- Choć Verde, powiem ci coś. - szepnęłam. Nie wiem gdzie odeszłam, ale gdzieś na pewno. - Verde, dziękuję za obronę, ale naprawdę potrafię o siebie zadbać, to, że jestem ślepa, nie znaczy, że bezbronna. Wiesz ile razy walnęłam w drzewo, zostałam zaatakowana przez wilka czy inne dziadostwo? - starałam się wskazać łapą na bliznę którą mam po pierwszym bliższym spotkaniu z wilkiem. - powiedziałam szybko. Naprawdę, ja wiem, jestem księżniczką, z tytułu, moi rodzice to alfy, no i co z tego? Żyje prawie tak samo jak inni, z tą różnicą, że w pałacyku, ale gdyby nie to, to pewnie o wiele więcej razy spadałabym ze schodów, może nawet by się zdarzyło, że bym z okna wypadła.
- Oh, rozumiem, po prostu chciałem być miły. - powiedział cicho Verde. Ups, nie chciałam go zasmucić.
- Rozumiem i jestem wdzięczna, po prostu mówię tak na przyszłość. - uśmiechnęłam się. Cieszę się, że ktoś chcę ze mną się w ogóle zadawać prócz rodzeństwa, bo to cud. No wiecie, ślepota i tak dalej.
- No dobrze, może już wrócimy? - odpowiedział. No dobra, jeden cel, zaliczony. Teraz jeszcze polepszyć relacje z Benem, odnaleźć ojca, znaleźć jednorożca i odzyskać wzrok. Zadanie nie do wykonania, ale będę próbować. W końcu życie takie długie, próbować można.
- Już jesteście? - spytała mama.
<Verde? Rozkręcisz, nie mam pomysłu, zrób coś fajnego>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz