Kolejny, jak zwykle zapowiadający się najzwyczajniej źle dzień. Z trudem zebrałem się z łóżka, aby następnie zawitać w jadalni. Suzaan odwiedziła nas dzisiaj, stwierdziła, że warto by było wybrać się gdzieś w teren, wszyscy, razem. Ch*j, a nie wycieczki razem. Nie miałem ochoty na żadne wyjście z tą bandą dzikusów, tylko wstyd zrobią. Jeden gorszy od drugiego, a Ray'a wyjeb*ło poza skalę.
— Ray, idziesz z nami? — zapytała wesoło Rosalie. — Pójdziesz?
— Weź się odpieprz, nigdzie się nie wybieram, słonko — prychnąłem i wziąłem łyka wody. — Idę coś zjeść, na stołówkę. Z dala od was... — dodałem po cichu.
Opuściłem pokój, skierowałem w stronę hotelu. Eh, całe życie z tymi wariatami, o ile zostanę tutaj do końca. Równie dobrze mógłbym zostawić to wszystko i odejść jak najdalej od tych idiotów. Niestety, póki co trzymała mnie decyzja matki, której nadal nie znałem, chociaż wyniki... to było nietrudne do rozgryzienia. Mam wrażenie, że za dużo opowiadam o tym, no ale proszę was, trzeba się pochwalić, czyż nie? Jasne, że tak. A więc wracając, to nakazywało mi zostać w tej sforze, biednej, zapchlonej i okropnej sforze. Jedna wielka masakra, żal mi patrzeć na te uszkodzone szpitale i domy, jakbym był alfą, wszystko byłoby piękne! Ale nie jest, jaka szkoda.
Ate, nadzwyczaj denerwująca i wkurwiająca, ale jedno było dobre. Przynosiła jedzenie. Dużo. Jedzenia. A poza tym worek mięsa, zero korzyści i zero pozytywów. I to jedzenie było moim śniadaniem, nie było na co narzekać. Opuściłem stołówkę, skierowałem w stronę pałacu, oby banda wyruszyła już w teren. Ku memu zadowoleniu, nie było ich. Ja, jeden, cały pałac dla mnie. Mogłem sobie wyobrazić, że jestem alfą, to wszystko jest moje, tylko moje. To takie realne, ah, już niedługo! Ekscytacja! Czekałem, aż wszyscy zaczną piszczeć i klaskać, oto Benjamin Philip Edward na tronie alf, chwała naszemu panu! On, najwyższy i najpotężniejszy pies tych terenów, nawet ten tchórzliwy Gustaw będzie obawiał się jego, Benjamina wspaniałego, czyli właściwie mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz