Siedziałem na łóżku szpitalnym, wpatrzony w lekarza. Z uniesioną brwią obserwowałem jak Kimble bandażował mi łapę, w którą ukąsiła mnie ta niebezpieczna bestia. Mam nadzieję że mordercy się nią zajmą, bo będę się bał wyjść z domu.
- Skończyłem. - oznajmił aussie, a ja wstałem powoli. Podziękowałem mu, i wyszedłem poszukać Rossalie. Stała przed budynkiem i rozmawiała z moim starszym braciszkiem. Podszedłem do nich z lekkim uśmieszkiem, i poklepałem Raya po plecach.
- Dzięki wam za pomoc, już myślałem że będą mi musieli amputować nogę. - powiedziałem.
- Bez przesady Tom, to był tylko królik. - mruknął, spoglądając to na mnie, to na Ros.
- Nie widziałam tego czegoś, ale zdecydowanie nie było większe od ciebie. - zaśmiała się, próbując jakoś napędzić naszą zesztywniałą rozmowę. Nie miało to już największego znaczenia, bo Rayvonne miał jakieś swoje inne zajęcia, i poszedł w swoją stronę. Rossalie również była zmęczona, więc odprowadziłem ją do zamku.
- Raczej już trafisz sama. - uśmiechnąłem się, otwierając jej drzwi.
- Ty nie idziesz? Już późno. - odwróciła głowę w moją stronę, a w jej głosie czuć było troskę.
- Nie, siostrzyczko. Mam jeszcze masę rzeczy do zrobienia, ale nie musisz się o mnie martwić. - powiedziałem, uśmiechając się.
- Jak chcesz. Dobranoc. - westchnęła i zniknęła po drugiej stronie drzwi.
Rossalie? Krótkie bo krótkie, ale nie wiedziałam jak kontynuować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz