Już od kilku dni należę do Kingdom of Dogs, sfora jest naprawdę świeża, więc jako członek jestem tylko ja, Suzanne i Rosebud, a jako pies z hierarchii to Malcolm. Otrzymałam domek numer dwa i zdobyłam własne stanowisko. Naprawdę dobrze mi się tu żyję. Dostałąm stanowisko psychologa i urządziłam moją chatkę. Zresztą Malcolm... Ach szkoda gadać. Po prostu mi się podoba, okej? No, ale przecież to tylko moja naiwność, to normalne, że się szybko zakochuję, kiedyś minie. Może... Tak sobie leżałam w łóżku, rozmyślając, ale kiedy mój budzik zabrzęczał, i oznajmił, że już dziesiąta, to w pół sekundy byłam już na nogach. No to na śniadanko... Ziewnęłam. Powolnym krokiem podążyłam do łazienki, aby obmyć twarz, potem wyszłam z mojego domku. Ruszyłam po polach, krążąc wśród domków, widziałam, jak Rosebud właśnie wychodziła ze swojego domku. Po kilkunastu minutach szybkiego spaceru dotarłam do zamku, znajdowały się w nim przeróżne komnaty, ale mnie interesowała tylko kuchnia. W sumie to tylko do niej znałam drogę, bo Malcolm mi pokazał. Popchnęłam ogromne, drewniane drzwi, wchodząc do tej pięknej krainy przeróżnych zapachów... Ryby, kluski z makiem... A właśnie! Prawie zapomniałam o świętach! No tak... To już dzisiaj. Na mój pysk wstąpił szeroki uśmiech. Uwielbiam święta. Usiadłam przy stole, gdzie siedział już Malcolm, pijąc barszcz, obok niego siedziała Suzanne. Dosiadłam się do nich.
- Cześć wam. - szepnęłam zabierając się za zupę.
- Cześć Husi. - mruknęła Suz, wycierając się od barszczu na brodzie.
- Dzień dobry Husniye. Mam do Ciebie sprawę. Jak zapewne wiesz, dzisiaj Boże Narodzenie, Suzanne wraz z Rosebud mają ozdobić sforzaną choinkę, a dla ciebie mam inne zadanie, oczywiście o i ile się zgodzisz. - odpowiedział Malcolm.
- Jasne, a co dokładniej? - spytałam w miarę opanowana, mimo, że ogon latał mi jak po jakiś prochach, a oczy cieszyły się jak dziecko pierwszy raz dotykające śniegu.
<Malcolm? Z całęgo serca, przepraszam, że takie kitowe rozpoczęcie wątku, ale internet nam siada.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz