Gdy usłyszałam pukanie do ogromnych, drewnianych drzwi, natychmiast do nich podbiegłam i je otworzyłam. Spostrzegłam Ate, co raczej dziwić nie powinno.
- Witaj, Ate! - uśmiechnęłam się uprzejmie, dając jej miejsce, by swobodnie mogła wejść do środka.
- Witam, Pani Suzaan. To zaszczyt, że mogę gościć w pańskim pałacu. - rzekła poważnie z uśmiechem na mordce, wpatrując się we mnie.
- Nie, nie. Po prostu, Suzaan. Nie traktuj mnie, jak jakąś władczyni, czy matkę twojego przyjaciela, a jak zwykłą, dobrą znajomą! - zaśmiałam się, prowadząc suczkę do pokoju, przeznaczonego na biuro. tam będę załatwiać sprawy związane ze sforą, póki mam taki obowiązek...
- Dobrze. - zachichotała, wchodząc razem ze mną do wyznaczonego pomieszczenia. Stare mebla nadawały temu miejscu wspaniały klimat. Mimo, iż mieściła się tu tylko duża szafa z książkami, dwuosobowa, skórzana sofa, spore biurko, na którym leżały kartki, pióra do pisania oraz przeróżne dokumenty, i fotele, skierowane do siebie przodem, to czułam, jakby już nic nie można było tu wcisnąć.
- Siadaj, śmiało. - mruknęłam, nadal nie spuszczając kącików ust. - Pewnie interesuje cię to, po co cię wezwałam, prawda? Wiem, że tak. A więc... - zaczęłam, zajmując fotel naprzeciwko jej. Zauważyłam, że ta z niewielkim przerażeniem się mnie przygląda, co lekko mnie zaniepokoiło. - Nie stresuj się, ja chcę zwyczajnie pogadać! - zaśmiałam się ponownie, przysuwając swoje siedzenie bliżej biurka. - No dobrze, zacznijmy. Jak ci mija dzień, Ate? - zapytałam krótko, uśmiechając się ciepło.
- Dobrze, ba, wspaniale. Wszyscy członkowie sfory są tacy uprzejmi, przez co szybko się zaaklimatyzowałam. - rzekła radośnie, rozluźniając się. Jej ton wypowiedzi już był całkowicie inny. Tak, jakby rozmawiała z bliską przyjaciółką, właśnie do tego chciałam dotrzeć.
- Oh, to świetnie! To prawda, oni wszyscy są niezwykli. - powiedziałam, śmiejąc się krótko. Z suczką rozmawiało się naprawdę przyjemnie. Mam nadzieję, iż tak będzie przez cały czas. - Pozwól, że zadam ci kilka pytań, a ty na nie odpowiesz, dobrze? - Ate skinęła głową na zgodę, co było dla mnie znakiem do rozpoczęcia głównej części naszego spotkania. - Jesteś szczera? Jesteś skłonna do mówienia bolesnej prawdy, a ukrywania przyjemnego kłamstwa?
- Jestem powiem wprost. - rzekła bez zastanowienia. Mówiła to na tyle poważnie i pewnie, bym mogła jej zaufać.
- Jakie są, według ciebie, najważniejsze jednostki w życiu? Wymień zarówno te materialne, jak i nie. - było to drugie pytanie. Niby błahe, a dla mnie niezbędne.
- Rodzina, co do materialnych... dom, chcę mieć dach nad głową. - odpowiedziała, nie spuszczając wzroku z moich oczu.
- No i go znalazłaś. - uniosłam kąciki ust jeszcze wyżej, tak, że było można zauważyć me zęby. - Mhm... Gdybyś miała do wyboru uratowanie siebie, a przez to śmierć bliskiego lub uratowanie bliskiego, poświęcając własne życie, co być wybrała?
- Uratowałabym kogoś, zdecydowanie. - te zdecydowanie wyraźnie było widać na jej mordce.
- Byłaś kiedyś postawiona przed trudnym wyborem, zależącym od życia bliskich, nie twojego? Jak to wyglądało? Co wybrałaś?
- Nie. - odpowiedziała krótko, jednak zwięźle.
- Potrafisz zarządzać sporą grupą psów? - mówiłam cały czas jednakowym tonem, cały czas wpatrując się w Ate i cały czas mając chociaż delikatny uśmiech.
- Tak. - podobnie jak ostatnio, krótko i zwięźle.
- Zakochałaś się kiedyś, miałaś swojego wybranka? Opowiedz, proszę. - tutaj szczerze mówiąc już mogłam się domyślić, bo od dawne samicę obserwuję. Szczególnie podczas spotkań z moim synem, a ich rozwijające się relacje szczególnie da się zauważyć.
- Zakochana aktualnie, tak miedzy nami. Kiedyś nie. - wiedziałam. Wie-dzia-łam.
- No i ostatnie. Serce czy rozum?
- Trochę tego, trochę tego. Wszystko się przyda. - odetchnęła, opierając się na podłokietniku fotela.
- To prawda. - westchnęłam, kiwając głową. - Dziękuję ja rozmowę, a teraz koniec przyjemności, czas pomóc innym ogarnąć sforę do końca. Wspólnie wybrałyśmy ogródek alf, który był niesamowicie zarośnięty chwastami i innymi, przeróżnymi roślinami. Co mnie ogromnie zdziwiło, pod koniec zimy było ich serio wiele. Mimo wszystko, chociaż miał swój urok, wypadałoby tu trochę posprzątać, bo nawet końca tego terenu nie widać. Przy dość sporym, starym dębie stała malutka, drewniana szopka, również ledwo trzymająca się w kupie. Drzwi do niej były otwarte, więc postanowiłam tam ostrożnie zajrzeć. Weszłam do środka, tam wydawała się o wiele większa. Przez okurzone okienko wpadały jeszcze jakieś promienie słoneczne, będące tam jedynym źródłem światła. Padały idealnie na narzędzia ogrodnicze, przeznaczone do prac przy florze. Delikatnie je zabrałam, wyszłam z chatki i położyłam je na kamieniu, dookoła którego rosła wysoka trawa. Szpadel, grabie, motyka, łopatka, widełki i tym podobne. Bez przeciągania czasu zabrałyśmy się za sprzątanie. Ja postanowiłam wziąć się za pielenie, natomiast Ate stwierdziła, iż ta szopka jeszcze do czegoś może się przydać, więc zabrała się za jej remont. Wyrywanie zbędnych roślin jest dość męczącą robotą, natomiast gry nabiorę wprawy, idzie naprawdę szybko. Śnieg dzisiaj popruszył skromnie, a jego resztki z poprzednich dni coraz bardziej ubywały. To wskazywało na podwyższoną temperaturę. To jednak prowadziło do następującego - bliskiego początku wiosny. Zima była dość droga, a mam nadzieję, iż wiosna obdarzy nas dniami pełnymi słońca. Wracając do sprzątania, już po czterech godzinach wyrwałam ostatniego chwasta. Spojrzałam na efekty pracy, widoczne teraz na pierwszy rzut oka. Chociaż za chwilkę osiemnasta, było naprawdę jasno. Następie przypomniało mi się, że w ogóle przez ten cały czas miałam niedaleko siebie towarzyszkę. Postanowiłam ją odwiedzić. Oh, tego to ja się nie spodziewałam. Nie dość, iż chatka stoi prosto, żadna deska nie wychyla się w inną stronę niż wszystkie, to jeszcze zmieniła swój kolor na biały. W środku zauważyłam leżącą Ate, wpatrującą się w moje oczarowanie z rozbawieniem.
- Podoba się? - zapytała cicho.
- Oj, podoba. I to jak. - zaśmiałam się, wciąż przyglądają się właściwie odnowionej szopce.
Ate?
!10 MONET ZA 1000 SŁÓW!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz