mną, być może znajdzie dla ciebie trochę czasu.
Podeszła do mnie blisko, łamiąc moją barierę prywatności. Powodując, że nasze nosy niemalże się stykały, chodź może z kilka milimetrów brakowało.
- Nie jestem szpiegiem, ani kimś kogo możesz podejrzewać o złe zamiary, chłopcze. - powiedziała twardo. - Nie będę z tobą grać w gry słowne, bo nie mam na to chęci. Prowadź mnie do alfy, albo cię wykastruję.
- Zakładam, że w cale nie jesteś dużo starsza. Wypraszam sobie, nazywanie chłopcem. Jestem w pełni dojrzały. - stwierdziłem, patrząc na nią z lekką wyższością, chodź poczułem że mogę tego zaraz pożałować.
- To dlaczego trzęsą ci się nogi, jakbyś się miał za chwilę zeszczać? - mruknęła. Fakt faktem, groziła mi sztyletem, miałem prawo się bać. Ja miałem przy sobie tylko pędzel, którym bym jej żadnej krzywdy nie zrobił.
- Bo mam padaczkę. - palnąłem, a suka odsunęła się zdziwiona, i chwyciła mnie za bark.
- Rusz dupę, nie mam na ciebie czasu. - mruknęła. No cóż, nie pozostawiała mi wyboru. Miała przy sobie dwa sztylety, mogłaby mnie naprawdę wykastrować. Ruszyliśmy w drogę, prowadzącą do centrum - gdzie swój zamek miała moja matka. Byłem trochę niepewny co do tej suki, ale powtarzam, groziła mi.
- Więc...Jak masz na imię? - odezwałem się, spoglądając na nią za siebie.
- Cherryvine. - mruknęła, rozglądając się. Nie za bardzo zwracała na mnie uwagę. Była pochłonięta cudownym, leśnym krajobrazem.
- Ile masz lat? - pytałem. Wciąż pytałem. Brzmiałem jak nachalny dzieciak, no ale co poradzić, ciekawiła mnie ta suczka.
- A na ile ci wyglądam, skarbie? - warknęła, obracając sztylecik w pysku [JAK XD].
- Nie wiem, zgaduję że ze cztery. Może pięć? Sam nie wiem. - westchnąłem, ale ona ugryzła mnie w łapę. - No ku*wa! Mogłabyś mnie nie gryźć?
- Mam dwa lata, durniu. Dwa, d-w-a lata. - burknęła, dorównując mi kroku. - Zapytaj o coś jeszcze, to utnę ci jedno jądro.
- Czemu tylko jedno? Czemu masz się oszczędzać? Co, zależy ci na mnie? Szybko się zakochujesz słońce, może przyhamuj, zdążymy z tym wszystkim. Nie musisz być taka napalona, wiem że jestem seksowny, ale naprawdę, musisz dać mi czasu. - przewróciłem oczami, chodź dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem. - Znaczy, dobra, ćpałem okej?
Suka przewróciła oczami.
- Jesteś denerwujący gdy się naćpasz. Zapewne gdy jesteś trzeźwy gadasz równie głupio. - mruknęła, spoglądając na mnie kątem oka. - W każdym razie. Teraz ty powiedz coś osobie.
- Jak widzisz, jestem owczarkiem. - powiedziałem specjalnie denerwując ją. Widziałem, jak zbiera się w niej złość ale ogarnęła się. - Ale nie zwykłym! Mieszańcem, moja matka to Borderka.
- Cudownie, nie obchodzi mnie twoja rodzina, tylko ty.
- Cudownie, nie obchodzi mnie twoja rodzina, tylko ty. - spapugowałem ją. - Jestem Tommen, dla przyjaciół i rodzinki Tom, ale zaraz, rodzina cię nie interesuje. Tomek, Tomcio, Tomek i przyjaciele, taka bajka, o pociągach.
Cherryvine patrzyła na mnie jak na idiotę. I faktycznie, byłem nim. Nie wiem czy to dla tego że ćpałem metylenodioksymetamfetaminę, czy może mam taki humor?
- Ciekawe. - mruknęła. - Coś jeszcze masz do opowiedzenia?
- Oczywiście. Lubię ćpać, robię to żeby nie być cichą i wrażliwą pizdą, lubie czytać książki, zajmuje się malarstwem, moi bracia to debile, jeden mnie nie lubi, a drugi robi ohydne rzeczy o których wolałabyś nie wiedzieć, no, ten. Mam też trzy siostrzyczki, Roxanne, Leię i Rossalie. Dobrze znam tylko Ross, lubię z nią spędzać czas. Jest ślepa, ale nie przeszkadza mi to. Wierzę że kiedyś powróci jej wzrok. To chyba tyle, co mogę o sobie powiedzieć. A księżniczka ? Skąd przybywasz bejbe?
Zmarszczyła czoło.
- Moi rodzice wygnali mnie ze swojej sfory, bo nasz ród z pokolenia na pokolenie miał umaszczenie red merle, a ja urodziłam się czarno-biała. Traktowali mnie jak śmiecia, jedynie rodzeństwo współczuło. Matka i ojciec mnie wykorzystywali, upokarzali, byłam ich obiektem na którym mogli się wyżyć, aż pewnego dnia się zbuntowałam i mnie wyrzucili. Wędrowałam sobie w poszukiwaniu miejsca w którym bym się osiedliła, lecz spotkałam pewną suczkę z którą się zaprzyjaźniłam. To właśnie od niej mam te sztylety. - powiedziała, pokazując mi swoje bronie. - Niestety i ją straciłam, została zamordowana przez psy myśliwych. Mnie udało się uciec, i znowu kolejna wędrówka. Tym razem trafiłam tutaj, i mam zamiar zostać, o ile alfa postanowi mnie przyjąć.
- Na pewno cię przyjmie, jest bardzo miła i uprzejma. - powiedziałem, próbując dodać jej trochę otuchy. Stanęliśmy przed komnatą mojej matki. Nawet nie wiem, kiedy upłynęła nam ta cała droga. Suczka poopowiadała mi trochę o sobie, a ja z zaciekawieniem słuchałem jej historii. Zapukałem do drzwi, i usłyszałem głos Suzaan.
- Proszę!
Weszliśmy. Stanąłem w progu, wprowadzając Cherry do środka. Kazałem Cher być miłą i opanowaną, bo tylko takim sposobem pokaże mojej matce, że jest warta dołączenia do naszej sfory. Spojrzałem na Suz błagalnym spojrzeniem. Matka uśmiechnęła się krzywo, spoglądając na Cherry.
- Nowa członkini? - spytała.
- Tak. Przybywam z daleka, i szukam schronienia. Podobno jesteś alfą, i możesz mnie do siebie przyjąć. - odezwała się Cherryvine, całkiem spokojnym i miłym głosem. Nie sądziłem, że będzie tak miła. Nie znałem jej od tej strony. W sumie, w ogóle jej nie znałem.
- Owszem, jest taka możliwość. - westchnęła Suzaan. - Wiesz, musimy omówić dużo rzeczy. Tommen, mógłbyś wyjść?
Przewróciłem oczami, i wyszedłem na zewnątrz. Nie czekałem na nie długo, po jakichś dziesięciu minutach z komnaty wyszła Cherry, dosyć uśmiechnięta, lecz gdy mnie zobaczyła mina jej znowu zbrzydła.
- I co? Przyjęła cię? - zasypywałem ją kolejną toną pytań.
- Przyjęła. - mruknęła. - Możesz się modlić słońce, żebym nie miała gorszego dnia, bo właśnie zostałam przyjęta na stanowisko morderczyni, a jedno twoje jądro wciąż czeka na usunięcie.
The End xd
!10 MONET ZA 1000 SŁÓW!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz