18 lutego 2018

Od Roxanne do Benjamina

   Psie ciało niemalże całkiem mnie przygniatało. Podczas gdy samiec leżał na mnie, dociskając mój grzbiet do starego łóżka, te skrzypiało podczas każdego, nawet najmniejszego naszego ruchu, co nie było zbyt przyjemne, jednak podnieconemu psu wydawało się nie przeszkadzać zupełnie nic, nawet to, że leżę jak kłoda nie racząc ruszyć nawet łbem, by na niego spojrzeć. "Seks jest przereklamowany" przeszło mi przez myśl, gdy naparł na mnie bardziej, opierając łapy po bokach mojej głowy i dociskając swoje biodra do moich. "Gdyby był wyższy, to by mu się to nie udało".
   To raczej nie myśli, które powinnam mieć w głowie podczas gry wstępnej. W dodatku pierwszej gry wstępnej w życiu. Co mam jednak poradzić na to, że cała ta szopka mnie nudzi? Wszyscy w kółko nawijają o tym, jaki ważny i cudowny dla nich był ich pierwszy raz, jakie to było wspaniałe przeżycie, że gdy dojdzie do tego w moim życiu, to przekonam się, że mieli rację. Miałam dosyć tych gadek, a że nie mam chłopaka, dziewczyny, kogoś, z kim mogłabym przeżyć te ponoć cudowne wydarzenie, uznałam, że ściągnę pierwszego z brzega, oczywiście w miarę przystojnego psa, niech mnie rozdziewiczy, bylebym miała to wszystko już z głowy, przynajmniej przekonam się, jak to jest. Cóż, na tę chwilę jest nudno.
   Podciągnął się trochę, a następnie zaczął dawać mi buziaki w szyję. No naprawdę, jak komukolwiek może się to podobać?
   — Jesteś cudowna — wysapał, przerywając na chwilę tę czynność. — Jak jasna cholera.
   — Taa, wiem. Kontynuuj — mruknęłam obojętnym tonem. Ani mój głos, ani mina nie zniechęciły go na tyle, by zaprzestał swoje działania, ba, tylko napalił się bardziej, pozwalając sobie nawet, by złapać mnie za biodro. Wywróciłam oczami. Boże, jakie to przereklamowane.
   Zbliżył pysk do moich ust i wtedy zrozumiałam, że to nie wyjdzie. Wyślizgnęłam się spomiędzy jego łap i przysiadłam na skraju łóżka.
   — To jednak nie to. Wybacz — rzekłam na odczepnego, jakieś wyjaśnienia jednak potrzebne są, w końcu to ja pierwsza go pocałowałam, zaprowadziłam do łóżka, i powiedziałam, by uprawiał ze mną seks, a teraz go odpycham.
   — Co? — wyrwało mu się. Przysunął się do mnie i przesunął łapą po moim boku. — Skarbie... zrobiłem coś nie tak? Zaraz to naprawię i będzie ci cudownie, zobaczysz...
   Boże, on naprawdę się napalił. No cóż, zaraz sprowadzę go na ziemię.
   — Nie, nie, nie. Nie chodzi o ciebie. Po prostu tego nie czuję.
   — Ale... — Wyglądał, jakby miał zamiar przekonywać mnie do zmiany zdania. Na pewno miał taki zamiar.
   — Spierdalaj — prychnęłam, tracąc te resztki cierpliwości, jakie w sobie miałam. Chciałam stracić dziewictwo, mieć to za sobą. Cholera, coś nie wyszło. Tylko dlaczego? Według tego, co mówili na ten temat inni, powinno pójść łatwo. Z tym, że ja czułam, że to nie to. Czy coś jest ze mną nie tak? W dodatku pies, którego imienia nawet nie znam, a który miał mnie przelecieć, nie chciał dać mi spokoju.
   — Są określenia na takie suki jak ty — warknął wściekły, po czym wybiegł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.
   — Na pewno są — powiedziałam cicho w przestrzeń, po czym podniosłam się i zeskoczyłam na podłogę. Nie wiedziałam, co powinnam ze sobą zrobić w takiej sytuacji. Przebadać się? Tylko pod jakim kątem? Co mam powiedzieć lekarzowi? "Dzień dobry, nie czuję potrzeby uprawiania seksu a chcę to zrobić, co jest ze mną nie tak?"?
   Jak to żałośnie brzmi. Podeszłam do drzwi, po czym otworzyłam je i wyszłam z pokoju. Zdążyłam przejść ledwie kilka kroków, gdy gdzieś z boku dobiegł do mnie głos mojego brata:
   — Gówno mnie obchodzi to, co z nim robiłaś, chociaż podejrzewam. Tylko jak zostanę wujkiem, nie licz na moją pomoc.
   Wywróciłam oczami na te słowa. Mój braciszek Benjamin, jak zwykle pomocny i kochany.
   — Och, nie martw się — prychnęłam. — Nawet nie liczę na twoją pomoc, kotku. Poza tym, chyba jednak coś cię to obchodzi, skoro doszukujesz się możliwości zostania wujkiem tam, gdzie jej nie ma... Jak to mówią, głodnemu chleb na myśli. Jesteś niewyżyty? Brak ci seksu? Nikt nie chce pomóc ci się spuścić? No dalej, jak to tam z tobą jest? — zapytałam wrednie i bezczelnie.

Benjamin? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz