Ktoś??
▼
▼
7 marca 2018
Od Lilith - Quest #1
Słoneczny dzień, idealny by coś upolować - mruknęła do siebie patrząc przez hotelowe okno. Uśmiechnęła się w duchu *Tak to będzie piękny dzień* Wybiegła z pokoju zleciała na sam dół i wyszła z hotelu. Jest tu od niedawna ale tylko raz stąd wyszła. Zimowe promienie słońca oślepiły ją na co zareagowała przymrużeniem oka. Chwile zapatrzyła się na słońce po czym potrząsła łbem i ruszyła w stronę osiedla Ansiedad. biegnąc tak przez miasteczko podziwiała wszelakie budynki i zaangażowanie psów w życie "królestwa". Prychnęła po czym z zgrabnego chodu przeszła do lekkiego aczkolwiek zwinnego truchtu. Łańcuch na jej szyji odbijał się od napinających się mięśni. W końcu dotarła na najmroczniejsze osiedle. Nie wiadomo dlaczego zdziwiło ją to że jest tak tu pusto. Ani żywej duszyczki, nawet martwej tu nie ma. wiatr rzadko co tu zawiał a wszystko powielało uczucie grozy. Czuła się jak w domu. Serce jej podpowiadało że to miejsce pasuje do niej. Nic dziwnego. jest przecież bezlitosna i praktycznie bez uczuć. Rozglądała się po domkach w końcu zauważyła go. Domek Campo. Przyjrzała mu się uważnie. - tak to ten - szepnęła lustrując każdy jego skrawek. * on kiedyś będzie mój* pomyślała po czym ruszyła przed siebie do ciemnego, mrocznego lasu - Lasu Arbres. Oblizała pysk wraz z truflą. Podniosła głowę do góry i zaczęła węszyć. - Mam Cię- uśmiechnięta ruszyła truchtem w lewą stronę od wejścia do lasu. przemierzała tak drzewo po drzewie krzak po krzaku od ścieżki do ścieżki, przeskoczyła pień i obniżyła ciało i zaczęła się skradać. wyjrzała za krzaków i zobaczyła go. Dorodnego i pięknego jelenia z potężnym porożem i mądrymi ślepiami. Niczym kot przygotowywała się do ataku. 1... 2... 3... naprężyła mięśnie i wybiła się w powietrze. leciała z obnażonymi kłami, już była blisko zdobyczy już miała się wgryzać kiedy coś ją pchnęło. Poczuła ból wbijających się kłów i drapiących ją pazurów. *Intruz !* Warkneła donośle uwalniając się z uścisku szczęk. Jeleń którego sobie upatrzyła spłoszył się a ta została sam na sam z ... wilkiem. Czarny masywny basior o czerwonych ślepiach, jego pysk był biały i ubrudzony od Lilith krwi. Jego tułów pokrywały blizny na których nie rosło futro. Musiał nie jedna walkę już stoczyć i co najgorsze przeżył. Musiał być silny. Lilith się przeraziła, ale duma jej nie pozwala uciec. Musi... musi stanąć do walki. Stanęła na przeciw wilka. Powoli obydwoje zaczęli się obracać nie spuszczając z siebie wzroku. Lilith jak w zwyczaju miała była spokojna. Nie warczała nie obnażała kłów w przeciwieństwie do swojego przeciwnika który starał wzbudzić w niej lęk W końcu nadszedł ten moment. Lilith zrobiła pierwszy krok i rzuciła się basiorowi do gardła. Ten się obrócił przez co suka wbiła się w tułowie . Zaczęli się turlać i gryźć, walka była zacięta i nierówna. Wilk kłami zmiażdżył dobermanowi łapę ta za to złamała mu ogon. obydwoje piszczeli co jakiś czas ale żadne nie miało zamiaru odpuszczać. Strugi krwi ciekły z ich ciał. wyrywali sobie futro z skórą, łamali kości. W końcu przeciwnik zrobił jedyny błąd, stracił siłę której jeszcze trochę miała Lilith. Wgryzła mu się w szyje przebijając tętnice oraz miażdżąc tchawice. Wilk w jej pysku łapał o powietrze wierzgał się agonalne po czym padł trupem. Chwile później odpuściła. Nadal będąc pod wpływem adrenaliny rozszarpała jego ciało na kawałki. - Niech niedźwiedzie i kruki mają co jeść - mruknęła. po wstępnych oględzinach miała połamane parę żeber łapę tylną zmiażdżoną i parę silnie krwawiących ran. Jak najszybciej wydostała się z lasu. Z trudem wróciła do miasta. Będąc w połowie drogi do hotelu upadła. Zmęczenie, ból oraz utrata krwi sprawiły że straciła przytomność. Po chwili ktoś ją podniósł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz