Niby jestem malarzem, ale zrobiono ze mnie jakiegoś chłopca na posyłki. Nie mieliśmy listonosza, racja..No ale jeśli ktoś chciał komuś wręczyć list, to nie musiał tego zlecać dla mnie, biednego malarza, który i tak ma pełne łapska brudnej roboty. Z politowaniem przyjmowałem kolejne listy, których na moim biurku było już pełno. Usiadłem na krześle i wziąłem do buzi mój ołówek. Rozejrzałem się dookoła, i moją uwagę przykuł list zaadresowany do mojego najstarszego braciszka. Zmarszczyłem czoło, i chwyciłem go w łapę. Postanowiłem zanieść mu go, pomimo tego że nie chciało mi się ruszyć dupy z mojej komnaty, coś kazało mi tam iść i mu go wręczyć. Ruszyłem więc w stronę jego skromnego pokoju, i jako że jestem jego bratem sądziłem że jestem zwolniony z pukania czy czegokolwiek innego. Chwyciłem za klamkę, i usłyszałem jakiś dziwny odgłos. Nie miałem pojęcia co to, i przez chwilę chciałem się wycofać ale zainteresowała mnie ta sytuacja. Trzymając list w buzi, wszedłem do mieszkania i rozejrzałem się. Postanowiłem zajrzeć do jego pokoju, bo skoro nie w salonie, to gdzie on może być? Przez uchylone drzwi zobaczyłem brata, siedzącego na swoim łóżku. Zachowywał się co najmniej dziwnie, ale ciekawość poszła górą. Wparowałem mu do pokoju jak jakiś dzik, i w pewnym momencie mnie wmurowało. Stałem w progu, wpatrując się w Rayvonne'a. Spojrzał na mnie, ja na niego. To była chyba ta jedna z tych niemiłych sytuacji, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Jednak, to nie było najgorsze co mogłem ujrzeć. Zszokował mnie widok obrazka, na którym namalowana była karykatura Attheaeldre. Nie był ten obrazek aż tak brzydki, jak mogłem się spodziewać. Zdecydowanie mój braciak miał w sobie coś z artysty, ale nie wiedział jeszcze dokładnie co. W każdym razie. MÓJ.BRAT.MASTURBOWAŁ.SIĘ.DO.OBRAZKA.ATE. - Zabrzmiało mi w głowie, i odbiło się echem. Czułem, jak pot spływa mi po czole. List wypadł mi z buzi, i upadł na podłogę. Machnąłem kilka razy głową próbując wymazać sobie z pamięci ten widok, który miałem przed sobą. Brat patrzył na mnie przerażony.
- Eghhmm...Mam..Do..Ciebie. List.Tak, list. Do..Ciebie. - wydukałem, nie mrugając od kilku minut i czując jak do oczu napływają mi łzy.
- D..Do mnie? - powiedział, chwiejącym głosem.
- T..Tak, do ciebie.
Ray rozejrzał się, po czym wstał z łóżka i ruszył w moją stronę. Chwycił list i odłożył go na półkę. Z tego wrażenia zacząłem płakać, nie, nie z tego że Ray właśnie się onanizował. To w sumie normalne, nawet się ciesze że nie jest jakimś gejem, albo czymkolwiek innym. Uśmiechnąłem się krzywo, próbując zamaskować fakt że nie dam rady mrugnąć.
- Idioto, płaczesz? - spojrzał na mnie.
- Nie, podlewam oczy. - warknąłem, ściskając łapami powieki usiłując mrugnąć. - Zdziwiłem się, trochę.
- Chyba jesteś przedstawicielem płci męskiej, i też tak robisz. - uniósł brew w górę. - Chyba, że jesteś transwestytą, i coś ukrywasz.
- Nie, skąd! - broniłem się. - Jestem mężczyzną, naprawdę, przysięgam, nic nie ukrywam, przecież jesteśmy z tej samej macicy, jakbym coś ukrywał to byś od razu to wiedział.
Rayvonne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz