Z tego, co rozumiem, to pies którego zwaliłam ze schodów, jest moim sąsiadem? No to pięknie. Powiedziałam, aby poczekał sekundkę i poleciałam na stołówkę. Wzięłam dwie torebki meliski i wróciłam na miejsce, gdzie powinien być Remus. Ja naprawdę jestem aż taka przerażająca, że psy przede mną uciekają? Za pewne jest w komnacie. Nie po to błagałam kucharkę o dwie saszetki melisy aby teraz się zmarnowały. To co to nie. Zapukałam do sąsiadującej z moją komnaty. Odpowiedziało mi ciche proszę. Tak. To zdecydowanie Remus. Weszłam do komnaty i zaciągnęłam go do mojej.
- Nie, nie porywam cię, chcę ci tylko zaparzyć herbaty. - ja naprawdę muszę być jakaś jebnięta czy coś. No i właśnie zdałam sobie sprawę, że odpały po herbacie się zaczynają. Strzeżcie się psy w moim otoczeniu. Skończycie w wannie wypełnionej herbatą na uspokojenie. Albo w górze fusów z tej herbaty. Ewentualnie na zakupach takiej herbaty. Albo dawanie tej herbaty zwierzętom. Ale tą kąpiel to ja zrealizuję. Może być ciekawie. Wybij sobie kiedyś tą herbatę z głowy debilko. Więcej książek, mniej herbaty, więcej książek mniej herbaty. Wzięłam czajnik i zaczęłam robić herbatki. Potem podeszłam do Rema, który siedział na kanapie i podałam mu kubek.
- To nie jest zatrute? - spytał. Westchnęłam i zamieniłam kubki. Wzięłam łyka herbaty.
- Nie jest. - uśmiechnęłam się do niego. Znajomych trzeba poznawać, a nie chcę mieć opinii niezrównoważonej psychicznie. Wypiliśmy herbatę, a ja zaproponowałam Remusowi pomoc ze sprzątaniem herbaty. Podzieliliśmy się na pokoje. Ja mini korytarz i łazienka, a on główny pokój. Korytarz poszedł szybko, zamieść podłogi, odkurzyć półki i obrazy no i umyć tą podłogę. Z łazienką było trochę gorzej. Bo czyszczenie kibla, pajęczyny i odetkanie odpływu w wanno-prysznicu. Jakoś poszło. Potem był czas na odpoczynek. Remus przestał się mnie bać. Przynajmniej takie mam wrażenie. I miałam też wrażenie, że się mnie boi, ale to mniejsza. Teraz jego komnata wyglądała ładnie, a wcześniej niezbyt i tylko ciągle kichałam.
- Dziękuję za pomoc.- uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam mu tym samym. Trochę się zmęczyłam, ale im mniej kurzu w zamku tym lepiej.
- Nie ma za co. A właściwie. Skoro oboje jesteśmy pierwszy dzień w sforze, może wartoby było pozwiedzać tereny? Co ty na to? - spytałam psa. A właśnie. Wspominałam o tym, jak śmiesznie czuję się przy Remie. Kurdupel po prostu ze mnie. Niziołek, Krasnal. Wiem, że są wyżsi od niego, no ale w porównaniu do mnie, to on drzewem jest.
- Czemu nie. Byłaś już gdzieś? Ja na razie tylko widziałem to, co jest przy ścieżce prowadzącej do hotelu. - odpowiedział.
- Byłam tylko w lesie, aby zapłacić za bluzę. Znaczy taka suka chciała monety, ale stwierdziła, że bardziej chce jej się jeść i poleciła mi zdobycie jednej wiewiórki, nie jestem dobra w polowaniu, więc szukałam w dziuplach w drzewach i no, więc byłam w lesie. - wytłumaczyłam. Pies przytaknął. Wyszliśmy z komnaty. Zamku raczej nie ma co zwiedzać. Jest tu wszystko co potrzebne, ale to już sam sobie zobaczy co gdzie i jak. Ciekawsze będzie zwiedzanie osiedli. O wiele, wiele ciekawsze.
<Rem?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz