▼
▼
10 marca 2018
Od Lei - Quest #2
Ten dzień był koszmarny. Nie toć, że przegrałam w walce która była jednym wielkim oszustwem, to zakazano mi przychodzić do tamtego garażu. Ta cała walka była ustawiona! A oni śmią twierdzić, że było inaczej. Potem wywaliłam się do kałuży, zamknęli mi bar przed nosem i zabłądziłam w lesie. Kiedy w końcu udało mi się wrócić do sfory, potem do osiedla Grande, do pałacyku i nareszcie do mojego pokoju, to nie mogłam zasnąć. Zdenerwowało mnie to. Chociaż w końcu udało się zasnąć. Ale miałam koszmar. Okropny koszmar. Byłam mała. Bezbronna. Nie byłam silna. Byłam zmuszana do walk. Zawsze przegrywałam i nigdy nie było to oszustwo. Pomiędzy walkami byłam zmuszana do udawania damy. Noszenia sukienek, kwiatków, wianków, mycia się co godzinę. Robienia babskich rzeczy. Ogólnie do okropieństw. Potem zaczęła mnie gonić ośmiornica z wielkimi kłami. A ja nadal byłam bezbronna. dodatkowo w sukience z tiulem. Dopadła mnie. Już miała mnie włożyć do paszczy... I się obudziłam. Wstałam i wyszłam z komnaty. Musiałam odpocząć. Odetchnąć. Skierowałam się do lasu. Jak zwykle. Pomysł był jeden. Zamiast liczyć baranków liczyć szyszki. Może od razu nie zasnę, ale powinno pomóc. Jedna szyszka, druga szyszka, trzecia szyszka, czwarta szyszka, piąta szyszka, szóstka szyszka, siódma szyszka, ósma szyszka, dziewiąta szyszka... I się udało. Ziewnęłam. Już śpiąca wróciłam do pałacyku. Walnęłam się na łózko i bez czekania zasnęłam. Tym razem obyło się bez koszmarów. Prędzej komedia. Chociaż tego snem nie dało się nazwać. Tylko śmieszne wspomnienia z dzieciństwa. Obudziłam się po jakimś czasie. O dziwo wyspana. Poszłam na stołówkę, aby zjeść śniadanie. Coś mnie tchnęło. Miałam ochotę przeczytać książkę. Nie zdarza się to za często, więc można uznać to za rzadkość. Zjadłam śniadanie. Miałam dzisiaj wspaniały humor. Potem tylko spokojnie do biblioteki. Wypożyczyłam jakąś książkę. Tytuł wydawał się ciekawy. Położyłam ją na szafce nocnej. Poczytam ją wieczorem. Teraz... Przydałoby się tu ogarnąć. Wszystkie ciuchy najpierw zebrałam w jedną kupę. Brudne zaniosłam do pralni, a czyste zaczęłam składać i chować do szafy. potem wytarłam kurze, zamiotłam i umyłam podłogi, ogólnie ogarnęłam, wywietrzyłam pokój i podlałam kwiaty. Teraz dało się tym pokoju normalnie siedzieć. Nie to co godzinę temu. Mogłam teraz na spokojnie zabrać się za książkę. Zaczęła się nudno, ale potem wciągnęła. Koniec z książkami na najbliższe trzy miesiące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz