MOTTO: "W życiu nie ma przypadków"
IMIĘ: Imię, a właściwie imiona, nadała jej starsza kobieta, właścicielka domku w pobliskiej wiosce, a zarazem właścicielka naszej suni. Była perfekcjonistką, dlatego nie było innego wyjścia - jej pupil musi nosić idealnie dobrane słowa, jako swoją tożsamość. Suzaan Ivyanne Koreen, zrymowane końcówki nie są przypadkiem. Same te imiona nie są przypadkiem. I na świecie nie ma, to trzeba pamiętać. Otóż, każde z tych nazw należała do córek staruszki, które niestety i niej zapomniały, tworząc własne rodziny w miastach położonych daleko od matki. Co z tym się wiąże, zarówno suka, jak i jej właścicielka były niesamowicie do siebie przywiązane, ale więcej o tym w historii. Samica przedstawia się różnie, rzadkością jest jednak wymienienie wszystkich trzech imion. Jeśli chodzi o przezwiska, także bywa inaczej. Suz i Ivy są używane najczęściej i to je najbardziej lubi, jednak poza nimi jest jeszcze ogrom ksywek. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego ominięto skrót od ostatniego imienia. Odpowiedź jest prosta, najzwyczajniej w świecie Suzaan za nim nie przepada, dlatego też gardzi osobami, wymawiającym te słowo, wyjątkowo podobne do kory, brązowej kory, czyli o kolorze, którego wręcz nienawidzi.
WIEK: 3 lata
PŁEĆ: Suka
STANOWISKO: Po dość długim namyśle wreszcie dokonała wyboru. Powitajmy nowego mordercę. Dziwne, czy nie, Suzaan nie ma ochoty zmieniać tego stanowiska przez wiele, wiele lat. Zupełnie jej pasuje, jak to mówi, "wyeliminowanie jednostek, zagrażających życiu sforzan". Niektórzy mogą mówić, że samica nie powinna zabijać, że to robota dla prawdziwych samców. Inni, gdy się dowiedzą o pracy suczki, otwierają szeroko oczy i natychmiast milkną. Znajdą też się na szczęście i tacy, którzy będą ją podziwiać. Podziwiać za poświęcenie, za potrzebę obrony, za siłę nie tylko fizyczną, ale też psychiczną, bo to w tym stanowisku najważniejsze.
RANGA: Członek sfory
NUMER DOMKU: 73
CHARAKTER: Zacznijmy od tego, że Suzaan do tych z prostą osobowością nie należy. Plątanina wielu cech, zarówno ze sobą związanych, jak i tych zupełnie różnych. Natomiast nie jest to samica, która raz jest miła, raz okrutna, nie. Ona po prostu może czuć wszystko na raz. Może kochać, a zarazem nienawidzić. Płakać łzami szczęścia, a zarazem smutku i żalu. Nie chodzi tutaj również o wahania nastroju, bo u suki wszystko przechodzi płynnie, nie występują gwałtowne wybuchy. Chodzi o jej charakter, wyrabiany przez wiele lat. Charakter spokojnej Ivy, która jednak potrafi być bezlitosna. Ale co my tu nazywamy "bycie bezlitosną"? Otóż, jeśli Suzaan ktoś skrzywdzi, ona również tego skrzywdzi. Trzyma się zasady ząb za ząb, oko za oko. Nie torturuje osób niewinnych, tylko tych, torturujących także innych, psychicznie i fizycznie. Nigdy nie mogła zrozumieć, co tacy mają w głowach, by zabijać bliskich. Sama również tego doświadczyła. Mimo to, że była wtedy jeszcze młodym szczeniakiem, pamięta akurat ten moment, tylko on z czasów dzieciństwa zagościł jej umysł i nigdy nie opuścił. Została wyrzucona, skazana na śmierć. Zawinięta w worek, włożona do rowu tuż przy ruchliwej drodze, gdzie wypadków jest wiele. Nie wiedziała czemu, po co to komu. Równie dobrze mogli oddać ją pod opiekę innym ludziom. Tylko po co, żeby zadawli masę pytań? Phi. Na szczęście znalazła się istota, reagująca na dziwnie ruszający się kawał materiału. Była to ta staruszka, ta, której Suz zaufała od razu, co aktualnie nie zdarza się często. Do kobiety bardzo się przywiązała, a teraz? Czy ona potrafi? Czy ona potrafi odnaleźć tą właściwą osobę? Jedna wielka niewiadoma, bo dobrze wie, iż może to sprawić trud, między innymi przez małą sympatię do nieznajomych. Poznawać nowe osoby może i lubi, jednak nie chce tego robić często. Zawsze myśli, że coś źle powie i przez to zostanie odrzucona. Powodem takiego rozumowania jest niezwykle niska samoocena, którą ma od niedawna, a właściwie od śmierci Urshuli. Wmawiała i nadal wmawia sobie, iż to przez nią ona zmarła, iż nie zrobiła wszystkiego, co może. Od tego momentu również wzięła do siebie to, że musi dbać o bliskich, a aktualnie o ich poznanie. Tymi bliskimi mają być nieznanajomi, czyli dała sobie niezwykle trudne zadanie. Chce jednak tego dokonać, przełamać własną siebie, bo taka już jest, uparta. Nawet sobie nie wyobraża ponieść klęski, jaką jest zdobycie tych ważnych osób i ich stracenie. Musi, bo musi. Musi doprowadzić do tego, by oni mieli lepiej od niej. Nie mają jedzenia, ona da swoje. Nie mają pieniędzy, ona da swoje. Ktoś ich skrzywdzi, ona skrzywdzi zbrodniarza, choćby nawet miała ryzykować życie, zrobi to. Jest zupełnie oddana, zdolna do poświęcenia. Dla miłości, przyjaciół, rodziny, czyli najważniejszych jednostek w całym bycie.
Przez ten cały czas omawialiśmy jej cechy dotyczące poznawania nieznajomych, chęci zdobywania bliższych i poświęcenia się dla takich. Teraz natomiast nadszedł czas na jej małą zmianę. Kiedy jest w otoczeniu przyjaciół, staje się zupełnie inna. Tak, jakby cicha myszka, o bezlitosnym sercu przebrała się w wesołą suczką, domagającą się przygód. Co z początku opisu jej charakteru można wywnioskować, nie jest żadną wariatką, która kocha spędzać czas w gronie dobrych znajomych, bawiąc się przy tym wspaniale. Tutaj niespodzianka, zdziwiłeś się, prawda? No powiedz, że tak. Kontynuujmy. Suzaan wciąż mówi mało i jest nieco mordercza, ale to jedynie ze wzroku, przyjaciół by nie zabiła, co oczywiste. Przecież fałszywych istot nie nazwałbyś przyjaciółmi, co nie? A właśnie, jeśli chodzi o fałsz, sunia tego wręcz nienawidzi. Gardzi osobami, kłamiącymi co słowo. Sama jest szczera, czasami, w sumie to zawsze do bólu. Woli już okrutną prawdę, niż słodkie kłamstwo. Oczywiście nikogo skrzywdzić krytyką nie chce, dlatego uważa na słowa, jak tylko może. Nienawidzi łez zarówno swoich, jak i czyjś. Jeśli ktoś szlocha, szczególnie z jej winy, natychmiast pragnie wszystko odkręcić i pocieszyć, w czym jest dość dobra. Ma wspaniałe poczucie humoru, chociaż wrażliwość trochę ją ogranicza. Nigdy nie żartuje o cudzym nieszczęściu, przecież jest jeszcze wiele innych tematów, które nigdy się nie wyczerpują. Uwielbia się uśmiechać i śmiać, nawet pomimo dźwięku, jaki wtedy wydobywa. Jest on dość zabawny, co wywołuje uniesienie się kącików ust na kogoś mordce, a to kocha najbardziej, zaraz po bliskich, to jasne. Jeśli chodzi o imprezy, chodzi na nie z wielką chęcią, jeśli są to zwykłe małe spotkania z alkoholem. Dużo osób, to dużo nieznajomych, co sprawia zakłopotanie i niepewność. Co do pewności, tak jak w wielu innych cechach, zostaje ukazana w gronie bliskich znajomych. To właśnie wtedy podejmie się nawet najbardziej ryzykownego wyzwania, by pokazać, iż jest lepsza. Zbyt duża odwaga czasami prowadzi do klęsk, czyli na przykład pogrążenia, po czym sunia nie chce widzieć żadnej osoby przez przynajmniej jeden dzień. Wtedy lubi przebywać sama, czytając książki, czy ogrzewając się przy kominku. Nie wychodzi z własnego terytorium, by nie napotkać żadnej istoty, która mogłaby ją wyśmiać. Gdyby tak się stało, wpada w histerię. Szlocha, rozpacza nad sobą, a czas chęci bycia w samotności się przedłuża. Tutaj więc można dodać, że zdarza jej się nie przemyśleć czegoś, zanim zrobi coś głupiego, jednak stara się tego uniknąć. Powracając do opisu jej braku litości do krzywdzących, nie uważasz, że coś tu nie pasuje? Wrażliwa sunia, która potrafi zabić. Napomknę ponownie, ona pragnie wyeliminować jednostki, zagrażające życiu sforzan. Silna psychicznie jest jedynie wtedy, kiedy chodzi o obronę. Nie tylko bliskich, jednak też istot, otaczających ją każdego dnia.
APARYCJA:
- rasa: typ Border Collie
- wygląd ogólny: od czego wręcz należy rozpocząć opis jej wyglądu, to przepiękna, piaskowa sierść w różnych odcieniach, pokrywająca całe jej ciało. Brązowe oczęta, zazwyczaj skupione na jednym punkcie, idealnie pasują do delikatnego w dotyku futerka. Nosek dwukolorowy, ciemny z różowym paskiem na środku. Posiada dość duże uszy, czasem oklapnięte, czasem prosto stojące. Ogona natomiast nadzwyczajnego nie ma, zwykły, długi i puszysty, żyjący własnym życiem.
- sprawność: hm, tutaj to trzeba trochę się namyśleć. Bez powodu takiego stanowiska oczywiście nie wybrała, do również należy mieć trochę siły, którą oczywiście suka posiada. Co normalne, jako samica nie jest na tyle silna, by dorównać przeciętnemu samcowi, natomiast co niektórych powalić potrafiłaby. Dość szybka i zwinna, z łatwością przemierza różne przeszkody. Oczywiście nie można wyolbrzymiać jej umiejętności, przecież jakieś czułe punkty także ma. Jednym z nich jest wspinacza. Nigdy nie umiała wejść na drzewo, czy wdrapać się na wyższe meble. Inną piętą Achillesa można nazwać unoszenie dużych ciężarów. Wszystko to jednak dużych problemów jej nie sprawia, przynajmniej tak ten uparciuch mówi, próbując pokazać swoje możliwości.
- waga i wzrost: waży 18 kilogramów, a mierzy 52 centymetry. Nigdy jej takie proporcje nie przeszkadzały, bo są normą wśród przedstawicieli danej rasy.
- głos: Hayley Kiyoko
HISTORIA: Urodzona została w lipcu, czyli w środku lata. Nie ma ma się co domyślać, był to naprawdę piękny, słoneczny dzień. Przynajmniej to widać było za oknami małej szopy, w której niestety nie przebywała długo. Nie, nie została przeniesiona do przytulnego domu, o czym właściwie mogła tylko marzyć. Stało się wręcz przeciwnie. Miała wtedy może zaledwie tydzień. Jako mały szczeniak niewiele rozumiała, pragnęła jedynie bliskości matki. Odebrano ją od własnej rodzicielki, włożono do wora i zawiązano. Dlaczego? Nie wie. Może tylko się domyślać, iż ją odrzucono. Nikt jej wtedy nie chciał. Nikt nie miał ochoty się nią zajmować. To najprawdopodobniejsza wersja, której się trzymała i trzyma od wielu lat. Między innymi dlatego boi się odrzucenia, odejścia bliskich. Co się działo później... No właśnie. Czy ktokolwiek miał czas, by o tym myśleć? Rzucono ją do rowu, pełnego od błota. Błota, bo nie dość, że był blisko ruchliwej drogi, to właśnie tego dnia lało jak nigdy. Wyobraźcie sobie ulewę, dziury na ulicach, a w nich pełno brudnej wody. Ciecz rozbryzgują szybko jadące auta, z ludzkimi rodzinami w środku, które niczego nieświadome, wracając szczęśliwi z wakacji, bądź dopiero na nie jadą. Każdy omijał wór, nawet nie zwracając na niego uwagi. No przyznajmy, gdybyśmy zauważyli na poboczu jakiś kawałek materiału, nie stanęlibyśmy i nie sprawdzili, czy coś przypadkiem w nim nie leży. Tak jednak postąpiła pewna wrażliwa kobieta, będąca blisko osiemdziesiątki. Gdy przejeżdżała swoim samochodem starym jak świat, zauważyła, iż ta tkanina niezbyt realistycznie się rusza. Nie wyglądała, jakby wiatr wprawiał ją w ruch. Co chwilę zmieniała kształt, co niezwykle staruszkę zaciekawiło. Postanowiła zatrzymać się na najbliższym podjeździe i sprawdzić, co to jest. Gdy podniosła wór, poczuła ciężar, co także nie było normalne. Po chwili wyjęła chowającą się tam rzecz. Wreszcie trzymała w ręku szczeniaka, piszczącego z zimna. Bez wahania objęła malucha i pędem pobiegła do swego pojazdu. Otuliła niewielką istotę kocykiem. Tak właściwie zaczęła się ta szczęśliwa część historii Suz, gdyż wtedy również narodziła się miłość między psem, a kobietą. Co pamięta doskonale, dom tego niesamowicie czułego człowieka był naprawdę przytulny. Salon, czyli najbardziej lubiane pomieszczenie przez sunię, był z mięciutkimi fotelami, dywanem z żywego futra, stojącym pod ścianą kominkiem, nad którym wisiało pełno zdjęć innych osób. Między innymi członków rodziny staruszki, czyli jej zmarłego męża i trzech córek, nie pamiętających o własnej matce, gdy przeprowadziły się do większego miasta. Jak już w innym punkcie wspomniano, to od nich wzięły się imiona suczki. Od najstarszej, do najmłodszej. Dzięki temu kobieta mogła rozmawiać ze swoimi dziećmi, gadając do psa. Może i wariactwo, ale jakie piękne. Właścicielka zwierzyny i sama ona zżyły się ogromnie. Każdą noc spędzały na jednym łóżku, każdy posiłek jadły razem. Na każdym spacerze równym krokiem przemierzały różne tereny, na każdym wyjeździe, czy na targ, czy do centrum miasta, razem siadały na przednich siedzeniach. Suzaan była pod opieką weterynarza specjalisty, którego miała właściwie pod nosem, bo to jej sąsiad. Z każdym, nawet najmniejszym urazem, czy objawem ledwo rozpoczynającej się choroby, Urshula przychodziła ze swoim pupilem do tego pana. Dlatego też samica nigdy nie miała żadnych schorzeń, w przeciwieństwie do kobiety, dbającej bardziej o swojego psa, niż o siebie. Ivy była dla niej jak dziecko, wymagające szczególnej opieki. Czasami staruszce zapominało się wziąć leki, niezwykle ważne do prawidłowej pracy organizmu. To niestety przerodziło się w coś gorszego. Gospodyni doprowadziła swoje ciało do takiego stanu, że z domu ruszać się nie mogła. Na to weterynarz nie poradzi, jedynie lekarz, który miał swoją siedzibę daleko od domu kobiety. Nie było wyjścia, musiała wyjechać do specjalnego ośrodka. Co stało się z Suz? Przez krótki czas opiekował się nią zwierzęcy terapeuta. Codziennie jeździł z psiną do jej właścicielki, zostając przy niej nawet na kilka godzin. Niestety i to musiało się kiedyś skończyć. Staruszka zmarła, nadzieja samicy również. Ponieważ weterynarz dłużej się nią opiekować nie mógł, wywiózł suczkę do schroniska. Nie pomyślał jednak o tym, iż ta po wypuszczeniu z auta natychmiast może ruszyć przed siebie. Tak też się stało. Próbowała odnaleźć budynek, w którym wcześniej przebywała Urshula. Chciała ją tam zobaczyć, siedziała na murku przed ośrodkiem niecały tydzień, dopóki nie odpuściła. Nie miała po tym ochoty przebywać u jakiejkolwiek ludzkiej rodziny, bo jeszcze inne osoby przez nią umrą, przynajmniej tak sobie wmawiała. Rozpoczęła swoją wędrówkę donikąd, trwająca dość krótko. Cel jej wreszcie się odnalazł, mieścił się on naprawdę blisko zamieszkałej przez nią wcześniej wioski. Kiedy znalazła to, czego szukała wcześniej, czyli azylu dla bezpańskich psów, pozostała tam. Tam, to znaczy tutaj. Tutaj, w Kingdom of Dogs.
RODZINA: Imion członków swej rodziny, a właściwie ich samych nie pamięta, bo dość szybko po porodzie została wyrzucona. Aktualnie zaliczyć do swoich bliskich może jedynie Urshulę, czyli starszą kobietę, która ją przygarnęła. Niestety ta również odeszła od suni, czego oczywiście nie chciała, jednak Suz cały czas wspomina piękne czasy z ową osobą. Nie odczuwa specjalnie jej braku, gdyż czuje, że cały czas jest przy niej, w pamięci, i w sercu.
PARTNER: Brak, brak, brak. Suczka na nic więcej nie liczy, a nawet tego nie pragnie. Chociaż, po cichu ma nadzieję, iż jednak ta właściwa osoba wreszcie ją znajdzie, a nie na odwrót.
POTOMSTWO: Także brak, podobnie, jak u partnera, na nic nie liczy. Tutaj jednak nawet nie jest pewna, czy kiedykolwiek chciałaby mieć dzieci. Rzadko kiedy miała styczność ze szczeniakami, natomiast sama sobie nagadała, że są one jedynie problemem.
EKWIPUNEK: -
ZŁOTO: 20, mało, skromnie, co oczywiście pragnie zmienić.
PD: 0, tak jak ze złotem, szybko chce zwiększyć tę liczbę, wykazując się najlepiej jak może.
TOWARZYSZ: -
WŁAŚCICIEL: Ivyanne [H&D] norahomg@gmail [email]
IMIĘ: Imię, a właściwie imiona, nadała jej starsza kobieta, właścicielka domku w pobliskiej wiosce, a zarazem właścicielka naszej suni. Była perfekcjonistką, dlatego nie było innego wyjścia - jej pupil musi nosić idealnie dobrane słowa, jako swoją tożsamość. Suzaan Ivyanne Koreen, zrymowane końcówki nie są przypadkiem. Same te imiona nie są przypadkiem. I na świecie nie ma, to trzeba pamiętać. Otóż, każde z tych nazw należała do córek staruszki, które niestety i niej zapomniały, tworząc własne rodziny w miastach położonych daleko od matki. Co z tym się wiąże, zarówno suka, jak i jej właścicielka były niesamowicie do siebie przywiązane, ale więcej o tym w historii. Samica przedstawia się różnie, rzadkością jest jednak wymienienie wszystkich trzech imion. Jeśli chodzi o przezwiska, także bywa inaczej. Suz i Ivy są używane najczęściej i to je najbardziej lubi, jednak poza nimi jest jeszcze ogrom ksywek. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego ominięto skrót od ostatniego imienia. Odpowiedź jest prosta, najzwyczajniej w świecie Suzaan za nim nie przepada, dlatego też gardzi osobami, wymawiającym te słowo, wyjątkowo podobne do kory, brązowej kory, czyli o kolorze, którego wręcz nienawidzi.
WIEK: 3 lata
PŁEĆ: Suka
STANOWISKO: Po dość długim namyśle wreszcie dokonała wyboru. Powitajmy nowego mordercę. Dziwne, czy nie, Suzaan nie ma ochoty zmieniać tego stanowiska przez wiele, wiele lat. Zupełnie jej pasuje, jak to mówi, "wyeliminowanie jednostek, zagrażających życiu sforzan". Niektórzy mogą mówić, że samica nie powinna zabijać, że to robota dla prawdziwych samców. Inni, gdy się dowiedzą o pracy suczki, otwierają szeroko oczy i natychmiast milkną. Znajdą też się na szczęście i tacy, którzy będą ją podziwiać. Podziwiać za poświęcenie, za potrzebę obrony, za siłę nie tylko fizyczną, ale też psychiczną, bo to w tym stanowisku najważniejsze.
RANGA: Członek sfory
NUMER DOMKU: 73
CHARAKTER: Zacznijmy od tego, że Suzaan do tych z prostą osobowością nie należy. Plątanina wielu cech, zarówno ze sobą związanych, jak i tych zupełnie różnych. Natomiast nie jest to samica, która raz jest miła, raz okrutna, nie. Ona po prostu może czuć wszystko na raz. Może kochać, a zarazem nienawidzić. Płakać łzami szczęścia, a zarazem smutku i żalu. Nie chodzi tutaj również o wahania nastroju, bo u suki wszystko przechodzi płynnie, nie występują gwałtowne wybuchy. Chodzi o jej charakter, wyrabiany przez wiele lat. Charakter spokojnej Ivy, która jednak potrafi być bezlitosna. Ale co my tu nazywamy "bycie bezlitosną"? Otóż, jeśli Suzaan ktoś skrzywdzi, ona również tego skrzywdzi. Trzyma się zasady ząb za ząb, oko za oko. Nie torturuje osób niewinnych, tylko tych, torturujących także innych, psychicznie i fizycznie. Nigdy nie mogła zrozumieć, co tacy mają w głowach, by zabijać bliskich. Sama również tego doświadczyła. Mimo to, że była wtedy jeszcze młodym szczeniakiem, pamięta akurat ten moment, tylko on z czasów dzieciństwa zagościł jej umysł i nigdy nie opuścił. Została wyrzucona, skazana na śmierć. Zawinięta w worek, włożona do rowu tuż przy ruchliwej drodze, gdzie wypadków jest wiele. Nie wiedziała czemu, po co to komu. Równie dobrze mogli oddać ją pod opiekę innym ludziom. Tylko po co, żeby zadawli masę pytań? Phi. Na szczęście znalazła się istota, reagująca na dziwnie ruszający się kawał materiału. Była to ta staruszka, ta, której Suz zaufała od razu, co aktualnie nie zdarza się często. Do kobiety bardzo się przywiązała, a teraz? Czy ona potrafi? Czy ona potrafi odnaleźć tą właściwą osobę? Jedna wielka niewiadoma, bo dobrze wie, iż może to sprawić trud, między innymi przez małą sympatię do nieznajomych. Poznawać nowe osoby może i lubi, jednak nie chce tego robić często. Zawsze myśli, że coś źle powie i przez to zostanie odrzucona. Powodem takiego rozumowania jest niezwykle niska samoocena, którą ma od niedawna, a właściwie od śmierci Urshuli. Wmawiała i nadal wmawia sobie, iż to przez nią ona zmarła, iż nie zrobiła wszystkiego, co może. Od tego momentu również wzięła do siebie to, że musi dbać o bliskich, a aktualnie o ich poznanie. Tymi bliskimi mają być nieznanajomi, czyli dała sobie niezwykle trudne zadanie. Chce jednak tego dokonać, przełamać własną siebie, bo taka już jest, uparta. Nawet sobie nie wyobraża ponieść klęski, jaką jest zdobycie tych ważnych osób i ich stracenie. Musi, bo musi. Musi doprowadzić do tego, by oni mieli lepiej od niej. Nie mają jedzenia, ona da swoje. Nie mają pieniędzy, ona da swoje. Ktoś ich skrzywdzi, ona skrzywdzi zbrodniarza, choćby nawet miała ryzykować życie, zrobi to. Jest zupełnie oddana, zdolna do poświęcenia. Dla miłości, przyjaciół, rodziny, czyli najważniejszych jednostek w całym bycie.
Przez ten cały czas omawialiśmy jej cechy dotyczące poznawania nieznajomych, chęci zdobywania bliższych i poświęcenia się dla takich. Teraz natomiast nadszedł czas na jej małą zmianę. Kiedy jest w otoczeniu przyjaciół, staje się zupełnie inna. Tak, jakby cicha myszka, o bezlitosnym sercu przebrała się w wesołą suczką, domagającą się przygód. Co z początku opisu jej charakteru można wywnioskować, nie jest żadną wariatką, która kocha spędzać czas w gronie dobrych znajomych, bawiąc się przy tym wspaniale. Tutaj niespodzianka, zdziwiłeś się, prawda? No powiedz, że tak. Kontynuujmy. Suzaan wciąż mówi mało i jest nieco mordercza, ale to jedynie ze wzroku, przyjaciół by nie zabiła, co oczywiste. Przecież fałszywych istot nie nazwałbyś przyjaciółmi, co nie? A właśnie, jeśli chodzi o fałsz, sunia tego wręcz nienawidzi. Gardzi osobami, kłamiącymi co słowo. Sama jest szczera, czasami, w sumie to zawsze do bólu. Woli już okrutną prawdę, niż słodkie kłamstwo. Oczywiście nikogo skrzywdzić krytyką nie chce, dlatego uważa na słowa, jak tylko może. Nienawidzi łez zarówno swoich, jak i czyjś. Jeśli ktoś szlocha, szczególnie z jej winy, natychmiast pragnie wszystko odkręcić i pocieszyć, w czym jest dość dobra. Ma wspaniałe poczucie humoru, chociaż wrażliwość trochę ją ogranicza. Nigdy nie żartuje o cudzym nieszczęściu, przecież jest jeszcze wiele innych tematów, które nigdy się nie wyczerpują. Uwielbia się uśmiechać i śmiać, nawet pomimo dźwięku, jaki wtedy wydobywa. Jest on dość zabawny, co wywołuje uniesienie się kącików ust na kogoś mordce, a to kocha najbardziej, zaraz po bliskich, to jasne. Jeśli chodzi o imprezy, chodzi na nie z wielką chęcią, jeśli są to zwykłe małe spotkania z alkoholem. Dużo osób, to dużo nieznajomych, co sprawia zakłopotanie i niepewność. Co do pewności, tak jak w wielu innych cechach, zostaje ukazana w gronie bliskich znajomych. To właśnie wtedy podejmie się nawet najbardziej ryzykownego wyzwania, by pokazać, iż jest lepsza. Zbyt duża odwaga czasami prowadzi do klęsk, czyli na przykład pogrążenia, po czym sunia nie chce widzieć żadnej osoby przez przynajmniej jeden dzień. Wtedy lubi przebywać sama, czytając książki, czy ogrzewając się przy kominku. Nie wychodzi z własnego terytorium, by nie napotkać żadnej istoty, która mogłaby ją wyśmiać. Gdyby tak się stało, wpada w histerię. Szlocha, rozpacza nad sobą, a czas chęci bycia w samotności się przedłuża. Tutaj więc można dodać, że zdarza jej się nie przemyśleć czegoś, zanim zrobi coś głupiego, jednak stara się tego uniknąć. Powracając do opisu jej braku litości do krzywdzących, nie uważasz, że coś tu nie pasuje? Wrażliwa sunia, która potrafi zabić. Napomknę ponownie, ona pragnie wyeliminować jednostki, zagrażające życiu sforzan. Silna psychicznie jest jedynie wtedy, kiedy chodzi o obronę. Nie tylko bliskich, jednak też istot, otaczających ją każdego dnia.
APARYCJA:
- rasa: typ Border Collie
- wygląd ogólny: od czego wręcz należy rozpocząć opis jej wyglądu, to przepiękna, piaskowa sierść w różnych odcieniach, pokrywająca całe jej ciało. Brązowe oczęta, zazwyczaj skupione na jednym punkcie, idealnie pasują do delikatnego w dotyku futerka. Nosek dwukolorowy, ciemny z różowym paskiem na środku. Posiada dość duże uszy, czasem oklapnięte, czasem prosto stojące. Ogona natomiast nadzwyczajnego nie ma, zwykły, długi i puszysty, żyjący własnym życiem.
- sprawność: hm, tutaj to trzeba trochę się namyśleć. Bez powodu takiego stanowiska oczywiście nie wybrała, do również należy mieć trochę siły, którą oczywiście suka posiada. Co normalne, jako samica nie jest na tyle silna, by dorównać przeciętnemu samcowi, natomiast co niektórych powalić potrafiłaby. Dość szybka i zwinna, z łatwością przemierza różne przeszkody. Oczywiście nie można wyolbrzymiać jej umiejętności, przecież jakieś czułe punkty także ma. Jednym z nich jest wspinacza. Nigdy nie umiała wejść na drzewo, czy wdrapać się na wyższe meble. Inną piętą Achillesa można nazwać unoszenie dużych ciężarów. Wszystko to jednak dużych problemów jej nie sprawia, przynajmniej tak ten uparciuch mówi, próbując pokazać swoje możliwości.
- waga i wzrost: waży 18 kilogramów, a mierzy 52 centymetry. Nigdy jej takie proporcje nie przeszkadzały, bo są normą wśród przedstawicieli danej rasy.
- głos: Hayley Kiyoko
HISTORIA: Urodzona została w lipcu, czyli w środku lata. Nie ma ma się co domyślać, był to naprawdę piękny, słoneczny dzień. Przynajmniej to widać było za oknami małej szopy, w której niestety nie przebywała długo. Nie, nie została przeniesiona do przytulnego domu, o czym właściwie mogła tylko marzyć. Stało się wręcz przeciwnie. Miała wtedy może zaledwie tydzień. Jako mały szczeniak niewiele rozumiała, pragnęła jedynie bliskości matki. Odebrano ją od własnej rodzicielki, włożono do wora i zawiązano. Dlaczego? Nie wie. Może tylko się domyślać, iż ją odrzucono. Nikt jej wtedy nie chciał. Nikt nie miał ochoty się nią zajmować. To najprawdopodobniejsza wersja, której się trzymała i trzyma od wielu lat. Między innymi dlatego boi się odrzucenia, odejścia bliskich. Co się działo później... No właśnie. Czy ktokolwiek miał czas, by o tym myśleć? Rzucono ją do rowu, pełnego od błota. Błota, bo nie dość, że był blisko ruchliwej drogi, to właśnie tego dnia lało jak nigdy. Wyobraźcie sobie ulewę, dziury na ulicach, a w nich pełno brudnej wody. Ciecz rozbryzgują szybko jadące auta, z ludzkimi rodzinami w środku, które niczego nieświadome, wracając szczęśliwi z wakacji, bądź dopiero na nie jadą. Każdy omijał wór, nawet nie zwracając na niego uwagi. No przyznajmy, gdybyśmy zauważyli na poboczu jakiś kawałek materiału, nie stanęlibyśmy i nie sprawdzili, czy coś przypadkiem w nim nie leży. Tak jednak postąpiła pewna wrażliwa kobieta, będąca blisko osiemdziesiątki. Gdy przejeżdżała swoim samochodem starym jak świat, zauważyła, iż ta tkanina niezbyt realistycznie się rusza. Nie wyglądała, jakby wiatr wprawiał ją w ruch. Co chwilę zmieniała kształt, co niezwykle staruszkę zaciekawiło. Postanowiła zatrzymać się na najbliższym podjeździe i sprawdzić, co to jest. Gdy podniosła wór, poczuła ciężar, co także nie było normalne. Po chwili wyjęła chowającą się tam rzecz. Wreszcie trzymała w ręku szczeniaka, piszczącego z zimna. Bez wahania objęła malucha i pędem pobiegła do swego pojazdu. Otuliła niewielką istotę kocykiem. Tak właściwie zaczęła się ta szczęśliwa część historii Suz, gdyż wtedy również narodziła się miłość między psem, a kobietą. Co pamięta doskonale, dom tego niesamowicie czułego człowieka był naprawdę przytulny. Salon, czyli najbardziej lubiane pomieszczenie przez sunię, był z mięciutkimi fotelami, dywanem z żywego futra, stojącym pod ścianą kominkiem, nad którym wisiało pełno zdjęć innych osób. Między innymi członków rodziny staruszki, czyli jej zmarłego męża i trzech córek, nie pamiętających o własnej matce, gdy przeprowadziły się do większego miasta. Jak już w innym punkcie wspomniano, to od nich wzięły się imiona suczki. Od najstarszej, do najmłodszej. Dzięki temu kobieta mogła rozmawiać ze swoimi dziećmi, gadając do psa. Może i wariactwo, ale jakie piękne. Właścicielka zwierzyny i sama ona zżyły się ogromnie. Każdą noc spędzały na jednym łóżku, każdy posiłek jadły razem. Na każdym spacerze równym krokiem przemierzały różne tereny, na każdym wyjeździe, czy na targ, czy do centrum miasta, razem siadały na przednich siedzeniach. Suzaan była pod opieką weterynarza specjalisty, którego miała właściwie pod nosem, bo to jej sąsiad. Z każdym, nawet najmniejszym urazem, czy objawem ledwo rozpoczynającej się choroby, Urshula przychodziła ze swoim pupilem do tego pana. Dlatego też samica nigdy nie miała żadnych schorzeń, w przeciwieństwie do kobiety, dbającej bardziej o swojego psa, niż o siebie. Ivy była dla niej jak dziecko, wymagające szczególnej opieki. Czasami staruszce zapominało się wziąć leki, niezwykle ważne do prawidłowej pracy organizmu. To niestety przerodziło się w coś gorszego. Gospodyni doprowadziła swoje ciało do takiego stanu, że z domu ruszać się nie mogła. Na to weterynarz nie poradzi, jedynie lekarz, który miał swoją siedzibę daleko od domu kobiety. Nie było wyjścia, musiała wyjechać do specjalnego ośrodka. Co stało się z Suz? Przez krótki czas opiekował się nią zwierzęcy terapeuta. Codziennie jeździł z psiną do jej właścicielki, zostając przy niej nawet na kilka godzin. Niestety i to musiało się kiedyś skończyć. Staruszka zmarła, nadzieja samicy również. Ponieważ weterynarz dłużej się nią opiekować nie mógł, wywiózł suczkę do schroniska. Nie pomyślał jednak o tym, iż ta po wypuszczeniu z auta natychmiast może ruszyć przed siebie. Tak też się stało. Próbowała odnaleźć budynek, w którym wcześniej przebywała Urshula. Chciała ją tam zobaczyć, siedziała na murku przed ośrodkiem niecały tydzień, dopóki nie odpuściła. Nie miała po tym ochoty przebywać u jakiejkolwiek ludzkiej rodziny, bo jeszcze inne osoby przez nią umrą, przynajmniej tak sobie wmawiała. Rozpoczęła swoją wędrówkę donikąd, trwająca dość krótko. Cel jej wreszcie się odnalazł, mieścił się on naprawdę blisko zamieszkałej przez nią wcześniej wioski. Kiedy znalazła to, czego szukała wcześniej, czyli azylu dla bezpańskich psów, pozostała tam. Tam, to znaczy tutaj. Tutaj, w Kingdom of Dogs.
RODZINA: Imion członków swej rodziny, a właściwie ich samych nie pamięta, bo dość szybko po porodzie została wyrzucona. Aktualnie zaliczyć do swoich bliskich może jedynie Urshulę, czyli starszą kobietę, która ją przygarnęła. Niestety ta również odeszła od suni, czego oczywiście nie chciała, jednak Suz cały czas wspomina piękne czasy z ową osobą. Nie odczuwa specjalnie jej braku, gdyż czuje, że cały czas jest przy niej, w pamięci, i w sercu.
PARTNER: Brak, brak, brak. Suczka na nic więcej nie liczy, a nawet tego nie pragnie. Chociaż, po cichu ma nadzieję, iż jednak ta właściwa osoba wreszcie ją znajdzie, a nie na odwrót.
POTOMSTWO: Także brak, podobnie, jak u partnera, na nic nie liczy. Tutaj jednak nawet nie jest pewna, czy kiedykolwiek chciałaby mieć dzieci. Rzadko kiedy miała styczność ze szczeniakami, natomiast sama sobie nagadała, że są one jedynie problemem.
EKWIPUNEK: -
ZŁOTO: 20, mało, skromnie, co oczywiście pragnie zmienić.
PD: 0, tak jak ze złotem, szybko chce zwiększyć tę liczbę, wykazując się najlepiej jak może.
TOWARZYSZ: -
WŁAŚCICIEL: Ivyanne [H&D] norahomg@gmail [email]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz