5 marca 2018

Od Rayvonne'a cd. Ate - Quest #2

Ona... ona mnie uratowała. Znaczy, udało mi się przeżyć, ale to dzięki jej nie pozostałem na tej skale. Równie dobrze mogłem się tam wykrwawić. Czuję szczęście, bo Ate jest przy mnie. Czuję wstyd, bo to ona musiała walczyć o moje życie, a nie ja o niej. Czuję również dumę, ponieważ to pokazała to, iż jej na mnie zależy. Pokonała dziką zwierzynę, po czym pomogła mi się ruszyć i pociągnęła me zdrętwiałe ciało do szpitala. Tam się okazało, że jestem jedynie poobijany, a przyczyną lejącej się krwi było przedziurawienie skóry przez jakiś ostry element, który na szczęście nie uszkodził żadnych narządów. Wystarczyło zszycie wcześniej otwartej rany oraz podanie mi ziół na ból, dokuczający mi wtedy okropnie. Sunia cały czas przy mnie siedziała, szlochała, ale też uśmiechała. Chociaż byłem naprawdę wycieńczony, nie potrafiłem zasnąć. Pragnąłem tylko wpatrywać się w oczęta mojej towarzyszki, póki tylko mogę. Po kilku godzinach milczenia oczy same mi się przymknęły.

- Ray? - usłyszałem głos Ate. Głos, pełny barw, uczuć i tęsknoty. Wyjątkowo się wyróżniał w tej skrajnej ciemności. Czarna plama zaczęła się coraz bardziej rozjaśniać, aż ukazało się rażące promieniami słońce. - Ray? Jesteś tu? - znowu do moich uszu dotarły słowa wydobyte przez znajomą mi sukę. Po chwili zaczęła się cicho, a jak uroczo śmiać. Kiedy ją słyszałem, boląca biel kompletnie mi nie przeszkadzała. Już nawet nie powiem jaką przyjemność mi sprawiła ukazująca się mordka Ate. Dookoła jej latały świetliki, zmieniające się następnie w gwiazdy, lśniące na ciemnoniebieskim niebie. - Spójrz! Ten gwiazdozbiór wygląda jak twój tata! - zachichotała, wskazując na światełka. Faktycznie, przypominał mojego rodziciela. Zaniepokoił mnie fakt, iż miał on zamknięte oczy i oklapnięte uszy. Wydawał się smutny, wręcz przygnębiony. Nagle wszystkie gwiazdy, poza tymi, tworzącymi rysunek mojego ojca, zaczęły się palić. Z kilku promyków powstał wręcz pożar. Pożar na niebie. Tato gwałtownie otworzył oczy, wpatrując się we m,nie z przerażeniem.
- Rayvonne, synu mój. Na twojej drodze stoi wiele przeszkód, jednak pamiętaj, iż masz obok siebie istotę, która pomoże ci je ominąć! - zaczął krzyczeć, tak, jakby to były jego ostatnie słowa. - Musisz pilnować, by ta istota pozostała przy tobie do końca! Nie popełnij tego błędu, co ja, Ray! - wydarł się ostatni raz, po czym zacząłem spadać. Nie wiem skąd, nie wiem gdzie. Widziałem jedynie oddalającą się mordkę Ate, patrzącą się na mnie wzrokiem pełnym troski.
- Ray! - wykrzyczała, kiedy obraz, jaki widziałem, stał się zupełnie czarny.

Obudziłem się cały spocony. Dyszałem, co najmniej jak po kilku kilometrowym maratonie. Sunia również otworzyła swoje oczęta, spoglądając się z zaniepokojeniem. Wiedziałem o kogo chodziło tacie, naprawdę, wiedziałem. Teraz wydawało mi się to oczywiste.
- Coś się stało? - zapytała, podnosząc się delikatnie.
- N-nie... skarbie... - wykrztusiłem z siebie te słowa, udało się. Wiem co do jej czuję, już mnie nawet nie obchodzi, czy ona również. Chcę się upewnić, czy ona jest mi tak wierna, jak ja jej. - Ate... zostaniesz moją partnerką? Pragnę cię mieć przy sobie na zawsze... - powiedziałem, unosząc łeb. Nie dając jej dokończyć, namiętnie pocałowałem pyszczek samicy. To uczucia, to za sprawą uczuć.

Ate? ATVONNEEE JUHUUU

QUEST ZALICZONY
!25 sztuk złota i 15 PD!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz